Ostatnio znów odwiedził nas pan Zdzisław. I gdy tak plotkowaliśmy popijając kawkę, stwierdził, że ładne to nasze mieszkanko i że się nie zapowiadało, że wyjdzie tak fajnie. I jeszcze przyznał nam rację, że niektóre rozwiązania, do których nie był przekonany, wyszły naprawdę super, np. szara ściana w łazience. Miło to usłyszeć z ust fachowca:)
Pan Zdzisław nie przyszedł jednak przypadkiem. Nosimy się z zamiarem zbudowania szaf w przedpokoju i bez jego pomocy się nie obędzie. Ponieważ mają być one częściowo z karton-gipsu, to znów czeka nas remontowy syf. Ale póki co, korzystając z tego, że jest jeszcze w marę schludnie postanowiłam pokazać stan obecny.
Lustro zrobiliśmy sami. Adam przyciął i skręcił dechy i przez jakiś czas takie surowe wisiało w poprzednim mieszkaniu.
Tutaj postanowiliśmy je dopasować do komody i zabejcowaliśmy na ten sam odcień.
A poniżej widok na kąt, który już widzieliście.
A na komodzie już jesienne dekoracje. W roli głównej stare liczydło i butelki wykopane z piwnicy, które urzekły mnie wytłaczanymi nazwami.
Ostatnią sobotę znów spędziłam zapełniając przetworami kolejne słoiki. Ponieważ kilka osób pytało mnie o przepisy, obiecuję, że w kolejnym poście zdradzę sekrety produkcji;)
Miłego dnia!
Marta
fajniutko tam u Ciebie, bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuń