A może landrynki? Sama nie wiem z czym mi się kojarzą nasze nowe gałki w szafkach kuchennych, ale na pewno z czymś zabawnym, słodkim i pozytywnie zakręconym. Długo takich szukałam, a jak już straciłam nadzieję, to zupełnie przypadkiem wpadły mi w ręce. I od kilku dni jak na nie patrzę, to mi się głupio gęba cieszy. Nic na to nie poradzę. Sami zobaczcie:)
Kupiłam też gałki ceramiczne do spiżarki, szaf w sypialni i naszej niebieskiej, jadalnianej szafy, ale pokażę je innym razem, bo niektóre czekają jeszcze na zamontowanie. Ale już teraz oznajmiam, że są cudne!
W zeszłym tygodniu pomagaliśmy w porządkach u dziadków Adama. Całą sobotę spędziliśmy na "wykopaliskach" w piwnicy. Oprócz kilku zmumifikowanych szczurów i sterty złomu znaleźliśmy też trochę skarbów. Między innymi piękne, stare syfony, butelki, radia, szklane tary, itp. Postanowiliśmy dać im nowe życie. Syfony świetnie wpasowały się kolorystycznie w klimat jadalni.
Zmienia się również przedpokój. Już jakiś czas temu zawisł w nim zegar, ale dotąd nie było okazji, żeby go zaprezentować. Może nie jest olbrzymi i nie wygląda na wyszabrowany prosto z dworca, tak jak te wymarzone, prezentowane TUTAJ, ale ma swój urok i dobrze pasuje kolorystycznie do szarości w tym pomieszczeniu.
Niestety postów ostatnio mało, bo ciągle nie mamy w domu internetu. Ale to jest dłuższa opowieść o przygodach z Netią, Tepsą i różnymi przedstawicielami tych firm w roli głównej więc zostawię ją na następny raz.
Miłego dnia!
Marta