wtorek, 29 maja 2012

poniedziałek, 28 maja 2012

Jedno oko na Maroko

Na wnętrzarskich blogach króluje od pewnego czasu ręcznie malowana, marokańska ceramika. Mają wszyscy, mam i ja:) Tak się złożyło, że moja mama leniuchowała ostatnio w tym afrykańskim kraju i przywiozła mi w prezencie śliczny pojemniczek. Najfajniejsze jest to, że prezent nie był zamówiony, a mama po prostu doskonale wstrzeliła się w panujące trendy i w mój gust:)



W naszym mieszkaniu panują już zupełnie letnie zapachy. Wszędzie panoszą się mniejsze lub większe krzaczki lawendy. Mam nadzieję, że wkrótce zakwitną i że do tego czasu skończy się moja alergia. Wtedy to dopiero będzie zapachowy obłęd, bo teraz za zapchanym nosem raczej szału nie ma. Na tacach suszą się płatki dzikiej róży, które wykorzystuję później do mieszanek aromatycznych herbat i soli do kąpieli.



Są też zapachy kulinarne. Pieką się kolejne ciasta z rabarbarem:) Udało mi się też zapakować wczoraj w słoiki pierwszą w tym sezonie partię dżemu rabarbarowo-truskawkowego. To zdecydowanie nasz ulubiony dżem i nie może zabraknąć jego zapasów :)
A w przerwach popijamy sobie zimną wodę z cytryną i świeżą miętą. Oczywiście z kolorowych szklanek, żeby było jeszcze bardziej letnio. I cieszymy oczy wielgachną, różową hortensją. Obok konwalii i peoni to jeden z moich ulubionych kwiatów. A na peonie sezon właśnie się zaczął więc i u nas w domu z pewnością rozgoszczą się lada dzień.



Szykują się kolejne zmiany w mieszkaniu. Po raz kolejny okazało się, że nie ma żadnego sposobu, aby jakiekolwiek łóżko zmieściło się w poprzek naszej sypialni. Nie da się go ani wnieść, ani skręcić na miejscu:( Dlatego zapadła decyzja, że budujemy sami. W weekend kupiliśmy stelaże pod materac. Dzisiaj Adam ma przytaszczyć różne listwy i dechy na zagłówek. Jak wszystko się uda, to może jeszcze w tym tygodniu pokażę Wam efekty.
Dzisiaj ma się zjawić monter i sprawić, że przestaniemy należeć do wykluczonej cyfrowo grupy społeczeństwa. Oczywiście uwierzę, jak zobaczę działający internet. Niestety nauczona doświadczeniem jestem w tym temacie niczym niewierny Tomasz. Tak więc trzymajcie kciuki:)

Miłego dnia!
Marta

czwartek, 24 maja 2012

Czary mary rabarbary

Kojarzycie małą osadę Galów, którzy nieugięcie stawiali opór rzymskim legionistom? Na pewno tak, w końcu każdy zna Asterixa i Obelixa. Ja w dzieciństwie pochłaniałam wszystkie komiksy. I to po wielokroć. A jak było u Was? Lubiliście? Czytaliście?
A pamiętacie jak się nazywały garnizony otaczające osadę Galów, w których stacjonowali Rzymianie? Tu pewnie będzie więcej problemów:) W takim razie podpowiadam. Obozy nosiły fantastyczne nazwy: Relanium, Delirium, Akwarium i... Rabarbarium! Pięknie, prawda? Jakoś przez to Rabarbarium Asterix skojarzył mi się z obiecanym na dzisiaj tematem:)


A teraz ad rem.
Jeśli chodzi o robienie ciast, to mam do tego dwie lewe ręce. Prawie zawsze wychodzą mi zakalce. Zniechęca mnie to zwykle na długie miesiące do podejmowania kolejnych prób w związku z tym piekę ciasta baaaardzo rzadko. Jednak to ciasto piekę zawsze, gdy tylko uda mi się kupić rabarbar. A to dlatego, że z zakalcem smakuje wyśmienicie:) No i chyba jednak wychodzi mi częściej niż wszystkie inne. I tym razem niespodziewanie się udało:)



CIASTO Z RABARBAREM

250 g margaryny
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki
2 jajka
3 łyżki wody
1/2  łyżeczki proszku do pieczenia
rabarbar - wedle uznania:)

Przygotowanie ciasta jest bardzo proste i szybkie. Margarynę rozpuszczam. Dosypuję do niej mąkę, cukier, proszek do pieczenia. Wbijam jajka. Wlewam wodę. Mieszam mikserem. Masę przelewam do formy. 
Na wierzchu układam rabarbar obrany ze skórki i pokrojony na kawałki grubości około pół centymetra. Kawałeczki lekko wciskam w ciasto. 
Jeśli chcecie dać ciastu szansę na wyrośnięcie, nie układajcie rabarbaru zbyt ściśle. Ale jeśli lubicie wilgotne zakalce, to sobie nie żałujcie:)
Tym razem piekłam ciasto w piekarniku nagrzanym do 180 st. przez ok 35 minut, ale można je też piec w prodiżu.



Jeśli lubicie kwaskowy smak rabarbaru, ciasto na pewno będzie wam smakowało. Można na wierzchu posypac je cukrem pudrem albo prażonymi płatkami migdałów. Zachęcam do wypróbowania przepisu, bo jest bardzo łatwy. To coś w sam raz dla tych, którzy lubią szybkie i "czyste" gotowanie:)
Smacznego!

Miłego dnia!
Marta

środa, 23 maja 2012

R jak RabaRbaR, befoRe i afteR

Dzisiaj mała zajawka, a jutro cały przepis. Jeśli lubicie rabarbar, to koniecznie zajrzyjcie tu jutro.




Pokażę Wam jeszcze dość nietypowe zdjęcie before and after. Zabierając się za urządzanie balkonu wróciłam do starych zdjęć z ogłoszenia o sprzedaży naszego mieszkania. Jeszcze rok temu widok z naszego okna wyglądał tak:


Ponure te bloki na przeciwko, prawda? Na szczęście zmiany zaszły nie tylko wewnątrz naszego mieszkania, ale również na zewnątrz. I tym sposobem wieczorami, siedząc na balkonie, możemy obserwować taki widok:

  
I od razu przyjemniej wyjrzeć za okno. 
A jeszcze przyjemniej zajadać w tym czasie ciasto rabarbarowe.

Miłego dnia!
Marta

wtorek, 22 maja 2012

Zrobione na czarno

Zapraszam was do lektury mojego kolejnego artykułu zamieszczonego na portalu zwierciadło.pl
Tym razem rzecz dotyczy wykorzystania farby tablicówki.
Jak może pamiętacie, planowaliśmy pomalować nią jedną ze ścian w naszej kuchni, ale okazało się, że to miejsce jest zbyt mało wyeksponowane. W związku z tym ciągle szukam pomysłu na wykorzystanie czarnej farby w inny sposób. Więcej na ten temat przeczytacie w artykule, a poniżej wrzucam trochę zgromadzonych inspiracji.

Ściany:



Drzwi:


Meble:


Tablice:

Pojemniki:


I pewnie znalazłoby się jeszcze ze 100 innych zastosowań. Sama nie wiem na co się zdecydować. Macie jakieś typy? Jedno jest pewne. Pokoju dziecięcego póki co nie urządzamy więc miejsce na dziecinną twórczość nie jest nam potrzebne;)

Miłego dnia!
Marta


poniedziałek, 21 maja 2012

Małe górki i duże góry, czyli wspomnienie majówki

Internetu nadal w domu nie mamy, ale wkrótce mamy mieć. Umowa podpisana. Monter umówiony. W przyszłym tygodniu powinno hulać. Posty ustawiły się już w kolejce w oczekiwaniu na publikację. Nie wiem kiedy uda mi się nadrobić opóźnienie, ale liczę na to, że już niedługo:)
Dzisiejszy upalny i słoneczny dzień doskonale nadaje się na wspomnienie majówki. A przynajmniej jej pierwszej połowy. Spędziliśmy wtedy kilka wspaniałych, leniwych dni w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Niektórzy się wspinali, inni wylegiwali z książką lub chodzili na spacery fotografując okolicę. A okolica była naprawdę piękna. Uwaga, ostrzegam, że dzisiaj będzie dużo zdjęć.






Adam dzielnie się wspinał, ale nie brakowało też miłośników podniebnych wrażeń. Dla każdego coś miłego!




Jura przywitała nas cudowną pogodą i wspaniałą wiosenną przyrodą. Faktura skał przyciągała wzrok. Znalazłam nawet taką z dziurą w kształcie serca :)














Drugą połowę tygodnia spędziliśmy w moich ukochanych Tatrach. Tutaj pogoda już nas tak bardzo nie rozpieszczała. Pierwszego dnia naszą wyprawę skróciła straszna burza, która skutecznie zgoniła nas z gór. Pioruny waliły jak oszalałe, a z nieba lał się deszcz i grad w postaci kryształów lodu (a nie białych kuleczek, jak to zwykle bywa). Jak w górach burza, znaczy, że trzeba spier..., znaczy uciekać. Ale mijali nas ludzie którzy, gdy my braliśmy nogi za pas, twardo ruszali na szlak i parli do góry odziani jedynie w ceratkowe płaszczyki przeciwdeszczowe i trampki. Przyznam, że ekwipunek niektórych turystów nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Spotkaliśmy jednego dnia panienki zasuwające w śniegu po kolana w płóciennych balerinkach. To jest dopiero coś!
A dla wytrwałych kolejna porcja zdjęć.








Jak widać było trochę słońca, trochę deszczu i całkiem dużo śniegu. Ogólnie wyjazd zaliczamy do bardzo udanych i już nie możemy doczekać się kolejnego. Byleby Krupówki omijać szerokim łukiem ;)

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...