Kiedy byłam mała babcia uczyła mnie różnych, niezbędnych każdej kobiecie umiejętności. Szycie na starym singerze było super. Oczywiście nie o samo szycie chodziło, ale o jak najszybsze ruszanie pedałem napędzającym całe to ustrojstwo ;) Jak się domyślacie tempo niespecjalnie przekładało się na jakość szycia, ale babcia wykazywała ogromne pokłady cierpliwości i jakoś nam szło. Program nauk obejmował również haftowanie pięcioma tysiącami różnych ściegów oraz szydełkowanie. Pamiętam, że nawet jakieś słupki mi wychodziły, ale umiejętność ta słabo się utrwaliła i szydełko służy mi teraz tylko do naprawiania pozaciąganych swetrów (czyli przeciągnięcia zaciągniętej nitki na lewą stronę) lub wyciągania czegoś z trudno dostępnych zakamarków.
Kiedy więc ostatnio napatrzyłam się na piękne szydełkowe żołędzie prezentowane przez dziewczyny na niektórych blogach, to troszkę załamałam ręce nad zaprzepaszczonym talentem. Bo gdybym umiała, to bym se wydziergała, a że nie umiem, to pozostaje mi tylko... wykombinować rozwiązanie zastępcze.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wyciągnęłam skrawki materiałów przechowywane od stuleci na taką właśnie okoliczność. Do tego igła, nitka, trochę waty i oto są - moje żołędzie hand made.
Ze zrobieniem takich żołędzi każdy sobie poradzi. Nie jest nawet konieczna znajomość żadnego z pięciu tysięcy ściegów. Wystarczy zszyć materiał na okrętkę, schować ścieg pod czapeczką i gotowe. Tadam!
P.S. Nie myślcie sobie jednak, że babcia uczyła mnie tylko takich prozaicznych rzeczy, z których nic nie zapamiętałam. Grałyśmy też razem w karty, w mahjonga, przeszłam kurs gry na pianinie i znam na wylot zasady savoir vivre. Że o nauce wierszyków nie wspomnę. No i oczywiście oddawałyśmy się z lubością inteligentnej konwersacji popijając herbatę z porcelanowych filiżanek. Naprawdę, strasznie ciężko jest być damą, zwłaszcza jak się ma kilka lat :)
Miłego dnia!
Marta
Miłego dnia!
Marta
Przepiękne! Muszę sobie takie wyczarować (czytaj zrobić ;))
OdpowiedzUsuńObserwuję koniecznie!
http://beautifulsolution.blogspot.com
dziękuję i lecę w odwiedziny ;)
UsuńSuper, że babcia nauczyła Cię szyć, moja niestety nie miała tej umiejętności i ja szyć nie potrafię do tej pory:) a bardzo chciałabym się nauczyć. Żołędzie są świetne!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
przyznam, że muszę sobie trochę przypomnieć, ale może wkrótce będzie coś więcej z tego szycia, bo od niedawna mam swoją maszynę
UsuńObserwuję Twojego bloga od kilku dni (z polecenia Funity) i już wiem, że zostanę na dłużej. Żołędzie świetne :) Czapeczki wklejałaś klejem na gorąco ?
OdpowiedzUsuńwitam w moich skromnych progach :)))
Usuńczapeczki przykleiłam jakimś klejem uniwersalnym i póki co doskonale się trzymają. Myślę, że klej na gorąco też by się tu sprawdził.
Dzięki za odpowiedź :) Jeżeli masz ochotę to zapraszam do mnie (m.in. na jesienne Candy):
Usuńhttp://czarnabiedronka.blogspot.com/
Piękne wspomnienia z czasu dzieciństwa i równie piękne żołędzie, inspirująco!
OdpowiedzUsuńJak czytałam Twoje wspomnienia, to jakbym cofnęła się w czasie i zobaczyła siebie ze starym singerem Babci ... ach, to były czasy. Pamiętam jak w 3 czy 4 klasie uczyłam się na pamięć ballady Tato nie wraca ... Mickiewicza. Po przeczytaniu pierwszej zwrotki babcia dokończyła cały wiersz. Hmmm ja bym dziś chyba nie potrafiła :(
OdpowiedzUsuńA żołędzie są cudne! Pasowałyby do moich sówek :)))
kurcze, ja też bym już dziś nie potrafiła :(
Usuńwidziałam Twoje sówki - urocze są!
Nie ma to jak babcine nauki-bezcenne. Ja kiedyś-bardzo dawno temu,coś tam próbowałam dziergać,i na drutach,i na szydełku.Nawet zrobiłam sobie czapeczkę ażurową.Ale to było dawno ;) Teraz jak by mi ktoś wsadził druty czy szydełko w łapy to nie wiedziałabym jak się zabrać do tego.
OdpowiedzUsuńTwoje żołędzie są bardzo fajniutkie!
jeju, przypomniałaś mi, że ja tez uczyłam się robić na drutach :))) jakiś szalik wydziergałam, ale dzisiaj chyba też już bym nie umiała ;)
UsuńSuper Ci wyszły zastępcze żołędzie :) A babcie zawsze są niezastąpione... :) Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńEfekt tego tańcowania jest rewelacyjny i bardzo dekoracyjny:) Super!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tomaszowa
Żołędzie w niczym nie ustępują dzierganym szydełkiem :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
no nie wiem, nie wiem;)
Usuńpozdrowionka!
Ale Ci słodziaczki wyszły!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
fakt, urocze maluchy :)
Usuńświetne są :) czas wybrac się w weekend na spacer po jesienne zdobycze
OdpowiedzUsuńtrzeba korzystać z pogody póki nie pada. Nie czekaj do weekendu;)
Usuńproszę proszę jaka dama wyrosła :):):) super pomysł na ozdobę żołędzi :):*
OdpowiedzUsuńbabcia jest wymagającą nauczycielka więc coś tam z wnuczek wyrosło :))) tylko nie wiem, czy dama, bo wierszyków zapomniała, szydełkować nie umie, a herbatę pije z wielkiego kubka. Ale pilnuję się i łokci na stole nie trzymam :)))
Usuńno proszę! Na to bym nie wpadła! A sama z zachwytem oglądałam żołędzie szydełkowe ubolewając,że mam 2 lewe ręce do szydełka... A tu okazuje się, że jest prostszy sposób :)
OdpowiedzUsuńsposób prosty i szybki, a efekt chyba nie najgorszy ;)
UsuńO jejku jakie piekne i slodkie:-) Pozazdroscic takich zdolnosci-kochana babunia:-) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńBabunia bardzo kochana, ale lepiej, żeby się nie dowiedziała, że zapomniałam jak się szydełkuje ;)))
UsuńZajebistą masz Babcię :) A żołędzie wymiatają! Dlaczego ja tego nigdy wcześniej nie widziałam?!?!? Aż się prosi, żeby zrobić z dzieciarnią.
OdpowiedzUsuńa wiesz, że to by się nawet mogło udać. W sumie to prościzna i dzieciaki na pewno ogarną!
Usuńa Babcia jest super, to prawda :)
och ! ! !
OdpowiedzUsuńach ;)
UsuńPomysłowe :) Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńAle fajne! :)
OdpowiedzUsuńhaha, ale super! prawie jak moje, tylko z materiału:)
OdpowiedzUsuńjak wiadomo "prawie" robi różnicę :))) chyba powinnam się zgłosić do Ciebie na przeszkolenie z szydełkowania ;)
Usuń