W zeszłym tygodniu pokazałam wam ogromne, bogato zdobione, pałacowe drzwi, a dziś też fotka z Warszawy, ale klimat zupełnie inny. Na pewno wiecie, że w trakcie powstania warszawskiego nasza starówka została zrównana z ziemią. Po wojnie ogromnym nakładem pracy została odbudowana. Dzięki zachowanym obrazom Canaletta i innych malarzy, którzy uwieczniali na swoich dziełach codzienne życie stolicy, możliwe było odtworzenie nie tylko układu urbanistycznego, ale również detali i zdobień poszczególnych kamienic. Zrobiono to tak dobrze, że choć Stare Miasto wcale nie było bardzo stare, to i tak wpisano je jako zabytek na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Dzisiaj starówka naprawdę się postarzała, a nawet nieco zapyziała i w pełni zasługuje na miano zabytku ;) Spacerując wąskimi, brukowanymi uliczkami i napotykając takie drzwi, jakie wami dzisiaj pokazuję, można w wyobraźni cofnąć się o kilka stuleci. Bo choć na drzwiach widnieje napis 1953, to wyglądają, jakby ktoś przeniósł je tutaj ze średniowiecza, a może renesansu. Ale drzwi nie byłyby tak ciekawe, gdyby nie kołatka. Rozbawił mnie ten nieporadny ptaszek. A może to kogut miał być?
Warszawa / Polska
Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.
Miłego dnia!
Marta
Kołatka faktycznie ciekawa, tylko jakoś tak nie pasuje do tych drzwi ... tak jakoś na pierwszy rzut oka nie można się spodziewać takiego właśnie motywu ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam