piątek, 28 października 2011

Na tapecie - przedpokój

Jak to zwykle bywa w naszym przypadku, nic nie idzie zgodnie z planem. Szafki w przedpokoju powinny już być skończone, a tymczasem ciągle nie mają drzwiczek. Jednego dnia pojechaliśmy do marketu, ale nie było płyt, z których mogliby nam je przyciąć. Następnego dnia zamówiliśmy je w innym miejscu, ale miały być gotowe dopiero na pojutrze. A kiedy nadeszło pojutrze, zadzwonili, że zepsuła im się maszyna do cięcia i drzwiczki będą do odbioru za kolejne dwa dni. Czyli mało być pięknie, a wyszło jak zwykle:)
Tak więc pan Zdzisław od środy ma przerwę, a my czekamy i na wszelki wypadek odwlekamy w nieskończoność sprzątanie. No bo przecież "i tak się jeszcze nabrudzi" :) 
Może w poniedziałek uda się zamknąć temat i będzie można wprowadzić się z gratami do nowych szaf. Staram się jednak nie przywiązywać do tej myśli, bo kto wie, co się jeszcze do poniedziałku wydarzy.
A tymczasem pracujemy nad planem zagospodarowana terenu, czyli kombinujemy jak by tu wieszak zrobić, żeby było i ładne i praktycznie. Inspiracje przedstawiają się tak:





Chcemy w miejscu gdzie będzie wieszak, okleić kawałek ściany tapetą, żeby się mniej brudziła. I okazuje się, że jest to nie lada wyzwanie. Tzn. nie samo oklejanie, ale znalezienie ładnej tapety. W sklepach wybór jest raczej mizerny. Wszędzie to samo, krzykliwe wzory i kolory. Znaleźliśmy jedną ładną, we wzór udający starą gazetę. A raczej wydawała nam się ładna z daleka, bo z bliska okazało się, że materiał, z którego jest wykonana jest koszmarny. Okropne, wytłaczane plastiko-coś. Tak więc pozostaje nam inwentaryzacja internetu :) Mam nadzieję, że znajdziemy coś dostępnego w Polsce i na naszą kieszeń.
A w sferze dalszych marzeń jest jeszcze szafko-ławeczka. No i oczywiście wieszak, najlepiej taki, jak na poniższym zdjęciu:




Gdybyście znali jakieś godne polecenia sklepy z tapetami, to będę wdzięczna za linki.

I przypominam o candy - wciąż jeszcze można wziąć udział w mojej urodzinowej zabawie. Szczegóły znajdziecie w poprzednim poście.

Miłego dnia!
Marta

sobota, 22 października 2011

Candy i poranek inny niż wszystkie

Kiedy obudziłam się dziś rano (...no dobra, przesadziłam z tym rano, bo było już po 10-tej) i odsłoniłam okno, okazało się że na dworze nic nie widać. Pierwszą moją myślą było: "Jezu, ale mamy brudne okna!", ale jak się trochę rozbudziłam, to stwierdziłam, że bez przesady, przecież nie powinno być aż tak źle.
Dawno już nie widziałam takiej mgły. Jeszcze przez godzinę było tak biało, że nie było widać bloku naprzeciwko!
Dziwna pogoda dziwnie działa na ludzi. Normalnie zaczynam dzień od kawy i dopiero potem zaczynam jako tako funkcjonować. A dzisiaj, zanim zrobiłam kawę, zdążyłam upiec ciastka, pozmywać i zrobić całą masę zdjęć. Wierzcie mi - w moim przypadku to nie jest normalne:)



Przynajmniej dzięki temu niezrozumiałemu zachowaniu na śniadanie były ciastka francuskie z jabłkiem i miętą :) A do tego kawa ze spienionym mlekiem, przyprawiona mieszanką kardamonu, cynamonu, goździków i wanilii... pycha.



Wykorzystując pierwsze promienie słońca przebijające się przez mgłę, postanowiłam pokazać Wam mój nowy nabytek. Kiedy zobaczyłam te puszki, wiedziałam, że będą moje:) Rysunki są świetne!





Fajne, prawda? Jeśli komuś się spodobały, to mam dobrą wiadomość. Puszka z listonoszem będzie do wygrania w moim urodzinowym CANDY:)


Zasady candy - jak zawsze. Wszystkie osoby, które zostawią komentarz pod tym postem wezmą udział w losowaniu, które odbędzie się w dniu moich urodzin, czyli 9 listopada. Posiadaczy blogów proszę o podlinkowanie informacji o candy. Będzie mi też miło, jeśli dodacie mojego bloga do obserwowanych. Tych, którzy nie prowadzą blogów również zapraszam do zabawy. Proszę tylko o zostawienie w komentarzu swojego maila. Życzę wszystkim dobrej zabawy i powodzenia:)

Miłego dnia!
Marta

czwartek, 20 października 2011

Motto na dziś

Za oknem pochmurno, w pracy kocioł i trochę stresów, w domu remont...
Ale przecież:


A żeby tych miłych chwil było więcej, postanowiłam zorganizować kolejne candy:) Szczegóły zdradzę w kolejnym poście. Bądźcie czujni!

Miłego dnia!
Marta

wtorek, 18 października 2011

Od kuchni

Pan Zdzisław przyszedł dziś rano zanim wyszłam do pracy i od progu powitał mnie stwierdzeniem: "A pani znowu lata z tym aparatem!". No latam faktycznie, bo obiecałam zdjęcia kuchni pokazać, a jak wracam z pracy, to jest już ciemno i nie da się fotek zrobić. A dziś nadarzyła się okazja więc pstrykam. Uchwyciłam moment kiedy jeszcze słońce nie wpadało przez okno, bo normalnie świeci nam jak szalone cały dzień:)


Blaty musieliśmy zrobić na zamówienie, bo mają nietypowy wymiar. Są szersze niż normalnie, miejscami nawet dużo szersze:) Dodatkowo z tego samego drewna postanowiliśmy zrobić cokoły pod szafki. Ten pomysł powstał przez to, że urośliśmy tacy duzi (to pewnie dlatego, że w dzieciństwie lubiliśmy biegać po deszczu;)) i że blaty są wyżej niż standardy przewidują. Bo standard cokołów ma to do siebie, że jest jeden i nie da się kupić innego (czytaj: wyższego). Jednak nie ma tego złego...itd, bo dzięki temu pod szafkami mamy dużo dodatkowego miejsca, w którym ukryjemy za cokołami dodatkowe szuflady.



Tak się jakoś złożyło, że w kuchni rządzi IKEA. Szafki to oczywiście Ramsjo, ale mam wrażenie, że dzięki gałkom i drewnianym cokołom nabrały nieco bardziej indywidualnego charakteru.
Dzięki temu, że blat pod oknem jest taki szeroki, mogę spokojnie hodować na nim zioła, które rosną jak na jakiś sterydach (lepiej nie wiedzieć co jest w tej wodzie z kranu, którą je podlewam). Nie mamy jeszcze w kuchni ziołowej dżungli chyba tylko dlatego, że pożeramy świeże zioła w ilościach hurtowych.




Z przycinaniem i montowaniem blatów walczył Adam, dzielnie wycinając wszystkie dziury, dopasowując je do rur, okna itp. Jak widać na powyższych zdjęciach trzeba jeszcze dokończyć zabudowę lodówki od góry i przyciąć blat zasłaniający bok szafki. I pewnie się zastanawiacie, co to za dziura pomiędzy szafkami? Informuję więc, że to jest zmywarka, wystarczy ją sobie wyobrazić:) Zakup zmywarki pozostaje póki co w sferze planów, ponieważ postanowiliśmy w pierwszej kolejności wydać pieniądze na zbudowanie szaf w przedpokoju.
A skoro o szafach mowa...p. Zdzisław zbudował wczoraj wstępną konstrukcję, a dziś działa dalej. Rano przedpokój wyglądał tak:


Mam nadzieję, że za tydzień będę mogła pokazać nasze nowe, piękne szafy i że wreszcie będzie gdzie wpakować graty, które w ogromnej części wciąż mieszkają w kartonach w domu u rodziców.
A tymczasem jeszcze ujęcie na odrobinę wiosny z kuchennego okna. Przyda się tej jesieni, bo podobno deszcze idą:(


Miłego dnia!
Marta

niedziela, 16 października 2011

The Matrix has you

Dzisiaj celebrujemy ostatnie leniwe chwile przed kolejnym etapem poważnych robót w mieszkaniu. A jutro nastąpi deja vu, gdyż z samego rana znów wkracza do działania pan Zdzisław:) Tym razem będzie walczył z zabudową przedpokoju. Mam nadzieję, że stawiając kilka ścianek z karton-gipsu i wycinając trochę drzwiczek z płyty, wyczaruje nam śliczne szafki. Pożądamy zwłaszcza szafy na kurtki, bo sezon jesienno-zimowy zaczął się jakiś czas temu, a u nas póki co brak jakiegokolwiek wieszaka na tzw. okrycia wierzchnie. Jak się możecie domyślić, krzesło, które spełnia obecnie tą funkcję, ledwo daje radę.
Pan Zdzisio stwierdził, że w tydzień się uwinie, co oznacza, że będzie u nas co najmniej dwa tygodnie:) Nie to żebym mu nie wierzyła (choć to trochę też - w końcu znamy się nie od dziś), ale mamy zamiar wykorzystać go jeszcze do kilku drobnych prac. Mam tylko nieśmiałą nadzieję, że uda się zdążyć przed moimi urodzinami, tak żebyśmy mogli przy tej okazji wreszcie jakąś porządną parapetówkę urządzić.

Miałam zamiar zrobić dzisiaj zdjęcia naszej kuchni, bo chociaż wciąż nie jest skończona, to jednak zaczęła wreszcie ładnie wyglądać. Niestety Adam pokrzyżował mi plany wychodząc z domu i zabierając aparat. Dlatego postanowiłam podzielić się moimi jesiennymi migawkami.










Lubię taką słoneczną jesień. Gorzej kiedy robi się pochmurno i ponuro. Mimo, że urodziłam się w listopadzie (albo właśnie dlatego) jestem bardzo ciepło i światłolubna, dlatego życzę sobie i Wam jak najwięcej takich słonecznych dni.

Miłego dnia!
Marta

poniedziałek, 10 października 2011

Co z tą (ko)modą?

Po pierwsze muszę ogłosić, że w końcu po trzech miesiącach przepychanek z TPSA, Netią, monterami i specami wszelkiej maści, mamy w domu działający Internet. A już pełnię szczęścia osiągnęliśmy po zamontowaniu w tym tygodniu kuchenki, piekarnika i zlewu w kuchni. Tak więc zawitał do nas XXI wiek i możliwość korzystania ze zdobyczy cywilizacji stała się również naszym udziałem:)
A teraz do rzeczy.
Mimo, że Adam świetnie zagospodarował wnęki w sypialni i zbudował tam szafy, niestety nadal mamy za mało miejsca na przechowywanie ciuchów itp. Musimy jednak zorganizować jakąś komodę. Zaczęłam przeglądać moje zbiory wynalezionych w sieci fotek, żeby poszukać inspiracji i stwierdziłam, że mam całe mnóstwo zdjęć starych komód fajnie poprzerabianych. No i tak korci mnie, żeby znowu coś samodzielnie zmalować. Np. taka zwykła, najtańsza szafka z IKEA - jedna szafka, a ile różnych rozwiązań!





I jeszcze więcej przemalowanych komód. Ta z numerkami to chyba mój faworyt.








Jeszcze wersja pinezkowa


I obklejona tapetami


Jak tak patrzę na powyższe zdjęcia, to myślę sobie, że wcale nie tak trudno zrobić coś z niczego. Byleby wpaść na ciekawy pomysł.
Moimi niezmiennymi faworytami pozostają jednak komody z niezliczonymi szufladkami. Co prawda zupełnie się nie nadają do przechowywania ciuchów, ale na liczne drobiazgi i przydasie byłyby idealne.



Taka odrobina klasyki tez mogłaby u mnie zagościć.



Poszukiwania komody trwają. Szperam w internecie i komisach. Mam nadzieję, że uda mi się wynaleźć jakąś perełkę. A może coś przemaluję?

Miłego dnia!
Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...