Ktoś mógłby pomyśleć, że wyjazd do Krakowa dwa weekendy pod rząd to lekka przesada, ale nie ja. Kiedy napisała do mnie
Ola i zaproponowała wspólny wypad z kilkoma innymi blogerkami, nie zastanawiałam się ani chwili. Piękne miasto, wiosenna pogoda, a przede wszystkim wesołe, pełne pasji dziewczyny, z którymi nigdy nie brakuje mi tematów do rozmów - nie mogłam (i nie chciałam) odmówić. I tak oto zjechałyśmy się z różnych stron kraju:
i ja.
Nasz
Apetyczny Weekend obfitował w piękne wnętrza, pyszne smakołyki i spotkania z twórczymi ludźmi. Pierwsze z nich odbyłyśmy zaraz po przyjeździe w niezwykłym
Concept Store Marka, który oferuje jedynie produkty polskich projektantów. Oj, było na co popatrzeć! A jeszcze fajniej, że było z kim pogadać, ponieważ Magda, niezwykle sympatyczna właścicielka Marki zorganizowała dla nas spotkanie z grupą młodych projektantów. Myślę, że ta rozmowa była ciekawa dla obu stron. Dla mnie było bardzo cenne, że zarówno twórcy, jak i samozwańczy promotorzy dobrego polskiego designu (czyli my) mogą porozmawiać o tym, co ich inspiruje. Fajnie posłuchać jak ludzie opowiadają o realizacji swoich marzeń. Trzymam za nich wszystkich mocno kciuki i mam nadzieję, że nadejdzie kiedyś taki dzień, że więcej produktów będą sprzedawać w Polsce niż za granicą. Ponieważ ten temat zasługuje na oddzielny post, to nie będę się teraz mocno rozpisywać. Obiecuję, że do tego wrócę, napiszę więcej i przede wszystkim pokażę więcej zdjęć ich świetnych projektów.
Po spotkaniu okazało się, że Magda miała dla nas w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę i zabrała nas na wystawę
ceramiki Marka Cecuły, który projektuje m.in. dla marki Ćmielów. Część projektów już wcześniej widziałam, ale niektóre były dla mnie zupełnie nowe. Spodobała mi się zwłaszcza minimalistyczna, biała seria naczyń o ciekawych kształtach. Ale powiem wam, że nie było łatwo skupić się na ceramice, ponieważ wnętrze, w którym była wystawa, było tak niesamowite i tak bardzo w moim ukochanym stylu, że nie mogłam się zdecydować na co mam patrzeć: niesamowite lampy, szare ściany, szerokie framugi ze starego drewna - bosko!
A skoro o wnętrzach mowa, to wisienką na torcie naszego apetycznego weekendu na pewno było miejsce, w którym mieszkałyśmy przez te dwa dni.
Boom apartments, to pięknie odnowione i urządzone apartamenty w starej kamienicy niedaleko rynku. Każdy pokój to samowystarczalne studio z aneksem kuchennym i łazienką. Wszystkie urządzone w prostym, jasnym, nowoczesnym stylu. Niby podobne, ale każdy jedyny w swoim rodzaju. A wszystko przez malowidła zdobiące ściany wykonane przez znanych artystów street art. Dla mnie bomba! Pokoje bardzo mi się podobają. Wysokie pomieszczenia, biel, dbałość o detale, konsekwencja w stosowaniu akcentów kolorystycznych, a do tego pieczołowicie odnowione drewniane drzwi i wszechobecne piękne książki i albumy - super! Na pewno kiedyś tu jeszcze wrócę. Gdybyście szukali noclegu w Krakowie, to zdecydowanie polecam to miejsce.
Ponieważ wypad do Krakowa mijał nam pod hasłem Apetycznego Weekendu, to nie mogło zabraknąć smakołyków. Na początek Ola zabrała nas do żydowskiej restauracji
Hamsa znajdującej się na Kazimierzu. Delektowałyśmy się tam różnego rodzaju hummusami i pastami, ale przede wszystkim podziwiałyśmy wystrój zaprojektowany przez
Sylwię i tkaniny z których zrobione są lampy w lokalu, a które samodzielnie wykonała siostra Sylwii -
Dorota. Najfajniejsze było to, że w Hamsie czekały na nas właśnie Sylwia z Dorotą. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać dziewczyny osobiście, bo już od pewnego czasu śledzę ich projekty i twórcze pasje, które realizują w ramach pracowni
Projekt-i oraz
Taftyli. Styl i gust dziewczyn bardzo mi odpowiada i niezmiennie wzdycham do ich projektów.
Ale to nie jedyne pyszne niespodzianki jakie Ola dla nas przygotowała. Dzięki warsztatom w
Krakowskiej Manufakturze Czekolady miałam okazję pierwszy raz w życiu własnoręcznie przygotować czekoladowe pralinki. Zabawy i objadania się czekoladą było co niemiara. Myślę, że bawiłyśmy się lepiej niż niejedna grupa dzieciaków ;) Czekolada zresztą towarzyszyła nam przez cały wyjazd, bo jak wiadomo
Kochamy łakocie ;)
Ciężko streścić dwa dni pełne wrażeń w jednym poście (który i tak wyszedł mi przydługi), dlatego starałyśmy się relacjonować wszystko na bieżąco na
instagramie. Towarzyszył nam w tym również niezawodny
Instadruk więc i namacalne pamiątki będą :)
Jeśli zastanawiacie się, czy takie spotkania mają sens, to moim zdaniem TAK. Wspaniale, że żyjemy w takich czasach, kiedy możemy łatwo nawiązywać znajomości z ludźmi mieszkającymi daleko od nas, ale jeszcze wspanialej jest, kiedy możemy się z nimi spotkać i porozmawiać twarzą w twarz. Nawet krótkie spotkanie w realu jest w stanie zastąpić setki maili i komentarzy. Sami sprawdźcie :)
Dziewczyny, dziękuję Wam za ten bardzo mile spędzony wspólnie czas!
Miłego dnia!
Marta