piątek, 19 września 2014

A we wrześniu lubię...

Zapadła pewna cisza na blogu, ale to dlatego, że we wrześniu zajmuję się przede wszystkim ładowaniem lata w słoiki. I chociaż pojawiają się tu co jakiś czas różne smakowite (przynajmniej w moim mniemaniu) produkcje, to jednak nie mam ambicji prowadzenia bloga kulinarnego.
Na szczęście wrzesień oznacza nie tylko przetwory, ale również wrzosy. Opanowały one w hurtowych ilościach mieszkanie i balkon i wreszcie mam co sfotografować. W salonie zrobiłam małą kompozycję złożoną z tego co lubię najbardziej, czyli drewna, ceramiki, wrzosów i lampionu od Agnetha Home. Połączenie szarości i różu chyba nigdy mi się nie znudzi.




Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni nadal nie będę się tu często pojawiać, ale jak zatęsknicie, to zapraszam na mój instagram.

A w październiku zamierzam w końcu zabrać się za planowane od roku zmiany w mieszkaniu. Nie lubię swojego salonu i postanowiłam, że najwyższy czas coś z tym zrobić. Na razie pewnie małym kosztem, ale od czegoś trzeba zacząć. Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się wszystko zrealizować.

A skoro o październiku mowa, to może zauważyliście banerek Meetblogin na górze strony? Tak się fajnie złożyło, że w tym roku razem z innymi fantastycznymi blogerkami będę miała okazję uczestniczyć w tym spotkaniu organizowanym przy okazji Łódź Design Festival. To jak, spotkamy się w Łodzi 11 i 12 października?

Miłego dnia!
Marta

wtorek, 9 września 2014

Kierunek: jesień

Daleko mi do perfekcyjnej pani domu. Ostatnio jak wstaję rano i wydaje mi się, że jest mgła, to okazuje się, że wystarczy szerzej otworzyć oczy, żeby się zorientować, że to po prostu brudne szyby w oknie. Ale dziś, jak się w końcu rozbudziłam, to stwierdziłam, że za tym brudnym, wołającym o pomstę do nieba oknem, naprawdę jest świat spowity we mgle. 
Do tego drzewa zaczynają gubić żółte i brązowe liście, a ja myślę o wymianie niektórych balkonowych kwiatów na wrzosy i mrozy. Na dodatek przegrywam walkę z osiedlowymi dzieciakami w poszukiwaniu kasztanów (póki co - jeszcze się odkuję!). Nie da się ukryć - jesień idzie. Czas pomału wyciągać świece.



Świeca Blik w połączeniu z zimnym cydrem i muzyką Louisa Armstronga, to jak dla mnie doskonały zestaw na jesienny wieczór. Dla łasuchów polecam jeszcze  jabłkowy crumble. Super prosty przepis znajdziecie w komentarzach do poprzedniego wpisu :)

Miłego dnia!
Marta

niedziela, 7 września 2014

O przyjemnościach i nowościach

Co jakiś czas mój chłop porzuca mnie na weekendy na rzecz macania skał i dyndania na linie, albo rowerowych zjazdów na łeb na szyję kończących się często kąpielą błotną i okładaniem kamieniami (jakaś dziwna męska odmiana zabiegów spa). Ponieważ wydaje mi się to jednak cokolwiek wątpliwymi przyjemnościami, znajduję sobie w tym czasie inne, moim zdaniem znacznie ciekawsze zajęcia. Ale oczywiście przyjemności też muszą być! Na przykład kulinarne. I tak oto powstała mini szarlotka dla leniwych, czyli jabłkowy crumble ;)






Zdjęć gotowego deseru nie ma i nie będzie, bo nie mogłam czekać z jedzeniem na odpowiednie światło. Zapach był zbyt kuszący.

A teraz ogłoszenia parafialne ;)

Po pierwsze:
ta dam, ta dam!!! nastąpiła wiekopomna chwila, kiedy to Foto st(w)ory zaliczyły swój debiut na Instagramie. Od wczoraj możecie mnie podglądać i podczytywać nie tylko na blogu i na fejsie, ale również tu: @fotostwory. Zapraszam i obiecuję, że wkrótce pojawi się również odpowiednia ikonka na pasku bocznym bloga.

Po drugie:
jeśli lubicie historie z serii "przeżyjmy to jeszcze raz", to zapraszam Was do zakupu wrześniowego numeru magazynu Moje mieszkanie. Znajdziecie w nim fotorelację z Gdynia Design Days, w tym z warsztatów aranżacji i fotografii dla blogerek (o których pisałam tutaj). Jak dobrze poszukacie, to znajdziecie mnie na kilku zdjęciach.

Miłego dnia!
Marta

czwartek, 4 września 2014

Miasto na siedmiu wzgórzach - i nie chodzi tu o Rzym ;)

Lato niby się kończy, ale dla mnie tak naprawdę dopiero teraz zaczyna się myślenie o wypoczynku i planowanie urlopu. Na ten dłuższy muszę jeszcze chwilę poczekać, ale nic nie stoi na przeszkodzie miłym weekendowym wypadom. No więc "wypadliśmy" ostatnio do Sandomierza (i nie tylko, ale o tym następnym razem). Nie mam od wielu lat telewizora, ale z tego co się orientuję to bardzo niebezpieczne miasto, w którym co chwila są jakieś przestępstwa ;) Na szczęście ani żadni zbrodniarze, ani Don Mateo nas nie niepokoili i mogliśmy w pełni korzystać z jego uroków. Nie będę się za mocno rozpisywać. Jeśli jeszcze nie byliście w tej okolicy, to zachęcam do odwiedzin. Warto bo atrakcji w Sandomierzu i okolicach jest całkiem sporo. Zostawiam Was zatem z kilkoma zdjęciami i już planuję następny wyjazd ;)









Ten wyjazd był elementem naszej małej tradycji. 1 września obchodzimy rocznicę ślubu i zawsze wtedy staramy się gdzieś pojechać tylko we dwoje. To chyba najfajniejszy prezent jaki możemy sobie zafundować ;)

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...