sobota, 30 listopada 2013

Jeszcze nieśmiało

Pierwszy deszcz ze śniegiem zaliczony, co oznacza, że sezon dekoracji świąteczno-zimowych można uznać za otwarty. Póki co króluje u mnie styl eko: gałązki, tektura, druty, szyszki, itp. W różnych zakamarkach mieszkania pojawiają się gwiazdki, choinki, świeczniki. Na razie nienachalnie. W końcu na dekorowanie mamy cały grudzień. Powoli będę pokazywać wszystko na blogu.
Dziś tylko szybki rzut oka na moją "półkę wystawową" zorganizowaną w biblioteczce, bo lecę konstruować świecznik adwentowy ;)


Gąsiory znowu występują w nowej roli - tym razem ten największy udaje gigantyczny świecznik. Wystarczy wstawić do środka dużą świecę, dorzucić dwa rodzaje orzechów, modrzewiowe gałązki i gotowe.

A jak u Was? Czekacie jeszcze z dekoracjami? A może klimat świąt panuje w Waszych domach już od jakiegoś czasu?

Miłego dnia!
Marta

piątek, 29 listopada 2013

Moodboard

Co Wam powiem, to Wam powiem, ale Wam powiem. Sprawiliście mi wczoraj bardzo miłą niespodziankę. W ciągu jednego dnia zajrzało tutaj ponad 1400 osób! Zdarza mi się organizować spore imprezki, ale tylu gości na raz jeszcze nie miałam. Nie krępujcie się tego powtórzyć ;)

A teraz czas na cotygodniowy moodboard. Jak się dzisiaj obudziłam, na niebieskim niebie świeciło słońce. Teraz co prawda znowu się zachmurzyło, ale ja pozostaję w błękitnym nastroju :)


Nie myślcie, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie. Jest tego więcej :) Zapraszam TUTAJ do obejrzenia jeszcze kilku niebieskich kadrów.

Miłego dnia!
Marta

środa, 27 listopada 2013

Biblioteka zdesperowanego człowieka

Dawno nie było opowieści dziwnej treści, czyli opisu moich różnych dziwnych perypetii. Przede wszystkim dlatego, że nie zachodziły ostatnio żadne spektakularne zmiany w naszym mieszkaniu, które wiązałyby się np. z wizytą w markecie budowlanym. Od czasu pamiętnej wyprawy nie byłam też na porządnej rowerowej wycieczce. Na szczęście czas nudy w moim życiu minął i dziś znowu mam o czym pisać.
A wszystko dlatego, że zachciało nam się mieć bibliotekę z prawdziwego zdarzenia. Jak wiecie jesteśmy molami książkowymi i nasz księgozbiór nie mieścił się już na regałach. Postanowiliśmy dokupić kolejny, niezawodny BILLY (już piąty w naszym domu) i trzy nadstawki. Zdecydowaliśmy się też wreszcie na dokupienie drzwiczek. 


Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Pożyczyliśmy od rodziców duży samochód i w sobotę wieczorem, prosto ze spotkania, pojechaliśmy do Ikei. Jeśli kiedykolwiek byliście w tym sklepie w weekend, na dodatek w okresie przedświątecznym, to wiecie jakie szaleństwo tam zastaliśmy. Starając się nie zgubić w dzikim tłumie, przebiegliśmy przez ekspozycję. W biegu złapałam nową lampę do kuchni i abażur do tej lampki oraz spisałam, gdzie szukać regału i całej reszty. Szczęśliwie starczyło dla nas dużych wózków więc wio... pojechaliśmy ładować meble.
A tam: drzwiczki do regałów - są, drzwiczki do nadstawek - są, miejsca gdzie powinny być regały i nadstawki - zioną pustką. Sprawdzam wszystkie notatki jeszcze raz, wszystkie kartony w okolicy jeszcze raz i nic, nie ma! Zostawiłam Adamowi ładowanie drzwi, a sama przybrałam minę nieporadnej kobietki i poszłam dopytywać, gdzie mój regał? No bo przecież to niemożliwe, żeby w Ikea zabrakło tak sztandarowego produktu jak BILLY!!! Pan przy komputerku, klikał, klikał, aż wyklikał, że jest jeszcze 15 regałów. No nieźle! Może i bywam niezbyt rozgarnięta i trochę ślepa, ale na pewno nie aż tak, żeby przeoczyć 15 regałów ;) Pan chyba jednak miał inne zdanie nt. mojej inteligencji i wzroku, bo ruszył tyłek i poszedł mi pokazać, gdzie te regały. I wiecie co? Znalazł tę samą pustkę co ja. Jego mina - bezcenna ;) Pan zdradził nam, że w nocy ma być dostawa, a to oznaczało tylko jedno - powtórkę z rozrywki.
Okazało się, że sobotni wieczór w Ikea jest niczym w porównaniu z porą obiadową w niedzielę. Oszczędzę Wam szczegółów. Ośmielę się tylko stwierdzić, że scenografowie filmów z oszalałymi zombiakami wzorują się chyba na wygłodniałym tłumie szturmującym restaurację w poszukiwaniu klopsików. Regały na szczęście były, ale koleeeeeeejka do kasy też była. Stanowczo stwierdzam, że dwie wizyty w Ikea w trakcie jednego weekendu, to co najmniej o dwie za dużo. Dobrze, że chociaż efekty odrobinę wynagradzają to straszne przeżycie.


Wąski regał, który wcześniej stał pośrodku, wywędrował do sypialni, a jeszcze jeden szeroki ukrywa się w salonie za drzwiami. Na pierwszym zdjęciu widać kosz z wrzosami, który na nim stoi. Na jakiś czas nam starczy. W końcu mamy trzy wolne półki w nowej biblioteczce ;) Jak widzicie pozbyliśmy się też zasłony. Oznacza to, że przed nami zrywanie karnisza, malowanie sufitu i poszukiwanie jakiś rolet. Raczej nie będą one z Ikei ;)

Miłego dnia
Marta

wtorek, 26 listopada 2013

Spotkanie blogerów

Przepis na dobrze spędzoną sobotę:
- kilkoro świetnych blogerów
- jedno piękne wnętrze
- szczypta nieformalnej atmosfery
- dużo merytorycznej rozmowy
- odrobina smakołyków
- kapka miłych podarunków
- opcjonalnie paparazzi, który wszystko uwieczni

Składniki połączyć, zamieszać i wybuchowa mieszanka gotowa :)


Kolejne spotkanie blogerów wnętrzarskich za nami. Dla mnie był to pierwszy raz więc czułam to, co powinno się czuć w takiej sytuacji:  odrobinę niepewności i niepokoju jak to będzie oraz sporo ekscytacji i podniecenia. Nie mogłam się doczekać - i słusznie ;) 
Powiem Wam, że było super. Spotkanie zorganizowali niezawodni Magda i Piotrek, a gościliśmy w showroomie Spółki meblowej i Charm and Chic. Co robiliśmy? Gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy. I po kilku godzinach wciąż nie mieliśmy dość ;) Wymienialiśmy się doświadczeniami, pomysłami i wiedzą. Opowiadaliśmy o dobrych i złych doświadczeniach współpracy na polu blogowym i okołoblogowym. Wzajemnie się inspirowaliśmy, ostrzegaliśmy, motywowaliśmy. I gdyby nie to, że nastał wieczór, moglibyśmy siedzieć i rozmawiać jeszcze długo. Dodatkowo spotkanie umiliły nam miłe prezenciki od Kapibary

Nasze momentami żywiołowe dyskusje uwieczniła uwieczniła Emilia. Nie miała ze mną łatwego zadania, bo jestem mistrzynią robienia głupich min ;) No ale co poradzić - tak już mam. I w związku z tym chyba pierwszy raz oficjalnie pokazuję się na blogu (p.s. zawsze wiedziałam, że żółty to nie mój kolor - wypadam przy nim trochę blado :P )



A widzieliśmy się w gronie:
Piotr - www.blogiwnetrzarskie.pl
Magda - www.WnetrzaZewnetrza.pl
Ania - www.anicja.blogspot.com
Kasia - www.jakwdomu.blogspot.com
Ola - http://apetycznewnetrze.blogspot.com/
Dominika - www.sweet-living-home-inspirations.blogspot.com
Magda -www.domoranking.blogspot.com ; www.wnetrzarka.blogspot.com
Dagmara - http://forelements.blox.pl
No i ja,  czyli - http://fotostwory.blogspot.com

Jeszcze raz dziękuję za spotkanie. Już nie mogę się doczekać kolejnego i kolejnego i wielu następnych ;)

Miłego dnia!
Marta

piątek, 22 listopada 2013

Ktokolwiek spał, ktokolwiek wie

Minęły już 3 miesiące od naszej ostatniej wizyty w Krakowie więc najwyższa pora wsiąść w pociąg i jechać w odwiedziny.
 

Tym razem planujemy kilkudniowy pobyt i raczej nie dam rady przebalować bez snu trzech nocy z rzędu ;) Dlatego poszukuję jakiejś fajnej miejscówki noclegowej. Fajnej tzn. czystej i schludnej, z wygodnym łóżkiem, łazienką i przystępną ceną. Zależy mi na lokalizacji blisko dworca PKP (ewentualnie okolic Uniwersytetu Ekonomicznego). Możecie mi coś doradzić? 
Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się uniknąć kraciastej ceratki na stole, karaluchów i śmierdzącego papierochami, podejrzanego typa na recepcji. Będę wdzięczna za wszelkie namiary.

Miłego dnia!
Marta

środa, 20 listopada 2013

Moodboard

W zeszłym tygodniu przygotowałam zdjęcia dwóch moodboardów. Jeden był na zapas. Miałam go dziś opublikować, ale przestał mi pasować. No bo skoro za oknem zrobiło się szaro, deszczowo i mgliście, to i nastrój mam nieco inny niż tydzień temu. Skomponowałam wszystko od nowa i tak powstał dzisiejszy prosty, nostalgiczny moodboard w listopadowych kolorach.


Zgodnie z obietnicą więcej zdjęć znajdziecie TUTAJ.

Miłego dnia!
Marta

niedziela, 17 listopada 2013

Lecę w kulki

Kiedy przyjaciele zapytali mnie, co chciałabym dostać na urodziny, nie zastanawiałam się zbyt długo. Wyciągnęłam kilka pomysłów z mojej listy marzeń, a oni niezawodnie przyczynili się do spełnienia jednego z nich:) I tak oto zamieszkała u nas kolejna, światełkowa girlanda.



Łańcuch cotton balls zawisł póki co na lustrze w przedpokoju. Doskonale doświetla to dość ciemne pomieszczenie i pewnie powisi tu przez zimowe miesiące. Ale jego docelowe miejsce to sypialnia. Mam nadzieję, że uda mi się z jego pomocą zasłonić okropne rury koło łóżka. 
Muszę jednak przyznać, że będzie mi go brakowało w przedpokoju, bo kolorystycznie świetnie współgra z otoczeniem. Kule mają kolory dopasowane do ścian, drzwi i mebli. Tak naprawdę nic sama nie komponowałam, tylko zaufałam Agnieszce i wybrałam zaprojektowany przez nią łańcuch foggy day. I nie żałuję :) 
A tak mniej więcej wyglądają kule, gdy lampki są wyłączone. W rzeczywistości łańcuch jest trochę jaśniejszy i delikatniejszy, a rama lustra jest szara (to chyba kwestia zdjęć robionych w ciemnym kącie).







I jeszcze rzut oka na świecące kule. Dają przyjemne, miękkie światło. Tak naprawdę nie świecą tak żółto, jak mi to wyszło na zdjęciach. Jeśli ktoś z was waha się, czy kupić podobny łańcuch, czy nie - stanowczo polecam kupić:)


A jak jeszcze nie widzieliście mojej drugiej (a właściwie pierwszej) światełkowej girlandy, albo nie pamiętacie jak wyglądała, albo po prostu macie ochotę na wspominki, to zapraszam do lektury starych postów. Pisałam o niej trochę TU i trochę więcej TU.

Edit: chyba mi się zły link wstawił. Już naprawione ;)

Miłego dnia!
Marta

czwartek, 14 listopada 2013

Ptasie radio

Mamy połowę listopada, a w mojej jadalni w najlepsze panoszyły się wiosenne dekoracje. Jeszcze wczoraj gałęzie nadal ubrane były w kolorowe listki. Za oknem mgła, deszcz i zimne powietrze jakby zaraz miało sypnąć pierwszym śniegiem, a tu jakieś listki?! Zaczęło mnie to drażnić więc...


...nastąpiła zmiana. W miejsce listków pojawiły się jesienne ptaszki. Dawno temu ściągnęłam sobie skądś szablony i wydrukowałam. Teraz wystarczyło je odnaleźć, powycinać i zawiesić. Nie, nie wycinałam ich z książeczek dla dzieci, ale tak też można :)



Początkowo chciałam zawiesić ptaszory na nitce, ale wkurzały mnie, bo przy najmniejszym ruchu powietrza odwracały się do mnie białą stroną. No a poza tym wyglądały lekko idiotycznie wisząc w powietrzu w pozycji siedzącej ;) Wystarczyła odrobina taśmy dwustronnie klejącej, żeby ujarzmić całe stadko i usadzić je na gałęziach.


Pewnie w grudniu zastąpię je świątecznymi dekoracjami, ale póki co sikorki, rudziki, wróbelki, itd. wprowadzają trochę jesiennych barw. A najlepsze w tych papierowych ptakach jest to, że żaden nie narobi mi na głowę ;)

Miłego dnia!
Marta

środa, 13 listopada 2013

Moodboard

Dzisiejszym postem zaczynam na blogu nowy cykl - moodboard. 
Plan jest taki, żeby posty pojawiały się raz w tygodniu, ale nie wiem jak to wyjdzie w praktyce. Pewnie, jak sama nazwa wskazuje, będzie to zależało od nastroju ;)
Na blogu będzie się pojawiało jedno zdjęcie, ale dla osób żądnych szczegółów planuję bonus na fanpejdżu. Tam będę umieszczać więcej zdjęć ze zbliżeniami na poszczególne elementy kompozycji.
No to zaczynamy :)


Na fanpejdż przejdziecie klikając ikonkę Facebook na pasku bocznym z prawej strony bloga.

Miłego dnia!
Marta

niedziela, 10 listopada 2013

Gdyby babcia miała wąsy

Nie lubię wąsatych facetów. A może inaczej - facetów lubię, ale wąsy są bleee. Jedyne wąsy jakie mi się podobają, to te wykorzystywane jako motyw dekoracyjny. Ubóstwiam je od czasu, kiedy kilka lat temu (jak jeszcze nie było wąsatej mody) w Retro Hostelu w Poznaniu, na ścianie naszego pokoju zobaczyłam ten plakat:


Kiedy więc ostatnio natknęłam się w sklepie na wąsatą ściereczkę i gąbki, nie mogłam się oprzeć. Moja kuchnia zdecydowanie nie może się obejść bez takich dodatków :)




Ściereczka jest z grubej bawełny. Zastanawiam się, czy nie kupić sobie jeszcze jednej i nie uszyć z niej poduchy do salonu. Myślę, że całkiem nieźle uczułaby się obok tych.


A jak Wam się podoba moda na wąsatych facetów i wąsate dodatki? Lubicie ten motyw? Ja przyznaję, że trochę mi się opatrzył, ale mając do wyboru wściekle zielone, żółte, różowe, itp. gąbki, zupełnie nie pasujące do mojej kuchni, nie zastanawiałam się ani chwili. Raczej żałuję, że więcej wąsów nie kupiłam :)

Miłego dnia!
Marta

piątek, 8 listopada 2013

Kolorowa sowa i inne szaleństwa

Wybrałam się ostatnio na zakupy z zamiarem zapolowania na prezenty. Staram się co roku załatwić ten temat do końca listopada, żeby uniknąć łażenia po sklepach tuż przed świętami. Wolę spędzać wtedy czas na dekorowaniu, pakowaniu prezentów i pieczeniu pierniczków, niż przebywaniu wśród tłumu ludzi krążących z obłędem w oczach przy akompaniamencie piosenki Last Christmas.

Zakupy owszem, całkiem udane, tylko prezenty jakoś tak raczej sobie kupiłam, a nie najbliższym :) Jednym z nowych nabytków jest kolejna sowa. Na przekór jesiennej, deszczowej aurze sowa jest w kolorystyce iście karnawałowej. Chyba zaczyna się z tego robić ptasia kolekcja.



No tak, nadal nie kupiłam filtra polaryzacyjnego i odbijam się we wszystkich powierzchniach. Wyobraźcie sobie, że macham do Was ;)




Oprócz różnych innych drobiazgów kupuję ostatnio dekoracje świąteczne. Być może ktoś stwierdzi, że to lekkie szaleństwo, ale po prostu wykorzystuję okazje, żeby kupić to, co mi się podoba w przystępnej cenie. Niestety im bliżej Świąt, tym drożej :( Ale dekorować będę dopiero w grudniu!
Zwariowałam, czy może jednak nie jestem osamotniona w świątecznych przygotowaniach?

Miłego dnia!
Marta

środa, 6 listopada 2013

Lustereczko powiedz przecie...

Zabierałam się do tego posta jak pies do jeża. Pamiętacie jak przemalowywałam wielką, rzeźbioną ramę? Już dawno obiecałam, że pokażę jak się prezentuje w miejscu docelowym, czyli w łazience. Lustro w nowej oprawie faktycznie wisi już od jakiegoś czasu, ale niestety nie na tej wysokości, na której powinno. Niby nie jest źle, ale żeby było doskonale, lustro musi być kilka centymetrów wyżej. Wystarczyłoby wywiercić dziurę, wsadzić kołek, wkręcić haczyk i gotowe. Ale nieeee..., przecież u nas nic nie idzie tak łatwo. Wiertarę pożyczyliśmy i od kilku miesięcy jakoś się nie składa, żeby do nas wróciła. Zwątpiłam już że w ciągu najbliższych kilku lat lustro zmieni położenie i postanowiłam w końcu je obfotografować takie, jakie jest. 
I tu pojawia się kolejny problem. Jak zrobić zdjęcia w maleńkiej łazieneczce, do której nie dochodzi nawet promień dziennego światła, a ściany są pomalowane na ciemnoszary kolor? Ktoś mógłby polecić statyw - zapomnijcie. Nie ma go gdzie rozstawić :( Pozostało mi robienie zdjęć z lampą i kombinowanie z balansem bieli. Efekty są marne. Ściany zamiast szare, wydają się wrzosowe, a umywalka zielona :( I na dodatek blogger cały czas bardzo "psuje" jakość zdjęć. Wymiękam, nie umiem, nie znam się. Niewiele się nauczyłam od czasu kiedy tutaj pokazywałam łazienkę po raz pierwszy. Ale przynajmniej jedno nie pozostawia wątpliwości - białe kafle cegiełki. Chyba nigdy mi się nie znudzą.




Powyżej zbliżenie na pewien detal. W roli kubka na szczoteczki do zębów od pewnego czasu używamy bardzo dekoracyjnej szklanki do whisky. Ale pozostajemy przy tradycyjnych metodach i nie dezynfekujemy jamy ustnej alkoholem w celach higienicznych. Wychowana na piosenkach Fasolek wyznaję teorię, że wystarczy szczotka, pasta, kubek, ciepła woda ;)
Szklankę kupiłam w tej samej klamociarni co ramę, bo poprzedni kubek zupełnie mi się nie komponował z  dozownikiem do mydła.

Czy u was prowizorki też trwają po wieki wieków?

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...