Po trzech tygodniach nieobecności wracam do blogowania. Przyznam, że nie mam żadnych wyrzutów sumienia z powodu przerwy, bo w tym czasie odpoczywałam, ładowałam akumulatory, podróżowałam, zwiedzałam i... robiłam tysiące zdjęć. W związku z tym w ciągu najbliższych tygodni będę was zasypywać postami podróżniczo-krajoznawczymi. Ale ponieważ ciągle pamiętam, że prowadzę blog o tematyce wnętrzarskiej (choć bardziej podoba mi się określenie: homestylowej), to postaram się skupić na detalach architektoniczno-dekoracyjnych, które zachwyciły mnie w odwiedzanych miejscach. Przyjemność wracania do wakacyjnych zdjęć będę sobie (i wam) dozować i przeplatać ostami stricte wnętrzarskimi. To co? Gotowi na pierwszy spacer?
Na początek zapraszam Was do Budapesztu. To moja pierwsza wizyta w madziarskiej stolicy, ale już wiem, że nie ostatnia. Gdyby nie napisy nie do wymówienia, można by się tu poczuć naprawdę
swojsko. Większość dzielnic wygląda podobnie do tych w dużych polskich
miastach, ale centrum ciągnące się wzdłuż brzegów Dunaju wymiata. Dziś wędrujemy po Peszcie. Zachwyciły mnie tu bogato zdobione secesyjne kamienice, niesamowita ilość kutych detali, rewelacyjne klatki schodowe i podwórka (na które bez skrupułów wchodziłam i podziwiałam mozaiki, wewnętrzne balkony, kręte schody itd.). Jeśli kochacie Paryż, to pokochacie również tę część miasta. Panuje tu podobna atmosfera, jest dużo zieleni, a w kawiarnianych ogródkach wieczorami gra muzyka na żywo.
Bardzo podoba mi się jak w tę starą architekturę wpleciono nowoczesne elementy: modernistyczne lampy uliczne udające wielkie gałęzie, przeszklone centra handlowe, w których prostej elewacji odbijają się bogato zdobione kamienice, nowoczesne mosty w sąsiedztwie starych klasyków... no pięknie to wszystko wygląda. I widać, że miasto żyje, a nie jest jakimś skansenem (choć te żółte tramwaje żywcem wyjęte z lat 70-tych mogą zmylić).
Budapeszt zwiedzaliśmy bez przewodników w dłoni. Lubimy się tak "zgubić" i odkrywać różne cudowne zakamarki, do których pewnie nie zaprowadziłyby nas żadne książki. Dzięki temu możemy naprawdę poznać miasto, takim jakie jest. A w te turystyczne miejsca i tak zawsze trafiamy ;)
To co, zachęceni? Obiecuję, że wkrótce będzie więcej. Chcę Wam jeszcze pokazać drugi brzeg Dunaju, czyli Budę, która wygląda nieco inaczej niż Peszt, ale równie pięknie. Muszę tylko odkopać się spod sterty zdjęć ;)
A póki co szykuję się na spotkanie blogerów wnętrzarskich, które odbędzie się w najbliższy weekend w Łodzi w ramach Festiwalu Designu. Już się nie mogę doczekać spotkania z dziewczynami i przebieram nogami odliczając dni ;) Kto wpadnie, żeby się z nami spotkać w centrum festiwalowym?
Miłego dnia!
Marta
Martusiu wiesz dobrze,że kocham Paryż! :)
OdpowiedzUsuńi to miejsce też mi się bardzo podoba, czekam na więcej zdjęć :)
W Budapeszcie na pewno doskonale byś się czuła. Jak będziesz miała okazję, to się tam wybierz.
Usuńpozdrowionka
Melduję, że jestem gotowa:))
OdpowiedzUsuńDziękuję, za dziś
to ja dziękuję i zapraszam wkrótce po więcej
UsuńCiekaw jestem ilu słów udało Ci się nauczyć po węgiersku, jak po 5 wizytach na Węgrzech dalej średnio znam podstawowe zwroty :) Szymon Domański
OdpowiedzUsuńnawet nie próbowałam się uczyć. Ja tego przeczytać nie umiem, a co dopiero wymówić.
UsuńPrzepiękna fotorelacja. Naprawdę zazdroszczę:-)
OdpowiedzUsuńnie ma co zazdrościć, tylko jechać na weekend. To wcale nie jest tak daleko.
UsuńByłam w tym roku, choć tylko przejazdem na parę godzin ;) Mimo to było warto i pewnie kiedyś wrócę na dłużej :D
OdpowiedzUsuńA w Łodzi Was odwiedzę, a jakże! Do zobaczenia :)
O, to super! W takim razie do zobaczenia za 3 dni :)
UsuńJa w Budapeszcie jestem zakochana! :) Dziękuję za tą fotorelację, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńBędzie więcej, obiecuję :) A w Budapeszcie naprawdę łatwo się zakochać, bo to bardzo romantyczne miasto.
UsuńPiękne miasto, sama noszę się z zamiarem ruszenia w świat. Sama nie wiem jeszcze gdzie, ciągnie mnie w zupełnie przeciwstawnych kierunkach..
OdpowiedzUsuńskąd ja to znam :) chciałabym i do Oslo i do Rzymu. Że o dalszych kierunkach nie wpomnę
UsuńBudapeszt jest na mojej liście odwiedzin więc mam nadzieję, że zobaczę to piękne miejsca :) zdjęcie nocą cudowne
OdpowiedzUsuńteż mam taką swoją listę :) życzę, żeby szybko udało Ci się powykreślać różne punkty.
UsuńCudnie elegancki jest Peszt, oczarowujesz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Aga i Roberto
oj tak, miasto ma w sobie klasę i szyk (choć tylu kloszardów dawno nie widziałam)
UsuńCzekam na więcej takich postów. Oprócz tematów wnętrz podróże to jest to co mnie mega ciekawi :-) Bvdapeszt to piękne miasto, widać to na zdjęciach, poza tym każdy kto tam był jest zauroczony tym klimatem. Muszę się tam kiedyś wybrać :-)
OdpowiedzUsuńobiecuję, że będzie więcej :)
UsuńMiasto wygląda na bardzo zadbane. Jeszcze kilka lat, dzieciaki podrosną i będzie się można wybierać na wypad za granicę :) Wtedy na pewno odwidzimy Budapeszt.
OdpowiedzUsuńBudapeszt nie jest daleko, nie czekajcie.
UsuńZachęceni? To mało powiedziane! Takie posty to wisienka na torcie... Cudowny Budapeszt,ale warto odwiedzić też inne miasta Węgier - to urokliwe państwo, choć Polakom w sumie mało znane, nieco zapomniane... Może trochę ze strachu, że tam po żadnemu się dogadać nie można? Polecamy Tihany i cały północny brzeg Balatonu. Winnice na wzgórzach i piwniczki z beczułkami, z których stary Madziar leje młode wino w bukłaki... I ich rewelacyjna kuchnia... Mmmm...
OdpowiedzUsuńmy odwiedziliśmy południowe wybrzeże Balatonu, które po sezonie jest zupełnie wymarłe i też ma swój urok. A następnym razem pewnie pojedziemy od drugiej strony, żeby zobaczyć winnice i podegustować ;)
UsuńTeż jestem zakochana w tym mieście od pierwszego zwiedzenia. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńjuż jest więcej :)
Usuń