niedziela, 1 listopada 2015

Drzwi nr 43 i bonus

Lubię zaglądać do starych kościołów. Lubię zarówno te malutkie kościółki, jak i wielkie świątynie. Lubię ich atmosferę i światło wpadające przez wysokie okna. Lubię oglądać stare malowidła, rzeźbione stalle i ambony, wzorzyste posadzki. Lubię odczytywać łacińskie inskrypcje. Lubię tę często niezwykłą architekturę. Lubię wielkie gotyckie katedry, w których jedyną ozdobą są strzeliste kolumny i niezwykłe łuki sklepień. Lubię też fotografować drzwi kościołów, bo zazwyczaj są pięknie zdobione. Dlatego dziś oprócz zdjęcia drzwi jest również zbliżenie na detal.

Wrocław / Polska



Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

piątek, 30 października 2015

Jesień kulkami się toczy

Każdemu zdarza się dostać nietrafiony prezent, z którym nie wiadomo co zrobić. Znacie to? Jeśli tak, to szybko o tej sytuacji zapomnijcie, bo dziś chcę napisać o prezencie, który dostałam od przyjaciół dwa lata temu i który był spełnieniem jednego z moich licznych, małych marzeń. Od dwóch lat mój prezent jest w codziennym użyciu. Trudno mi wyobrazić sobie wieczór bez niego. Jesteście ciekawi co to takiego?

Mowa o łańcuchu świecących kul, czyli cotton ball lights, który wisi sobie na lustrze i wita wszystkich już od progu. Stało się rytuałem w naszym domu, że odpalamy lampki codziennie wieczorem, żeby oświetlały nam przedpokój. Ale, ale... przez te dwa lata kulki się u nas rozmnożyły (niestety nie przez pączkowanie, bo już bym miała hodowlę) i w przedpokoju świecą dzisiaj dwa łańcuchy. Ich światło jest idealne na umilanie jesiennych wieczorów i pochmurnych dni. Zresztą sami zobaczcie.




Co jakiś czas podpytujecie mnie, gdzie można kupić takie świecące kule. Śpieszę donieść, że na stronie cottonballlights.pl znajdziecie wszystko czego potrzebujecie. Możecie wybrać sobie różne długości łańcuchów i samodzielnie skomponować swój zestaw kolorystyczny. A na dokładkę, mimo że do gwiazdki jest jeszcze trochę czasu, czeka na Was rabat!
 
Jeśli więc marzycie o łańcuchu do swojego domu, albo chcielibyście komuś sprawić wymarzony prezent, jaki ja dostałam od przyjaciół, to wystarczy, że skorzystacie z magicznego zaklęcia:
 
"blogiwnętrzarskieCBL" i dostaniecie 10% zniżki na zakupy.

Zaklęcie działa do końca listopada więc korzystajcie, bo po tym czasie czar pryska ;)

Miłego dnia!
Marta

poniedziałek, 26 października 2015

Krok w stronę boho

Lubię moją malutką, minimalistyczną sypialnię. Pokój jest naprawdę niewielki i połowę miejsca zajmuje łóżko (tak, dobrze widzicie, że sięga od ściany do ściany). Staram się, nie gromadzić tu zbyt wielu dekoracji, które dodatkowo optycznie zmniejszałyby przestrzeń i ograniczam się jedynie do przechowywania różnych dupereli na półkach nad komodą. Białe meble i białe ściany dodatkowo odbijają światło i dzięki temu pokój wydaje się nieco większy niż jest w rzeczywistości. Jest prosto i minimalistycznie.

Tak urządzony pokój ma dodatkową zaletę. Kiedy najdzie mnie ochota na zmiany, wystarczy dodać kilka drobiazgów i sypialnia zupełnie zmienia klimat. Ponieważ pochmurna i deszczowa jesień nastraja do wylegiwania się w łóżku, postanowiłam zaszaleć nieco z jego aranżacją.  Poszłam w stronę stylu boho. Mięciutkie poduchy aż się proszą, żeby w nich zalec. Wiem co mówię, bo musiałam ostro walczyć z mężulkiem, żeby nie rzucał się na łóżko póki nie zrobię kilku zdjęć na bloga. Poniżej dowody, że wygrałam ;)
 








Do tego, żeby odmienić sypialnię potrzebowałam przede wszystkim tekstyliów. Jako kolory przewodnie wybrałam te, które pojawiają się na dywanie - zgaszone odcienie pudrowego różu, fuksji i błękitu. Dorzuciłam trochę beżu i bieli. Kolory te pojawiają się na narzutach, poduszkach, łapaczu snów, a nawet świecach i żywych kwiatach. 
Ponieważ zagłówek jest zrobiony z dech, a obok stoi wiklinowy kosz, uznałam, że dobrze będzie dodać również trochę naturalnych dodatków, dlatego na parapecie pojawiły się butle z szyszkami w rozmiarze xxl i gałązkami przyniesionymi ze spaceru. Zauważyliście jak białe kuleczki na gałązkach fajnie współgrają ze świecącymi kulami cotton balls? 
W stylu boho nie może zabraknąć motywów kwiatowych, które u mnie występują w postaci zdjęcia w ramie i wzorów ręcznie malowanych na poduszkach. Są też żywe rośliny zgrupowane na parapecie, które z kolei komponują się z zielonymi pasami na dywanie. Podoba mi się jak wszystko kolorystycznie ze sobą współgra.

Do prawdziwego stylu bohemy, przepełnionego wzorami, kolorami i zdobieniami jest jeszcze bardzo daleko, ale obawiam się, że moja mała sypialnia raczej by tego bogactwa nie zniosła. Wystarczy mi na razie ten mały kroczek. Na pewno to nie jest rozwiązanie na stałe, ale na jesień jest w sam raz. 

Poniżej zrobiłam dla was zestawienie zdjęć przed i po. Ciekawa jestem, czy was też czasem nachodzi ochota na zmiany i czy pozwalacie sobie na takie aranżacyjne eksperymenty?


Miłego dnia!
Marta

niedziela, 25 października 2015

Drzwi nr 42

Zawsze kiedy natrafiam na takie drzwi w zwykłej, mieszkalnej kamienicy, w jakiejś bocznej uliczce, zachwycam się nie tylko ich urodą, ale także faktem, że komuś chciało się je uratować i tak pięknie odrestaurować. O ileż prościej byłoby nie cackać się ze zniszczonym drewnem i nadgryzionymi przez ząb czasu rzeźbieniami portalu. Można by to wszystko wymienić na coś nowego, bardziej współczesnego, tańszego i wymagającego mniej roboty. A jednak są ludzie, którym się chce, którzy uważają, że warto i którym nie straszny jest czas oraz ogromny nakład pracy, jakiego wymaga przywrócenie dawnej świetności.

Gdy próbowałam zrobić zdjęcie tym drzwiom, co chwilę wchodził mi w kadr pan, który tuż obok wyładowywał zakupy z bagażnika samochodu. Myślałam, że sobie pójdzie, ale okazało się, że czekał aż skończę fotografować detale, ponieważ chciał wejść przez te drzwi do swojego domu. I tak oto poznałam właściciela kamienicy, z którym nawiązałam bardzo miłą rozmowę. Okazało się, że trafiłam właśnie na takiego człowieka, o którym napisałam wyżej. Z dumą opowiadał mi jak wspólnie ze snycerzem starali się uratować jak najwięcej detali i zachować oryginalne, stare drzwi. Podobno w trakcie ich restaurowania znaleźli podpis rzemieślnika, który je zrobił. Stąd wiadomo, że drzwi pochodzą z 1782 roku. A ten niesamowity, bogaty w rzeźbione detale portal uchodzi ponoć za najpiękniejszy w mieście. I choć jest w Ołomuńcu wiele wspaniałych budowli i ciekawych drzwi, to faktycznie drugiego takiego zwieńczenia nigdzie nie spotkałam.

Ołomuniec (Olomouc) / Czechy


Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

piątek, 23 października 2015

Ale to już było - W skandynawskim stylu

Doszły mnie słuchy, że niektórym zamiast pysznego ciasta gruszkowego, o którym pisałam w poprzednim wpisie, wychodzi zakalec :( Sprawdziłam jeszcze raz, czy nie pomyliłam się w przepisie, ale wszystko się zgadza. Sytuacja ta wydaje się dość paradoksalna, ponieważ zwykle to ja mam talent do produkowania zakalców (dlatego tak rzadko podejmuję próby pieczenia ciast) i ten przepis jest jednym z nielicznych, który mi zawsze wychodzi. Nie wiem co o tym myśleć.

Na osłodę zapraszam was dziś do lektury artykułu, który popełniłam dla portalu Zwierciadło.pl już 4 lata temu. Szmat czasu minął, ale tekst jest nadal aktualny, bo uwielbienie dla skandynawskiego designu wciąż nie mija. A gdyby ktoś dopiero zaczynał przygodę z tym stylem urządzania wnętrz, to poniższe wskazówki na pewno będą pomocne.

---

Idzie zima – nie da się ukryć. Na dworze coraz chłodniej, dni coraz krótsze. Można by pomyśleć, że jedynym ratunkiem dla przetrwania tego czasu jest wyjazd do ciepłych krajów, albo zapadnięcie w zimowy sen. Pierwsze rozwiązanie może zrujnować nasz domowy budżet, a drugie – no cóż, natura poskąpiła nam takiej możliwości. Nie pozostaje nam nic innego, jak znaleźć trzecie, np. zmienić coś w naszym otoczeniu, tak aby łatwiej przetrwać zimowy czas. Na szczęście inspiracji nie musimy daleko szukać. Wystarczy przyjrzeć się jak radzą sobie nasi sąsiedzi zza morza i zaczerpnąć nieco ze skandynawskiego stylu urządzania wnętrz. 

Jego kwintesencją jest łączenie estetyki i funkcjonalności. Chodzi o to, aby wnętrza i przedmioty były nie tylko piękne, ale również wygodne i praktyczne. Dominują jasne kolory: biel, gołębie szarości, delikatne róże i błękity. Wszystko, co odbija światło, jest mile widziane. Oczywiście można pójść „na całość” , złapać za pędzel i przemalować  na biało ściany, podłogi i meble. Ale to rozwiązanie dość radykalne i nie dla każdego. Mniej odważni mogą skupić się na dodatkach. Tutaj jednak też trzeba kierować się kilkoma zasadami. 

Skandynawowie mają bzika na punkcie ekologii i naturalnych materiałów. W ich domach króluje drewno, ceramika i tkaniny z lnu i bawełny. Dzięki temu wnętrza są bardzo przytulne. Naśladując ten styl można zaszaleć z poduszkami, puchatymi kocami i narzutami wyglądającymi jak przerośnięte swetry. Wystarczy wyobrazić sobie zimowy wieczór, gdy za oknem hula wiatr i sypie śnieg, a my zakopani w miękkie koce, z kubkiem gorącej herbaty grzejemy się w świetle świec. Bo  świece, to kolejny nieodzowny element tego stylu. Ich blask przeplata się z ciepłym światłem licznych lampek i kinkietów. Jednemu, górnemu źródłu światła  mówimy stanowcze „nie”. 

Skandynawowie mają niesamowitą łatwość łączenia starego z nowym. Meble po przodkach, przeplatają z tymi ze współczesnych sieciówek. Jeśli więc jesteś szczęśliwym posiadaczem szafy po dziadku lub maszyny do szycia po babci, spróbuj wkomponować je we wnętrze. Dodaj do tego jakiś klasyk designu, np. któreś z krzeseł zaprojektowanych przez małżeństwo Eames'ów lub wieszak nazwany przez nich Hang it all i możesz poczuć się niczym mieszkaniec koła podbiegunowego.

A gdy już przyzwyczaisz się do jasnych barw, świeczników, białej zastawy stołowej i drewnianych komódek i półek, to wystarczy ciepłe koce wymienić na tkaniny w drobne kwiatki i jesteś gotowy na przyjście wiosny.

---





Artykuł znajdziecie również tutaj, a wszystkie zdjęcia wraz z odnośnikami do źródeł są na mojej tablicy Pinterest.

No i jak tam, są tu jacyś wielbiciele stylu skandynawskiego?

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...