wtorek, 26 lipca 2011

Marzy mi się... stół

Wreszcie mamy miejsce na porządny stół i mam nadzieję, że kiedyś znajdziemy ten idealny. Założenia są proste. Musi być duży, najlepiej rozkładany i koniecznie drewniany.
Podobają mi się m.in. takie z toczonymi nogami (ale bez przesady - zbyt fikuśne nie wchodzą w grę). Poniżej porcja inspiracji znalezionych w sieci.






Ten stół powyżej, to chyba mój faworyt.



Podobają mi się też takie bardziej oryginalne.



Fajne stoły są też na zdjęciach w jednym z poprzednich postów dotyczących lamp do jadalni. Ale póki co chyba przerobię nasz stary stół. Może na coś w tym stylu?


Miłego dnia!
Marta

środa, 20 lipca 2011

Szafowy zawrót głowy

Sprawa kaloryferów, o której pisałam w poprzednim poście, nadal nie znalazła szczęśliwego finału. Ciągle nie dostaliśmy zgody ze spółdzielni, chociaż termin na odpowiedż już dawno minął. Tak więc prace związane z montowaniem szafek w kuchni na razie utknęły. Ale za to Adam zbudował regał w spiżarni. Pomysł z jej wydzieleniem był strzałem w dziesiątkę. Jest bardzo pojemna i wygodna w użytkowaniu. Póki co wygląda tak:


Zamontowaliśmy też tymczasowe lustro w łazience. Tymczasowe, ponieważ wciąż poszukuję odpowiedniej, rzeźbionej ramy. Obecne lustro wisiało kiedyś u moich dziadków, którzy jakiś czas temu postanowili je wyrzucić, ponieważ farba zaczęła się łuszczyć. Dla mnie to właśnie było jego główną zaletą więc przygarnęłam.



Nie jestem w stanie zrobić zdjęcia, które oddawałoby prawdziwe kolory łazienki. Bez zapalonych lampek jest za ciemno, a z nimi robi się albo niebiesko, albo żółto. Mam nadzieję, że do czasu ostatecznego urządzenia łazienki, dogadam się z moim aparatem i będę mogła pokazać Wam, jak to naprawdę u nas wygląda. Zamierzam też pozbyć się do tego czasu tych okropnych sznureczków z wywietrznika i ukryć w szafce (którą najpierw trzeba powiesić) kolekcję kosmetyków :)

W wc na razie nic się nie dzieje (choć plany na zagospodarowanie są bardzo konkretne), jeśli nie liczyć "nowego" stojaka na papier toaletowy. W tej roli występuje stara tara wygrzebana z dna piwnicy naszego poprzedniego mieszkanka. Wyczyściłam ją i zaolejowalam tak, że dobrze komponuje się kolorystycznie z innymi drewnianymi elementami w tym pomieszczeniu.



Docelowo marzy mi sie jednak nieco inny stojak, chociaż też staroć. W tej roli widzę stare prawidła od oficerek, z charakterystycznymi rączkami. Najlepiej w tym stylu:


W tej chwili głowy zaprzątają nam głównie szafy. Adam pracuje nad zbudowaniem szaf na ubrania we wnękach, które mamy w sypialni, a ja zabrałam się za przerabianie wielkiego, starego mebla do jadalni. Pisałam kiedyś tutaj o szafach, będących od lat w rodzinie, które dostaliśmy w prezencie. Oto pierwsza z nich:


Jest trochę zniszczona, ale na szczęście nie zrzerają jej żadne robale:) Wadą jest pomarańczowy odcień drewna i fornirowe maziaje na drzwiach. Dlatego zapadła decyzja o przemalowaniu. Tak więc szlifuję i w między czasie poszukuję odpowiedniego koloru farby. Zadaniem Adama będzie jeszcze dorobienie półek. Szafa w środku ma drążek, ale jest dość płytka i nie mieszczą się w niej ubrania na wieszakach. No chyba, że ubranka dziecięce, ale takich póki co nie posiadamy.
Chciałabym uporać się z wszystkim do końca lipca, ale nie jestem pewna, czy do tego czasu uda mi się wybrać farbę:)

Przypominam o CANDY. W losowaniu mogą brać udział również osoby, które nie posiadają bloga (tylko zostawcie namiary do siebie).

Miłego dnia!
Marta

środa, 13 lipca 2011

Kuchnia bez kuchenki

Czyli tak właśnie mieszkamy. Oczywiście o ile nie liczyć kuchenki mikrofalowej i małego elektrycznego palnika, na którym gotuję obiadki. Mam do dyspozycji jeden garnek, bo pozostałe zimują w jakimś kartonie, który jeszcze nie dojechał na nowe miejsce, ale "dla chcącego nic trudnego":)
Adam już jakiś czas temu powiesił górne szafki. Coraz bardziej mi się fronty Ramsjo podobają:) Trzeba je jeszcze trochę wyregulować, ale to już kosmetyka.




Dolne szafki niestety jeszcze długo będą musiały czekać na swoją kolej, a razem z nimi zamówienie nowego blatu. A wszystko przez nieszczęsny kaloryfer, który spółdzielnia zabroniła nam zlikwidować, grożąc jakimiś kosmicznymi karami i złodziejskimi ryczałtami za ogrzewanie.


Byłam w tej sprawie dwa razy w administracji. Odbyłam wycieczkę pomiędzy rożnymi pokojami. Prawie pokłóciłam się z wrednymi babami i jako tako dogadałam z panami fantastycznie wchodzącymi w rolę pomocników bezbronnej, głupiutkiej blondynki, nie mającej o niczym pojęcia, a już najmniej o sprawach techniczno - budowlanych (zawsze mnie zadziwia, że faceci w takich sytuacjach nie czują, że są manipulowani). Udało mi się złożyć pismo z prośbą o zgodę na połączenie kaloryfera w kuchni z tym w jadalni, a jeśli się nie da, to na jego wymianę i przesunięcie. Czas rozpatrywania - dwa tygodnie. Odpowiedzi jeszcze nie ma. A to dopiero początek drogi. Potem uzgodnienia co do parametrów nowego kaloryfera, spuszczania wody w pionie i ponownego napełnienia, zaplombowania nowych czujników mierzących pobór ciepła, itd. Wszystko pod dyktando administracji.
Ostatnio w ogóle jakoś przygniotła mnie biurokracja - załatwianie umowy z RWE, umowy z PGNiG, pozwolenia na rozplombowanie licznika prądu. Tutaj znów kolejne pismo o zgodę do spółdzielni (a przy okazji wstecznie o zgodę na wymianę instalacji elektrycznej, bo jak nie, to kara). Odpowiedzi oczywiście brak.

Mimo braku różnych zgód udało się chwilowo zakończyć sprawę wymiany instalacji i wreszcie zamiast kłębów przedłużaczy, mam prąd w gniazdkach i światło. I nowe lampki w łazience i wc wreszcie świecą. Wybraliśmy chyba najbardziej industrialne z możliwych:)



Lamp do jadalni, salonu i sypialni jeszcze nie ma. Nawet żarówek na kablu nie ma. Poszukiwania trwają:)

Miłego dnia!
Marta

wtorek, 5 lipca 2011

Rozdaję prezenty :)

Od naszej przeprowadzki minęły dwa tygodnie. Coraz więcej się zmienia i już wkrótce pokażę Wam jak obecnie mieszkamy.
Ale póki co ogłaszam spóźnione przeprowadzkowe CANDY :)


Zasady jak zawsze: proszę o pozostawienie komentarza pod tym postem, a osoby, które mają blogi proszę o zamieszczenie informacji o candy u siebie na blogu. Spośród wszystkich osób, które napiszą komentarz wylosuję jedną, do której pojadą cztery porcelanowe ptaszki - serwetniki.



Losowanie zaplanowałam na 29 lipca, czyli w moje imieniny. Powodzenia:)

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...