Ale się porobiło. Sześć lat blogowania, a tak długiej przerwy w pisaniu jeszcze chyba nie było. Mogliście sobie ode mnie odpocząć przez trzy tygodnie i wykorzystać ten czas na realizację noworocznych postanowień. To jak? Kto zamiast siedzieć godzinami przed ekranem wyciskał siódme poty na siłowni, czytał książki lub spędzał więcej czasu z rodziną? A może macie jakieś bardziej nietypowe postanowienia?
Ja w tym roku po raz pierwszy zrobiłam kilka drobnych postanowień noworocznych i jak na razie wytrwale je realizuję. Mam nadzieję, że zapał nie zniknie mi wraz z końcem stycznia ;)
A póki co z domu znikają po kolei świąteczne dekoracje. Nie ma już choinki, pierniczków i koronkowych gwiazdek. Zanim je sprzątnęłam, zrobiłam kilka zdjęć, które tu dziś zamieszczam ku pamięci. Ostały się jeszcze jedynie liczne światełka, które wciąż umilają nam wieczory.
Zaczęło się też hurtowe znoszenie do domu świeżych kwiatów. Pierwsze hiacynty i bukiet tulipanów zdążyły już przekwitnąć. Do wiosny zdążę zbankrutować, bo kwiaty i książki to rzeczy, na które jestem w stanie przepuścić każde pieniądze. A że wieczory ciągle są jeszcze na tyle długie, że sprzyjają czytaniu, to nie tylko kwiatów, ale też książek przybywa. W naszej wielkiej biblioteczce zaczęło już brakować miejsca. Ale może pokażę ją innym razem, a póki co zapraszam na migawki z przedpokoju i słonecznej jadalni.
Zaczęło się też hurtowe znoszenie do domu świeżych kwiatów. Pierwsze hiacynty i bukiet tulipanów zdążyły już przekwitnąć. Do wiosny zdążę zbankrutować, bo kwiaty i książki to rzeczy, na które jestem w stanie przepuścić każde pieniądze. A że wieczory ciągle są jeszcze na tyle długie, że sprzyjają czytaniu, to nie tylko kwiatów, ale też książek przybywa. W naszej wielkiej biblioteczce zaczęło już brakować miejsca. Ale może pokażę ją innym razem, a póki co zapraszam na migawki z przedpokoju i słonecznej jadalni.
Większość z was zdążyła mnie już na tyle poznać, że wiecie, że nie
znoszę zimy. Męczy mnie i nastraja depresyjnie. Czekam niecierpliwie
żeby słoneczne dni stały się normą, na świergot ptaków o poranku i na to,
że będę mogła schować ciepłe kurtki na dno szafy. Byle do wiosny!
Miłego dnia!
Marta
Świąteczne dekoracje zniknęły i u mnie (no dobra, został tylko ulubiony jelonek i biały lampion, ale jako, że nie mam co innego postawić na parapecie, te przedmioty zajmują ładnie miejsce... i w sumie takie całoroczne się wydają), jak tylko przestanie mrozić to i doniczkowa choinka wywędruje na balkon (na razie stoi taka rozebrana i raz na jakiś czas zgubi kilka igiełek).
OdpowiedzUsuńNie martw się, patrząc na prognozy będzie coraz cieplej, a przymrozki mają występować już raczej nocami:) Sama za zimą nie przepadam. Taka przygnębiająca stagnacja u mnie... ale trzeba o dobry humor dzielnie walczyć:)
Serdeczności!
Ja jestem jak bateria słoneczna - ładuję się i zbieram pozytywną energię, gdy świeci słońce :))) Oby już szybko było go więcej.
UsuńPozdrowienia Marta! Piękne zdjęcia cieszą oko :)
OdpowiedzUsuńDzięki Kasiu, buziaki :)
UsuńFajnie tutaj u Ciebie :) Ja też mam kilka postanowień noworocznych, ale już widzę, że będzie ciężko coś zrealizować
OdpowiedzUsuńNo nie, nie poddawaj się jeszcze. To dopiero końcówka stycznia!
UsuńMogłabym dokładnie zacytować Twój post u siebie ;) bo większość pasuje jak ulał, ale z jednym wyjątkiem, częściej piszę, pozostałe się zgadza ;)mam i ja swoje postanowienia, chociaż nie lubię tego słowa, wole to nazywać celami, marzeniami, możliwościami, czymkolwiek, ale samo słowo "postanowienia" jednak najlepiej pasuje, koniec stycznia nadchodzi a ja się rozkręcam,czego i tobie życzę, a na depresję polecam witaminę d3+k2, mocno podnosi do lotu i zdrowie i humor :)
OdpowiedzUsuńserdeczności!
Już doszłam do tego, że powinnam sobie "podrasować" chemię w mózgu i łykam te witaminki. Mam nadzieję, że pomogą na lepszy nastrój.
UsuńNa listę celów zwykle wciągałam częstsze pisanie, ale ponieważ co roku nie udaje mi się tego zrealizować, to w tym roku odpuściłam, żeby nie mieć znowu wyrzutów sumienia ;)
Też jej nie lubię - albo ona mnie nie lubi - i dlatego tak. brrr
OdpowiedzUsuńJa też pooooowoli zdejmuje dekoracje.
Ona nie lubi mnie... o tym nie pomyślałam. To w sumie fajna teoria :)
UsuńJa póki co trzymam się swojego noworocznego postanowienia i ostro pracuję nad sylwetką - ciekawa jestem ile wytrwam :P P.S. Też już nie mogę doczekać się wiosny! Jak dla mnie zima mogłaby być tylko w okresie świąteczno-sylwestrowym :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, zima jest OK gdzieś w okolicy Świąt i najlepiej tylko w górach :)
Usuńja na ksiązki i herbate potrafię duzo wydać ;p
OdpowiedzUsuńJak się tak zastanowić, to na książki wydaję dużo więcej kasy niż na rzeczy do domu, ciuchy i kosmetyki. To chyba nie jest normalne...
UsuńJa też nie lubię zimy...
OdpowiedzUsuńwitam w klubie :) i pomyśleć, że jak byłam dzieckiem to nie umiałam się zdecydować, czy bardziej lubię zimę, czy lato... ech starość ;)))
UsuńJa już mam dosyć tej zimy, a jak pomyśle sobie ile to jeszcze może potrwać...
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Nie idźmy tą drogą. Na pewno już wkrótce będzie pięknie, ciepło i zielono
UsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję :)
Usuńa ja lubię :) i te wieczorne pełne śniegu spacery :D
OdpowiedzUsuńwieczorne spacery i śnieżną zimę wokół tez lubię... tak gdzieś w okolicy sylwestra i koniecznie w górach ;)
UsuńWitam. Fajowy blog :) zakochałam się w z Pani gałkach kuchennych. Proszę mi zdradzić nazwę lub gdzie mogę je dostać? Będę baaardzo wdzięczna.
OdpowiedzUsuńJa tam uwielbiam zimę ;)
OdpowiedzUsuńŁadne te dekoracje. Świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńMam identyczne cotton balls :) Uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuń