niedziela, 31 stycznia 2016

Drzwi nr 54

Zawsze odkąd sięgam pamięcią, moim ulubionym kolorem był niebieski i różne jego odcienie. I choć co jakiś czas nachodzą mnie fascynacje jakimiś innymi kolorami, to niebieski ciągle mi towarzyszy zarówno w domu, jak i w garderobie oraz przedmiotach, którymi się otaczam. Znacie moją niebieską szafę w jadalni, niebieskie krzesło w salonie i kolekcję starych butelek z niebieskiego szkła. Również narzutę na łóżku w sypialni mam niebieską, a do niedawna kanapa w salonie też była taka. Rozumiecie więc na pewno, że nie mogę przejść obojętnie, gdy spotykam drzwi w takim kolorze.

Budapeszt / Węgry


Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

sobota, 30 stycznia 2016

Ale to już było - koc i pled do miłego domu

Śnieg stopniał, słońce świeci, można by pomyśleć, że idzie wiosna. Osobiście bardzo by mnie to ucieszyło, ale na razie nie daję się zwieść. W końcu to dopiero koniec stycznia i zima może jeszcze nas zaskoczyć. Dlatego ciepłe koce mam ciągle pod ręką i dlatego dziś zapraszam Was do lektury mojego artykułu sprzed kilku lat (p.s. zobaczcie jak moda - również ta wnętrzarska - szybko się zmienia), który pisałam dla portalu Zwierciadło.pl właśnie na temat tych mięciutkich otulaczy.

---

Dni już co prawda są coraz dłuższe, ale wiośnie jakoś się nie śpieszy. Pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i ewentualnie wytoczyć ciężkie działa do walki z zimowymi wieczorami. W roli niezawodnej broni doskonale sprawdzą się ciepłe pledy i miękkie narzuty.
Dobrze dobrane rozgrzeją nie tylko nas, ale również ocieplą wnętrze domu. Sam ich widok sprawi, że będzie przytulniej. Od ogromnej ilości dostępnych wzorów, kolorów i materiałów może się nieźle zakręcić w głowie. Co zatem wybrać?

Największym zmarzluchom polecam wełniane koce. Najcieplejsze są te z wielbłądziego włosa, ale wełna bardziej dla nas swojskich owieczek też daje radę. Takie koce, oprócz tego, że rozgrzeją najbardziej lodowate stopy, mają jeszcze jedną ważną zaletę – są antyalergiczne.

Pledy polarowe, z aksamitu i mikrofibry zadowolą wszystkich lubiących miłe w dotyku, mięciutkie materiały. Trzymając taki koc w ręku, aż trudno się oprzeć chęci, żeby się nim od razu nie owinąć i nie zapaść w fotelu z dobrą książką. Chociaż w sumie, czemu nie?

Warto wspomnieć jeszcze o narzutach. Zimą doskonale sprawdzą się te z cięższych  tkanin, grubej bawełny i grubo tkanego lnu. Możesz wybrać ciemniejsze kolory, na przykład szarość, fiolet, ciemną zieleń. To barwy odpowiednie dla tej pory roku.

W sklepach znajdziesz narzuty wyglądające jak wielkie swetry czy szale robione na drutach. Gdy za oknem panoszy się ponura aura, wystarczy spojrzeć na plecione wzory warkoczy i gwiazdek i od razu humor się poprawia.

Jeśli jesteś osobą wyjątkowo niecierpliwą, która już w lutym zaklina wiosnę, możesz wprowadzić do mieszkania nieco więcej koloru. Co powiesz na narzuty patchworkowe? To takie materiałowe obrazy. Tworzone ze skrawków tkanin dzieła sztuki, które świetnie sprawdzą się nie tylko w pokoju dziecinnym.
Obecnie popularnością cieszą się również narzuty szyte z kolorowych kwadratów tworzonych na szydełku. Dokładnie takie, jakimi swoje łóżka przykrywały nasze prababcie. Jeśli ktoś ma cierpliwość i odpowiednie umiejętności. może sobie taką narzutę sam wydziergać. A potem najlepiej przekazać ją prawnukom. Jeśli moda znowu zatoczy krąg, w przyszłości też będą hitem designu.

Pled lub narzutę najlepiej mieć zawsze pod ręką. Niech sobie wisi na oparciu kanapy w towarzystwie dużych puchowych poduszek, tworząc przytulną, ciepłą dekorację. A jak najdzie cię ochota, żeby się przytulić do czegoś mięciutkiego i rozgrzać, nie trzeba będzie daleko szukać.


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Drzwi nr 53

Jestem, jestem. Choróbsko wycięło mnie na dobre, ale zbieram się w sobie i nadrabiam zaległości. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę chwilową niemoc i blogowy niebyt. 

Dziś serwuję piękne drzwi prosto ze słonecznej Italii. Wielkie, zdobione, w nietypowym kolorze. Co tu dużo gadać - na bogato i z fantazją. Gdyby jeszcze w skrzynkach pod oknami były donice pełne kwiatów, byłoby idealnie.

Triest / Włochy


Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Drzwi nr 52

Wybaczcie, że się wczoraj nie ukazał post z drzwiami. Choruję, siedzę w domu i trochę straciłam poczucie czasu ;) No to nadrabiamy.
Dziś mam dla Was zdjęcie dość intrygujących, trochę mrocznych drzwi. Gdy przechodziłam obok ulicą, moją uwagę przykuły czarne kotary wiszące na zewnątrz. Przyjrzałam się elewacji i dostrzegłam figurkę Maryi wyrzeźbioną nad drzwiami. Pomyślałam, że może to nie jest stara, mieszkalna kamienica, ale jakaś niewielka kaplica. Zajrzałam do środka, gdzie zachwycił mnie renesansowy sufit i posadzki. Ale nie, nie była to kaplica, tylko wejście do... nocnego klubu. Kraków potrafi zaskoczyć :)

Kraków / Polska


Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

wtorek, 12 stycznia 2016

Nowości w salonie na nowy rok ;)

Gdy robiłam podsumowanie wpisów z 2015 roku, zdałam sobie sprawę, że minął rok, odkąd napisałam na blogu, że szukamy nowej kanapy. A prawda jest taka, że rozpoczęliśmy te poszukiwania jeszcze dużo wcześniej. Uznałam, że tak dłużej nie może być i tuż po Nowym Roku zrobiliśmy z Adamem objazd po sklepach z meblami (bo wizyta tydzień wcześniej w Ikea wykazała, że nie ma tam tego, co sobie wymarzyliśmy) z mocnym postanowieniem, że tym razem na coś się zdecydujemy.

Niestety, jest źle. Znowu obejrzeliśmy dziesiątki (a może setki) strasznie brzydkich mebli. Znalazłam dwa modele, które jako tako mi się podobały, ale okazały się strasznie niewygodne i raczej drogie. Zresztą niektóre sklepy ominęliśmy tym razem szerokim łukiem właśnie ze względu na ceny. Nie jestem gotowa zapłacić za kanapę 10 tys. złotych. Ponieważ my prowadzimy normalne życie, (a to oznacza, że zdarza nam się jeść na kanapie, trzymać na niej nogi i zapraszać tabuny dzieciaków, które bez litości po niej skaczą) potrzebujemy kanapy, której będziemy mogli bez stresu używać, a nie tylko na nią patrzeć i podziwiać ;)

I znowu skończyło się na tym, że po całym dniu zrezygnowani, zdegustowani i sfrustrowani pojechaliśmy do Ikea. Weszliśmy w część z kanapami i kupiliśmy pierwszą z brzegu. Dosłownie! Patrzymy, że stoi sobie taka szara, trzyosobowa i na dodatek rozkładana. Usiedliśmy, popatrzyłam na cenę i stwierdziłam, że bierzemy. Nie, nie jest to moja wymarzona kanapa. Ale jest wygodna, długa, z dość wysokim oparciem i pozwala nam zaprosić gości na imprezę z nocowaniem. Mam nadzieję, że będzie się dobrze sprawować, ale nie ustaję w poszukiwaniach kanapy idealnej. Jak znajdę, to tę bez żalu sprzedam.


niedziela, 10 stycznia 2016

Drzwi nr 51

Nowy rok, stary cykl, czyli drzwi znowu w natarciu ;)
Co powiecie na takie w fikuśnym kształcie? Podoba mi się ich nietypowy, kamienny portal. Do tego mocny kolor, okienka, ciekawa klamka i kołatka w kształcie lwiej głowy. Tak wygląda przepis na sukces. Te drzwi z pewnością zwracają uwagę, mimo że ich gabarytów nie można określić słowem 'imponujące'. 

Wrocław / Polska


 Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.

Miłego dnia!
Marta

środa, 6 stycznia 2016

Gorenjska - Słowenia cz. 3

Jak wam mija pierwszy tydzień nowego roku? U mnie leniwe chwile spędzone pod kocem z książką i gorącą herbatą przeplatały się z różnego rodzaju mniejszymi i większymi zmianami w mieszkaniu. Jak zwykle o tej porze roku musiałam zrobić małe przemeblowanie na półkach, żeby znaleźć miejsce na nowe książki, które znaleźliśmy pod choinką. Przy okazji poprzekładałam stare zdjęcia w albumach i zdałam sobie sprawę, że od kilku lat nic już nie wywołujemy. Wszystkie fotograficzne wspomnienia z wyjazdów i różnego rodzaju spotkań kryją się gdzieś w otchłani komputerów i przenośnych dysków. Wśród dziesiątek tysięcy zdjęć, które robię w ciągu roku ciężko czasem odnaleźć te właściwe, które chcemy komuś pokazać. Postanowiłam, że wybiorę chociaż po kilka zdjęć z różnych naszych podróży i wywołam, żeby jakiś bardziej namacalny "ślad" był zawsze pod ręką.

A póki co wracam do podróżniczych relacji na blogu. Za oknem biało i mroźno więc to chyba dobry moment, żeby przypomnieć sobie trochę cieplejsze dni. Dziś zabieram Was na wycieczkę w moje ukochane góry. Tym razem będą to Alpy Julijskie. Spędziliśmy w nich kilka wspaniałych dni podczas tegorocznego urlopu. Naszą bazą wypadową było renesansowe miasteczko Radovljica. Zamieszkaliśmy przy rynku w jednej z najstarszych kamieniczek (jedna z tych widocznych na poniższych zdjęciach). Z jej okien rozpościerał się wspaniały widok na góry i pięknie ukształtowaną, zieloną, polodowcową dolinę. Poranna kawa w takim miejscu smakowała jakoś inaczej, smaczniej ;) 

Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się Bled - miejsce, do którego zjeżdżają autokary pełne japońskich turystów. Na szczęście większość z nich nie ma takich pomysłów jak my i nie robi sobie dłuuugiego spaceru wokół jeziora. Nie wiem jak to wygląda w szczycie sezonu turystycznego, ale pod koniec września nie było tu zbyt dużo ludzi. Bled to miejsce zdecydowanie obowiązkowe do zobaczenia w Słowenii. Zamek na skale, kościółek na wyspie i jezioro otoczone ze wszystkich stron górami, to element obecny na wszystkich pocztówkach i folderach z tego kraju. I zupełnie mnie to nie dziwi. Nawet pochmurny dzień nie odjął mu uroku.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...