Wiosna miała przyjść, ale jakoś się ociąga. Padający jeszcze chwilę temu mokry śnieg zamienił się w deszcz ze śniegiem. Jest zimno i ponuro. Nie wiem jak wy, ale ja żeby nie dostać totalnej deprechy staram się walczyć z wszechogarniającą szarzyzną. Co prawda nie mam różowych okularów, ale za to mam wściekle różowy parasol:) Mogłabym napisać, że taki prawie amarantowy, ale nie chcę zmuszać facetów do pytania wujka Google, co to za kolor (a wiem, że faceci też tu czasem zaglądają).
Tak więc łażę po ulicy i przyciągam spojrzenia i jakoś tak mi od razu lepiej z tym różem. I nie myślcie sobie, że blond włosy mają z tym coś wspólnego, bo ja z charakteru jestem ruda (bo podobno to rude są wredne).
A na dzisiaj mam jeszcze jedną receptę. Oto instrukcja:
Jeszcze tylko odpowiednie hasło...
...i od razu robi się tak jakoś optymistyczniej:)
Byle do wiosny!
Przypominam, że wciąż jeszcze można wziąć udział w moim urodzinowym candy. Zapraszam do zabawy.
Miłego dnia!
Marta
Coś jest z tymi mężczyznami i kolorami. Ja mam w domu trzech panów i mam wrażenie, że oni znają tylko podstawowe, bo już wspomnienie o np. beżowym wywołuje popłoch w ich oczach i próbę odgadnięcia czy chodziło mi o taki jakby brązowy, haha.
OdpowiedzUsuńZ recepty trzeba będzie skorzystać, ale jak już będzie padał wiosenny ciepły deszcz i na dworze nie będzie tak zimno jak teraz ;) póki co hakuna matata i oby do wiosny ;)
OdpowiedzUsuńFaceci znają tylko trzy kolory: fajny, pedalski i chujowy. Faceci czytają też men's health, noszą t-shirty z logo firm informatycznych jako strój do pracy i uważają Tyskie za "napój bogów". A ja mam buty w kolorach czekoladowym, kasztanowym i koniakowym, a następne będą, mam nadzieję, oxblood. Miłe Panie wiedzą, jaki to kolor, czy muszą guglać, hę?
OdpowiedzUsuńSkąd Wy tych "facetów" bierzecie, słowo honoru...
amarantowy to mój ulubiony kolor
OdpowiedzUsuńHmm, nie wiem skąd ja biorę tych facetów, ale faktycznie większość mi znanych uważa, że: "śliwka to owoc a nie kolor i co to jest do cholery ta fuksja";) A jak już wiedzą co to, to zdecydowanie uważają ten kolor za pedalski:)
OdpowiedzUsuńSą też totalnymi ignorantami w sferze mody i pewnie łatwiej ich rozebrać niż ubrać, bo większość ciuchów dostępnych w sklepach również uważają za pedalskie. Jedyna różnica jest taka, że nad Tyskie przedkładają niepasteryzowanego Ciechana lub dobre wino, ale za to z butów rozróżniają tyko trampki, turystyczne, do biegania i na ściankę wspinaczkową – o kolorach nie wspomnę:)
Ale większość facetów, to nie znaczy wszyscy faceci! Nie miałam zamiaru jakoś strasznie generalizować. A tak w ogóle to strasznie ci Przemku zazdroszczę tej kolekcji butów. Zwłaszcza tych oxblood. Uwielbiam ten kolor :)
Też muszę sobie taką "wyrazistą" parasolkę kupić :) Tylko u nas wybór jest marny, ale postaram się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taki parasol na deszczowe dni to super wyjście awaryjne :) Ale, ale, dzisiaj mamy już 3 marca i u nas było słonecznie - mam nadzieję, że u Ciebie też i tym razem parasol mimo swej pięknej barwy poszedł w kąt! :)
OdpowiedzUsuń