piątek, 13 września 2013

Sucho bez Saszy i bez szosy

Od kilku dni nasze duże biurko spełnia zupełnie nie biurową funkcję. Nie to, żeby na co dzień praca przy nim aż furczała, ale tym razem to coś z zupełnie innej beczki.  O co chodzi? Ano o to, że postanowiłam nieco ogołocić ziołowe krzaczki i ulokowałam na nim aromatyczną suszarnię. 
 

Na dużych półmiskach wyleguje się mięta, tymianek, oregano, bazylia i lawenda. Rozmaryn póki co nie wpadł mi pod nożyczki, bo mam jeszcze suszone zapasy. Ziółka po ususzeniu wylądują w słoikach i posłużą do przyprawiania potraw w zimie. Wolę wtedy używać własnych suszonych ziół, niż kupować świeże w marketach. Niestety są one pryskane hektolitrami grzybobójczej chemii i na pewno nie są zdrowym dodatkiem do jedzenia :(





A wy suszycie zioła? Czy zjadacie wszystko na świeżo?

Miłego dnia!
Marta

8 komentarzy:

  1. Właśnie, qrczę, nie suszę, a powinnam :(
    Ale czasem kupuję suszone takie od kogoś, a nie ze sklepiszcza.

    Ziołowo dziś u nas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie suszę, ale mam doniczki z ziołami. Mam nadzieję, że przetrwają do kolejnej wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam nadzieję, że choć część mi przetrwa, ale niestety niektóre zamiast w listki, poszły w kwiatki i postanowiłam to trochę ukrócić ;)

      Usuń
  3. Troszkę suszę, ale głównie mrożę:D
    Chociaż nie wiem czy tak wolno;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mrożone chyba są jeszcze lepsze niż suszone :) Gdybym miała większy zamrażalnik, to na pewno bym mroziła. A tak mieści się tylko natka pietruszki i koperek.

      Usuń
  4. Suszę i mrożę, właśnie przypomniałaś mi, że pora znowu udać się do ogrodu i zerwać kolejną porcję do suszenia. :) Oczywiście nie dzisiaj, a jutro, jeśli nie będzie padać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tu nastrojowo u Ciebie..lawendowo:)kolorowo, ładnie wszędzie:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...