Czasem, gdy spaceruję z aparatem, trafiam na różne, ciekawe drzwi, których ostatecznie nie fotografuję. Dlaczego? Bo są tak zapyziałe i zaniedbane, że mimo wspaniałych kształtów wcale nie wyglądają ładnie.
Ale zdarza się też tak, że drzwi, które w świetle dziennym wyglądają mizernie i robią raczej żałosne wrażenie, zupełnie odmieniają swoje oblicze, gdy zmienia się światło. Czasem wystarczy, gdy promienie zachodzącego słońca zmienią temperaturę zdjęcia, czasem wieczorem w wyniku spadku kontrastu zmiękczają się cienie, a czasem, tak jak w przypadku poniższego zdjęcia, z pomocą przychodzi sztuczne oświetlenie.
Zamontowane w chodniku lampy podświetlają od dołu fasadę starego kościoła, wspaniale wydobywając rzeźbione kształty i faktury materiałów. Dzięki temu stare, zapomniane, wiecznie zamknięte, boczne drzwi zyskały bardzo na urodzie. Jaki z tego morał? Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wasz upatrzony obiekt nie grzeszy urodą, warto spróbować sfotografować go w innych okolicznościach przyrody, o innej porze dnia, a nawet o innej porze roku. Wyobrażacie sobie jak magicznie wyglądają te drzwi, gdy na gzymsach zalega warstewka świeżego, bielutkiego śniegu?
Wrocław / Polska
Więcej o cyklu przeczytacie tutaj.
A już w przyszły weekend zapraszam was na małe podsumowanie cyklu. Pięćdziesiąt wpisów z drzwiami za nami. Kiedy to zleciało?
Miłego dnia!
Marta
Mój najulubieńszy cykl w całym internecie :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhahaha, pozamiatałam internety;) kto by pomyślał
Usuńświetny pomysł! :)
OdpowiedzUsuń