Szukajcie a znajdziecie - w nieco innym wydaniu ;)

Dziś na blogu znowu będzie kawowo. Przyczyny są dwie: mój nowy nabytek z klamociarni i wyniki candy.

Żeby potrzymać Was jeszcze chwilę w niepewności, najpierw będą opowieści dziwnej treści.

Jakiś czas temu zepsuł się mój elektryczny młynek do kawy. Zastrajkował bez ostrzeżenia, no i w domu żałoba ;) Bo jak tu parzyć świeżo mieloną kawę, kiedy młynka brak?! Postanowiłam, że trzeba się za nowym młynkiem rozejrzeć. Zrobiłam fachowy wywiad, który wykazał, że młynki elektryczne się nie nadają, a prawdziwi smakosze mielą kawę jedynie w młynkach żarnowych. W sklepach jakiś marny wybór i ceny z kosmosu więc trochę odpuściłam temat. Aż tu ni z tego ni z owego, przy jednej z wizyt w klamociarni wypatrzyłam to cudeńko:

Młynek miał miejscami troszkę odrapane kanty. Myślę, że ucierpiał w transporcie, bo ogólnie wygląda, jakby nie był używany, a jedynie stanowił dekorację. Wystarczyło kilka maźnięć czarnym markerem i jest jak nowy. Działa bez zarzutu, a kosztował tylko 7 zł!

Czarny młynek zainspirował inne czarne dekoracje. Wyciągnęłam jedną z kupionych dawno temu ramek, w którą oprawiłam śliczną grafikę z sówką. Lubię połączenie szarego i różowego koloru (zdjęcia robiłam przy zachodzącym słońcu więc kolory troszkę przekłamane). No i ten podpis - znakomity :)

A teraz to, na co wiele z Was czeka, czyli wyniki candy. Do zgarnięcia była pyszna kenijska kawa MOJO i czerwone serducho w białe groszki. Zliczyłam głosy, odrzuciłam dublujące się komentarze i wyszło mi, że 49 osób miało na nie chrapkę. Adam się uśmiał jak zobaczył przygotowane losy, ale przecież wiadomo, że losowanie bez losów się nie liczy. Tak więc zamieszałam raz i drugi i wyciągnęłam karteczkę, z której wynika, że prezenty otrzymuje

STANISZKA 

Serdecznie gratuluję i mam tylko nadzieję, że świeżo upieczona mamusia nie ma jakiejś specjalnej diety wykluczającej picie kawy ;) Wszystkim dziękuję za udział w zabawie i obiecuję, że wkrótce znowu przygotuję jakąś rozdawajkę.

Miłego dnia!

Marta