Zima się rozhulała na całego. Śniegu napadało tyle, że jak tak dalej pójdzie niedługo będziemy go mieli po pas (no może trochę przesadziłam, ale módlcie się, żebym nie wykrakała). Ogólnie moje czary mary i przyzywanie wiosny spełzły na niczym. Hiacynty zakwitły, a i owszem, ale poza kręcącym w nosie, mocnym zapachem, nic z tego nie wynikło. W każdym razie nie to, co bym chciała, czyli niestety za oknem nie mamy słonka i temperatury plus 15.
Słonka trochę trafiło się w niedzielę, ale i tak musiałam nieźle nagimnastykować się ze statywem, żeby zrobić jako tako doświetlone zdjęcia. A wszystko po to, żeby pokazać moje nowe, stare skarby.
Magiel ręczny to nie byle jakie urządzenie. Gdyby go zestawić w komplecie z naszą
tarą z toalety, każda pralka by wymiękła, nawet niezawodna Frania. Co prawda pięć lat gwarancji minęło dobre kilkadziesiąt lat temu, ale wystarczy odrobina niezawodnego WD40, żeby znowu działał :) Zachwyciły mnie detale. Zwłaszcza metalowe elementy o pięknych kształtach. Teraz już producenci niestety nie zwracają uwagi na takie rzeczy. Trochę szkoda.
Magiel przywędrował do nas w prezencie z tej samej piwnicy, w której odnalazły się
stare gąsiory i małe tekturowe walizeczki podróżne. Walizeczki już wyszorowane dumnie prezentują się na szafie. Póki co nic do nich nie chowam, bo najpierw muszę obmyślić jakąś super skuteczną metodę pozbywania się kilkudziesięcioletniego zapaszku zalegającego w ich wnętrznościach. Macie jakieś sugestie jak tego dokonać? A może to jednak jest mission impossible?
Tak się zastanawiam, który z przedmiotów trzymanych przeze mnie w piwnicy mógłby zainteresować za kilkadziesiąt lat kogoś z pokolenia moich wnuków? (Oczywiście, żeby mieć wnuki, trzeba miec najpierw dzieci więc jeszcze trochę to potrwa, zanim owo pokolenie w ogóle pojawi się na świecie).
Macie jakieś pomysły, co by to mogło być? Jaki przedmiot z naszych czasów będzie kiedyś pożądanym starociem według was?
Trzymajcie się ciepło i nie dajcie się śnieżnym zaspom :)
Miłego dnia!
Marta