Wielkie dzięki za za wszystkie głosy pod poprzednim wpisem. Muszę Wam jednak powiedzieć, że wcale nie ułatwiliście mi wyboru :) Każda aranżacja znalazła swoich zagorzałych zwolenników. Pierwsze dwie stylizacje szły łeb w łeb, a bardzo niedaleko za nimi uplasowały się dwie kolejne. Po dodaniu głosów z fejsa wyszło mi, że... wygrała stylizacja skandynawska.
Serio? Nie macie jeszcze dosyć bieli?
Przyznaję, że nadal trudno mi się zdecydować na jedną ulubiona wersję tego kąta. Zrobiłam więc mały miks i w chwili obecnej króluje w tym miejscu wersja kolorowa bez kilku elementów, ale za to z dodatkami "ukradzionymi" ze stylizacji skandynawskiej i naturalnej. Ale możecie być pewni, że nie warto się przywiązywać do tego stanu, bo pewnie będą tutaj stale zachodzić jakieś zmiany.
Anicja zapytała w komentarzu, gdzie chowam te wszystkie dodatki. Odpowiedź jest prosta - większości nie chowam. One po prostu wędrują sobie po mieszkaniu i w zależności od mojego nastroju tworzą różne konfiguracje. Czasem wsadzę coś do kartonu i o tym zapominam, a potem odkrywam ten element na nowo i zestawiam z zupełnie nowymi rzeczami. Raczej nie mam takich dekoracji, które są przypisane do jednego miejsca i nigdy go nie zmieniają. Raz butle stoją w sypialni na półce, innym razem w salonie na parapecie, a jeszcze kiedy indziej na podłodze w jadalni. I tak ze wszystkim. Przypuszczam, że też tak macie. Macie?
Miłego dnia!
Marta
no pewnie , że mamy :))) i miksujemy każdego dnia :0)) Buziaki Martuś !!
OdpowiedzUsuńbez tego miksowania byłoby nudno ;)
UsuńMam dokładnie tak samo z dodatkami :) Wędrują to tu, to tam. Ale jednak część muszę chować do komody i pudeł, bo byłoby ich za dużo na wierzchu.
OdpowiedzUsuńu mnie też część jest schowana do pudełek, ale nie ma tego dużo - zwykle są to dekoracje sezonowe, np. świąteczne. Jak coś wyjmuję, to co innego chowam. Ja wbrew pozorom staram się nie zagracać za bardzo przestrzeni i jednocześnie nie być niewolnikiem rzeczy.
UsuńTo też był mój typ :))
OdpowiedzUsuńTo nie był mój typ ;-). Pokaż wersję mieszaną! A pytam, bo choć moje "durnostojki" vel "kurzołapki" wędrują po mieszkaniu to niektóre po prosu na tyle mi się odwidziały, że chowam je i nie widzę wizji ich powrotu.
OdpowiedzUsuńtakich, dla których nie ma powrotu zwyczajnie się pozbywam - zwykle oddaję w dobre ręce ;) Staram się nie przywiązywać do przedmiotów. To tylko rzeczy. Raczej nie traktuję ich sentymentalnie.
UsuńMój faworyt wygrał :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńa moje dodatki ciągle czekają w pudłach i mam już ich tyle że tego nie ogarniam :)
OdpowiedzUsuńto połowę oddaj. Serio :)
UsuńNa pewno cały czas dokupujesz coś nowego, bo przecież co chwila zachwycają nas nowe rzeczy więc dekoracji i tak Ci nie zabraknie. Nie warto zagracać domu czymś, do czego nie wrócisz, a może ktoś inny się z tego ucieszy i wykorzysta.
I bardzo dobrze :) Zmieniaj, mieszaj, przestawiaj, a co! :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie, a co! :)))
Usuńpozdrowionka
tak, tak, tak mam i ....... co gorsze..........uważam takie zachowania za niezwykły dar i nieziemską cechę głębi duszy, no cóż - ktoś taki jest po prostu cudownie wyjątkowy:):):) Bo nieliczni tak mają:) Ja sobie stworzyłam schowek (schowki) gdzie znikają na jakis czas przedmioty, które odkrywam po kolejnym czasie:) A może to się jakoś leczy?:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że tego się nie leczy :) nawet byłoby nieźle, gdyby to czasem mogło być zaraźliwe ;)
Usuń