Jakiś czas temu trochę się pozmieniało w naszej łazience. Oczywiście inaczej niż zakładał pierwotny plan, ale to już raczej nikogo nie dziwi.
Chcieliśmy przesunąć kaloryfer bardziej nad wannę, tak żeby wygodnie móc powiesić szafkę i zamontować wieszaki na ręczniki. No i zgodnie z zasadą, że kaloryfery to jakaś nasza zmora w tym mieszkaniu, czekała nas masa nerwów. Pan hydraulik ze spółdzielni przyszedł, obejrzał i powiedział, że zrobi. Pięknie. Miał zadzwonić za kilka dni i powiedzieć kiedy się zjawi. Już gorzej. Potem sami przez ponad miesiąc wydzwanialiśmy do niego, a on za każdym razem zwodził nas że za kilka dni przyjdzie. Nie przychodził. Beznadziejnie. W międzyczasie próbowaliśmy umówić się z innymi hydraulikami - bezskutecznie. Aż pewnego pięknego październikowego dnia okazało się, że sezon grzewczy należy uznać za rozpoczęty i z przesuwania kaloryfera nici. No i d... W rozgrywkach kaloryferowych między nami a spółdzielnią jest 1:1, z kuchnią się udało, z łazienką przegraliśmy.
Ale ponieważ ja uparta jestem, to szafka musiała i tak zawisnąć. Trzeba było odkręcić uchwyty, bo inaczej drzwiczki wyrąbałyby nam dziurę w ścianie, ale się udało. W końcu 1 cm zapasu z każdej strony to kupa miejsca:) Dzięki temu z blatu mogła zniknąć wystawa kosmetyków, a w ich miejsce zagościły dekoracje i świeczniki.
Nowy wygląd zyskała też kącik pralniczy. Adam zabudował go blatem. Teraz musimy jeszcze zamontować szufladkę nad pralką i zamówić wyplatany na wymiar kosz na brudne ciuchy, który stanie między pralką a wanną, pod małym blacikiem. Zastanawiam się czy pralkę też zasłaniać zasłonką. Chodzi za mną pomysł, żeby okleić ją jakoś fajnie. Chyba znowu za dużo inspirujących zdjęć się naoglądałam:)
Jak tak patrzę na te fotki to widzę, że na nic moje kombinowanie z licznymi opcjami aparatu. Kolor ścian nie jest nawet zbliżony do rzeczywistego, a drewno ma jakiś dziwnie pomarańczowy odcień:( Brak dobrego światła to ZŁO! Za to białe kafelki cegiełki i umywalka błyszczą jak w najlepszej reklamie jakiegoś cudownego środka do czyszczenia powierzchni:)
Chyba już kiedyś pisałam, że docelowo zasłonki mają być inne. Ale póki co, nawet nie znalazłam odpowiedniego materiału więc o szyciu już nie wspomnę. I chociaż co chwila zmieniam różne dodatki (jak np. wazon z butelki po starym syfonie), to pewne elementy, np. lawendowe motywy chyba nie przestaną się pojawiać i dobrze by było, gdyby zasłonki jakoś się do tego dopasowały.
A na koniec pokarzę jeszcze moje cudnej urody pudełko na korale. Chociaż ta puszka jest duża, to i tak ledwo je mieści. Muszę jednak powiesić jakieś wieszaczki, żaby było wygodniej odnaleźć odpowiednią biżuterię, ale jeszcze nie obmyśliłam na nie miejsca.
A teraz uciekam się pluskać w moim domowym SPA. Łazienki królewskie to to nie są, ale wersji bardzo mini też jest fajnie:)
Miłego dnia!
Marta