czwartek, 31 października 2013
środa, 30 października 2013
Marzy mi się... neon
Jestem przekonana, że doskonale prezentowałby się na naszej łysej ścianie w salonie. Najszczęśliwsza byłabym, gdyby trafił mi się jakiś staroć skonstruowany z blachy i okrągłych żaróweczek, ale takim ze święcących, szklanych rurek też bym nie wzgardziła. Może sobie w końcu zamówię? Nawet mam pomysł na napis - niezbyt cenzuralny. Żadne home, love, dream, itp. nie wchodzą w grę. Wystarczyłoby zamontować, zrobić rodzinną imprezkę i byłaby okazja do objęcia miejsca na podium czarnych owiec w rodzinie ;)
Oto moje inspiracje:
Każdy ma miejsce, w którym chciałby pobuszować i na pewno nie wyszedłby z pustymi rękami. Dla jednych jest to pchli targ, dla innych sklep z butami. Ja chciałabym odwiedzić złomowisko starych neonów z Los Angeles. Oj, byłoby w czym wybierać :)
Ciekawa jestem, jaki wybralibyście napis, gdybyście mieli zamontować jakiś neon w swoim domu?
Miłego dnia!
Marta
poniedziałek, 28 października 2013
Rośliny vs. jesień 1:0
W sobotę wykorzystałam piękną pogodę do porządków na balkonie. Jak się okazuje gleboterapia sprawdza się doskonale również o tej porze roku. Część kwiatków przeniosła się już duchem do lepszego świata więc pozbyłam się ich szczątek doczesnych, a w ich miejsce posadziłam nowe. Nie jestem pewna, czy wszystkie są przymrozko-odporne, no cóż, będę testować ;)
Na szczęście, póki co, mamy piękną wiosnę tej jesieni i część roślinek zwariowała z nadmiaru szczęścia. Aura sprawiła, że zakwitł ponowie jeden z krzaków lawendy, a przechowywane od zeszłego roku cebulki hiacyntów i narcyzów wypuściły zielone pędy. Cóż było robić - jesień nie jesień, sadzić trzeba :)
I tylko się zastanawiam, czy jak wsadziłam cebulki do ziemi, to teraz powinnam je trzymać w cieple? Nie wiem, czy mam je wstawić do domu, czy mogą sobie jeszcze pomieszkać na balkonie? Nie chcę, żeby mi zmarzły te zielone pędy. A może one nie są takie wątłe i delikatne jak by się mogło zdawać? Będę wdzięczna za jakieś sugestie od bardziej oblatanych w temacie ogrodniczek ;)
Miłego dnia!
Marta
piątek, 25 października 2013
Maszynoznawstwo stosowane
Kto z Was umie szyć na maszynie? Palec pod budkę, bo za minutkę... dobra, żartowałam. Bo choć napisałam niedawno tutaj, że Babcia mnie uczyła, to prawda jest taka, że przez 20 lat zdążyłam większość tej wiedzy tajemnej zapomnieć. Jednak odkąd Adam przytaszczył niedawno do domu nową/starą maszynę do szycia, skończyły mi się wymówki i muszę chyba znowu zostać adeptem kręgu wtajemniczonych.
Na szczęście mój mąż inżynier omc*, pż**, in spe, czy jak to tam zwą, wychodzi z założenia, że skoro prawie dekadę na politechnice studiował, to wszystkie urządzenia mechaniczne jakie mamy w domu, powinien umieć obsługiwać. Tak więc obsługuje pralkę, zmywarkę, odkurzacz i takie tam. Jaki to ma związek z szyciem? A taki, że maszynę do szycia - w odróżnieniu ode mnie - też umie obsługiwać. Na razie odmówił zwężenia jednej z moich sukienek, ale pracuję nad tym ;)
Na maszynach się nie znam, różnych opcji na razie nie kumam, ale póki nie zaczęłam ponownego przyuczenia krawieckiego, wystarczy mi, że jest niebieska i cudownie oldskulowa.
Nastąpiły zmiany w aranżacji okolic biurka dlategóż, poniewóż zakup maszyny wymusił małe przemeblowanie w gratach. W ten oto sposób na widoku znowu znalazła się stara skrzynia z metalowymi okuciami (nota bene też po maszynie do szycia). Chyba jeszcze nie miałam okazji zaprezentować jej tutaj w całej prl-owskiej okazałości, co niniejszym czynię.
Bardzo Was przepraszam za jakość zdjęć. Ostatnio niestety mam duże problemy we współpracy z bloggerem. Najpierw nie chcą mi się zdjęcia do posta dodawać, a jak w końcu po długiej walce uda mi się je jakoś załadować, to ich jakość znacznie odbiega od oryginału. Chyba coraz bardziej dojrzewam do myśli o wykupieniu własnej domeny, bo każdy kolejny post kosztuje mnie masę nerwów i czasu, a przecież nie o to chodzi. Czy Wam blogger też tak wariuje?
* omc - o mało co
** pż - prawie że
Miłego dnia!
Marta
poniedziałek, 21 października 2013
Każdemu jego zestaw must have
Uwielbiam leniwe poranki. Najlepiej ze śniadaniem w łóżku :)
Ostatnio było dużo zdjęć więc dziś tylko trzy, robione na szybko, bo kawa stygnie. A na nich piękna poducha w szare zygzaki, którą dostałam w prezencie od Damar. Drugą poduchę zrobiłam z podkładki na stół. Miałam tylko jedną i do niczego mi nie pasowała więc po kilku latach nieużywania postanowiłam oderwać metkę i dać jej nowe życie :) I tak paski z kropkami musiały się polubić. Moim zdaniem całkiem nieźle się komponują.
A poranną kawkę pijam ostatnio z nowego, ulubionego kubka z Muminkiem, wygranego u Dotdesign. Motto na kubku dobrze mnie nastraja ;)
A poranną kawkę pijam ostatnio z nowego, ulubionego kubka z Muminkiem, wygranego u Dotdesign. Motto na kubku dobrze mnie nastraja ;)
Zapomniałam przedstawić miśka. Nie, nie jest to maskotka, z którą śpimy :) Ponieważ co chwila wpadają do nas w odwiedziny różne dzieciaki, mamy w domu zestaw must have dla najmłodszych. W skład zestawu wchodzą m.in. trzy miśki, stos książeczek, hurtowa ilość kredek i kartek do rysowania. Do tego niczym nieograniczona wyobraźnia i kreatywność. I tym sposobem produkowałyśmy ostatnio z moją 2,5 letnią siostrzenicą naklejki DIY. Dobrze, że miałam papier etykietowy i flamastry. Ale to już zupełnie inna historia ;)
Miłego dnia!
Marta
sobota, 19 października 2013
Bo to był wiewiórek ;)
Dziś miał być post o czymś zupełnie innym, ale... Zawsze jest jakieś "ale" :)
Byłam dzisiaj na wspaniałym spacerze w moim ulubionym parku. Jest to miejsce, w którym się wychowałam. Chodziłam tu z rodzicami na spacery, z koleżankami na wagary, z harcerzami na zbiórki, z kolegami na piwo, z przyszłym mężem na randki... itd. Tu uczyłam się jeździć na rowerze i na łyżwach, grałam w podchody i urządzałam pikniki. Znam każdy zakamarek i każdy krzak w tym parku i jestem zachwycona tym, że znowu mieszkam niedaleko. Park jest wielki, trochę dziki, pełen uroczych jeziorek, mosteczków i
wiewiórek. Jesienią wygląda naprawdę magicznie, zwłaszcza, gdy się
zejdzie z głównych alejek.W trzy godziny napstrykałam prawie cztery setki zdjęć i częścią się z Wami podzielę. Bardzo się ograniczałam, naprawdę bardzo, ale ciężko mi było się zdecydować więc uprzedzam - dziś będzie dużo zdjęć ;)
Jeśli komuś przyjdzie do głowy, żeby siłować się z wiewiórką, to musi być przygotowany, na argument ostateczny. Niestety w jego posiadaniu jest wiewiórka, a ów argument to ostre pazurki i jeszcze ostrzejsze ząbki. Jak się zwierzaka za długo zwodzi, to się może wkurzyć i użyć ;) Mój rudzielec do cierpliwych nie należał, ale jakoś uszłam z paluchami. To musiał być wiewiór, bo przecież kobiety bardziej cierpliwe są. W końcu całe życie ćwiczą na swoich facetach :)
A jak Wam mija weekend?
Miłego dnia!
Marta
Subskrybuj:
Posty (Atom)