wtorek, 27 grudnia 2011

Chwilo trwaj!

Jak minęły Wam Święta? Nasze były baaardzo rodzinne, ale inaczej się nie da, skoro rodzinka taka liczna:) I okazało się, że chyba jednak byliśmy grzeczni w tym roku, bo znaleźliśmy pod choinką dużo wspaniałych prezentów.
Po maratonie rodzinnych spotkań postanowiliśmy wczoraj wieczorem poleniuchować w domu, przy choince, delektując się gorącą herbatą z pomarańczą i goździkami. A ja testowałam statyw do aparatu, który dostałam w prezencie od Adama. Teraz już nie mam wymówek i muszę w końcu nauczyć się robić porządne zdjęcia:)




A na koniec jeszcze jeden muchomorek. W tym roku na naszej choince wyrosło ich trochę i aż się proszą, żeby je obfotografować.


Chociaż Święta już się skończyły, życzę nam wszystkim, aby ich atmosfera trwała jak najdłużej.

Miłego dnia!
Marta

środa, 21 grudnia 2011

Grzaniec - dobry na wszystko

Choróbsko zmogło mnie na dobre. Wszelkie domowe sposoby leczenia zawiodły i po raz pierwszy od dobrych kilku lat poddałam się i wylądowałam u lekarza. Efekt jest taki, że po trzech dniach siedzenia w domu, łykania antybiotyku, syropków i innych takich, nadal boli mnie gardło, mam zawalone zatoki, kaszel jak gruźlik i gorączkę. I szlag trafił przygotowania do Świąt. Nie ma choinki, pierniczków, ani żadnych świątecznych akcentów :( No może poza poisencją zwaną potocznie gwiazdą betlejemską, którą dostałam ostatnio w prezencie od przyjaciół.


Najgorsze jest to, że nie ma również prezentów. Zwykle staram się zamknąć temat gwiazdkowych zakupów do końca listopada, ale w tym roku porażka na całej linii. Rodzinko kochana, mam nadzieję, że Św. Mikołaj załatwi tę sprawę za mnie i coś fajnego Wam przyniesie.
Ciekawa jestem, czy jesteście lepiej przygotowani niż ja. Tych, którzy już upolowali świąteczne podarunki, zachęcam do lektury mojego tekściku na temat pakowania prezentów.


Postanowiłam umilić sobie nieco ten czas chorowania i przygotowałam pyszne lekarstwo - grzane wino :) I co z tego, że młoda godzina. Przecież jestem chora i nigdzie się nie wybieram.







Trzymajcie się ciepło i niech żadne choróbska Was nie dopadną. Na pewno jeszcze przed Świętami tu zajrzę więc życzenia będą później.

Miłego dnia!
Marta

środa, 14 grudnia 2011

Dzisiaj rządzi czerwony

Nie Czerwony Kapturek i nie czerwony autobus. Nie myślę o czerwonym barszczu, ani o zespole Czerwony Tulipan, którego poezję śpiewaną bardzo Wam polecam. Dziś chodzi o czerwony kolor w mieszkaniu. Oto jest.


I jest to dość zaskakujące. Po pierwsze dlatego, że nie lubię czerwonego koloru. Zwłaszcza w odcieniu czerwieni strażackiej, który jest chyba najpopularniejszy.
Po drugie, ponieważ dekoracje częściowo nawiązują już do Świąt, a ja właściwie o Świętach jeszcze nie zaczęłam myśleć i wydają mi się one bardzo odległe.
Po trzecie, bo gdy zdarzyło mi się pomyśleć o Świętach, to w kontekście udekorowania domu na biało. Biało!!!

Uznałam, że skoro mam chyba zapalenie gardła, bo nie mogę przełykać i wydobyć z siebie głosu, to znaczy, że jednak nadeszła zima. A skoro zima, to wrzosy na komodzie przestały być na czasie i nadszedł czas na zmiany.
Ostatnio, wracając z pracy, ogołociłam co nieco krzak pod sąsiednim blokiem i stąd te kolorowe badyle. Normalnie chyba dostanę kiedyś jakiś mandat za niszczenie zieleni, ale takie były ładne, że nie mogłam się oprzeć.








Zdjęcia jak widać robione wieczorową porą, czyli szału nie ma. Udawajmy więc, że przynajmniej są nastrojowe. Pojawił się też Św. Mikołaj, żeby nastrój zbliżających Świąt stał się bardziej namacalny.
Może dzięki temu się zmobilizuję i pomyślę w końcu konkretniej o tych białych dekoracjach. Zwłaszcza, że o ubieraniu domu na Święta sama w tym artykule ostatnio napisałam ;) Tych, co jeszcze nie czytali, zapraszam do lektury.

Miłego dnia!
Marta

piątek, 2 grudnia 2011

Żyj kolorowo

No i mamy grudzień. Na dworze zimno i ponuro. Jak rano wstaję - ciemno. Jak wychodzę z pracy - ciemno. Dookoła jakoś tak ponuro więc w ramach zwalczania jesienno-zimowej chandry postanowiłam zaaplikować sobie kurację koloroterapii. Patrząc na takie zdjęcia od razu robi się weselej:











Zdjęcia wyszperałam gdzieś w necie.Patrząc na ostatnią fotkę przypomniałam sobie, że taki sam wielki kolorowy parasol jest gdzieś u moich rodziców. Chyba muszę go od nich wydębić:)

Miłego dnia!
Marta

niedziela, 27 listopada 2011

Co ciekawego dziś w gazecie?

Może się tak zdarzyć, że aż do wiosny nie będzie odpowiedniego światła, żeby w niektórych kątach naszego mieszkania zrobić jako takie zdjęcia. A przecież miałam pokazać tapetę w przedpokoju. Trudno, jest jak jest. W świetle żarówki kąt wieszakowy prezentuje się obecnie tak:


Trochę problemów sprawiło nam oklejenie drzwiczek do rozdzielni. Tak się składa, że klej do tapet niespecjalnie trzyma się gładkich, metalowych powierzchni. Na szczęście klej do decoupage'u dał radę. Ciekawe na jak długo;)
"Gazeta" nadaje się raczej do oglądania niż do czytania. Tekst to urywki jakiś artykułów bez sensu, za to pisanych ładną czcionką. Ale obrazki są super.


Nie mogę znaleźć ładnego wieszaka. Marzy mi się taki z ceramicznymi gałkami, ale jeszcze chyba nie wyprodukowali tego idealnego:) Póki co powiesiliśmy stary wieszak i tym samym zamieniliśmy jeden problem na drugi. Teraz jest już gdzie powiesić kurtki, ale za to zaczęliśmy się martwić, że ta prowizorka zostanie z nami na długie lata.
Rozmyślamy też nad ławeczką. Chciałabym, żeby miała pod spodem zamykane szafki na buty, a wszystkie ławeczki jakie widzieliśmy w sklepach mają otwarte półki. Chyba nie pozostanie nam nic innego, jak zbudowanie jej samodzielnie, tzn. rękami Adama.


Gdzieś, kiedyś, ktoś anonimowy napisał w komentarzach, że nasze mieszkanie jest strasznie blade i nie ma w nim kolorów. Robiąc remont uznaliśmy, że styl skandynawski najbardziej odpowiada naszym obecnym gustom i faktycznie jako baza króluje u nas biel i pastele. Nie oznacza to jednak, że nie lubimy i nie mamy w domu kolorów. Prawda jest taka, że wciąż się urządzamy i dużej części mieszkania jeszcze nie widzieliście, bo nie wrzuciłam tu zdjęć. Na fotkach przedpokoju możecie zobaczyć dywan w kolorze bakłażana. W jadalni mamy malinowe zasłony. W salonie stoi bordowa kanapa i stara drewniana szafa. Dzięki jasnemu tłu akcenty kolorystyczne są bardziej wyeksponowane, a jednocześnie nie przytłaczają wnętrza.
Kolor przewija się także w sezonowych dekoracjach. Tak już mam, że znoszę w tym celu do domu różne przydasie. Dzięki temu, chociaż na dworze dziś strasznie ponuro, w naszym mieszkanku wciąż jest złota jesień.








Trzymajcie się ciepło. Nie dajcie się ponurym, listopadowym nastrojom i choróbskom.

Miłego dnia!
Marta

środa, 23 listopada 2011

Prywatny salon SPA

Jakiś czas temu trochę się pozmieniało w naszej łazience. Oczywiście inaczej niż zakładał pierwotny plan, ale to już raczej nikogo nie dziwi. 
Chcieliśmy przesunąć kaloryfer bardziej nad wannę, tak żeby wygodnie móc powiesić szafkę i zamontować wieszaki na ręczniki. No i zgodnie z zasadą, że kaloryfery to jakaś nasza zmora w tym mieszkaniu, czekała nas masa nerwów. Pan hydraulik ze spółdzielni przyszedł, obejrzał i powiedział, że zrobi. Pięknie. Miał zadzwonić za kilka dni i powiedzieć kiedy się zjawi. Już gorzej. Potem sami przez ponad miesiąc wydzwanialiśmy do niego, a on za każdym razem zwodził nas że za kilka dni przyjdzie. Nie przychodził. Beznadziejnie. W międzyczasie próbowaliśmy umówić się z innymi hydraulikami - bezskutecznie. Aż pewnego pięknego październikowego dnia okazało się, że sezon grzewczy należy uznać za rozpoczęty i z przesuwania kaloryfera nici. No i d... W rozgrywkach kaloryferowych między nami a spółdzielnią jest 1:1, z kuchnią się udało, z łazienką przegraliśmy.
Ale ponieważ ja uparta jestem, to szafka musiała i tak zawisnąć. Trzeba było odkręcić uchwyty, bo inaczej drzwiczki wyrąbałyby nam dziurę w ścianie, ale się udało. W końcu 1 cm zapasu z każdej strony to kupa miejsca:) Dzięki temu z blatu mogła zniknąć wystawa kosmetyków, a w ich miejsce zagościły dekoracje i świeczniki.


Nowy wygląd zyskała też kącik pralniczy. Adam zabudował go blatem. Teraz musimy jeszcze zamontować szufladkę nad pralką i zamówić wyplatany na wymiar kosz na brudne ciuchy, który stanie między pralką a wanną, pod małym blacikiem. Zastanawiam się czy pralkę też zasłaniać zasłonką. Chodzi za mną pomysł, żeby okleić ją jakoś fajnie. Chyba znowu za dużo inspirujących zdjęć się naoglądałam:)



Jak tak patrzę na te fotki to widzę, że na nic moje kombinowanie z licznymi opcjami aparatu. Kolor ścian nie jest nawet zbliżony do rzeczywistego, a drewno ma jakiś dziwnie pomarańczowy odcień:( Brak dobrego światła to ZŁO! Za to białe kafelki cegiełki i umywalka błyszczą jak w najlepszej reklamie jakiegoś cudownego środka do czyszczenia powierzchni:)



Chyba już kiedyś pisałam, że docelowo zasłonki mają być inne. Ale póki co, nawet nie znalazłam odpowiedniego materiału więc o szyciu już nie wspomnę. I chociaż co chwila zmieniam różne dodatki (jak np. wazon z butelki po starym syfonie), to pewne elementy, np. lawendowe motywy chyba nie przestaną się pojawiać i dobrze by było, gdyby zasłonki jakoś się do tego dopasowały.




A na koniec pokarzę jeszcze moje cudnej urody pudełko na korale. Chociaż ta puszka jest duża, to i tak ledwo je mieści. Muszę jednak powiesić jakieś wieszaczki, żaby było wygodniej odnaleźć odpowiednią biżuterię, ale jeszcze nie obmyśliłam na nie miejsca.


A teraz uciekam się pluskać w moim domowym SPA. Łazienki królewskie to to nie są, ale wersji bardzo mini też jest fajnie:)

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...