Niestety nadal nie mamy w domu internetu. W związku z tym z pewnym opóźnieniem wrzucam obiecane przepisy. Na szczęście sezon owocowo-warzywny w pełni więc nie powinno być problemów z ich wypróbowywaniem. Jest za to inna trudność. Ja zwykle gotując używam miary "na oko" i w związku z tym nie bardzo umiem podać ilości poszczególnych składników. Będę więc trochę improwizować z tymi przepisami:)
POMIDORY NA OSTRO
ok.3 kilo pomidorów (jak kupuję podłużne, bo mają w sobie mniej wody)
4 duże cebule
2 cukinie
dwie papryczki chili
dużo świeżych ziół (u mnie tymianek i bazylia)
oliwa
kilka ząbków czosnku
Cebulę i cukinię kroję na niewielkie kawałki i podsmażam w garnku na oliwie. Gdy warzywa trochę się podduszą wrzucam posiekane papryczki chili i czosnek. Następnie dodaję pokrojone w kostkę pomidory, które wcześniej sparzam wrzątkiem i obieram ze skórki. Siekam zioła i dodaję je w hurtowych ilościach. Tu możecie zaszaleć i dodać takie zioła jakie najbardziej lubicie. Całość duszę, aż pomidory się rozpadną i woda odparuje na tyle, żeby sos nie był za rzadki. Gorący sos przekładam do wyparzonych słoików i odstawiam do góry dnem, tak żeby przykrywki się zassały.
Pozostając w temacie ostrych potraw chciałabym zaproponować Wam pyszną zupę dyniową. Zawsze wydawało mi się, że dynia jest trochę mdła, ale odkąd pierwszy raz spróbowałam tej zupy, po prostu zakochałam się w dyni. Już od początku sierpnia zaczynam jej wypatrywać i pierwszą potrawą jaką z niej robię jest właśnie ta zupa. No i nie ograniczam się ilościowo - robię zawsze pełen gar:)
Ten przepis to taki mój miks innych przepisów na zupę dyniową znalezionych u Ani na blogu strawberiesfrompoland, który to blog bardzo Wam polecam również ze względu na piękne zdjęcia i fantastyczne pióro autorki.
OSTRA ZUPA DYNIOWA
ok. 1,5 kg dyni
marchewka
pietruszka
czerwona cebula
papryczka chili
ok. 2 cm świeżego imbiru
łyżka suszonego rozmarynu
kawałek wędzonki
pieczywo na grzanki
masło
bulion
Kroję na nieduże kawałki marchewkę, pietruszkę i cebulę i podsmażam na maśle w dużym garnku. Po ok. 2-3 minutach dodaję pokrojoną w kostkę dynię, posiekany drobno imbir i chili i dalej podsmażam. Po kolejnych kilku minutach dolewam bulion, tak żeby przykrył warzywa. Gotuję, aż dynia będzie miękka. Dosypuję czubatą łyżeczkę suszonego rozmarynu i miksuję zupę na krem. Wędzonkę podsmażam na skwarki (ja lubię takie suche, chrupiące), a pieczywo kroje w kostkę i na maśle robię z niego grzanki. Dodaję je do zupy. Czasem wrzucam też pestki z dyni lub słonecznika.
A skoro o dyni mowa, to pora na przepis na dyniowy dżem. Dawno temu znalazłam ten przepis gdzieś w sieci i już niestety nie pamiętam gdzie. Nie pamiętam również dokładnych proporcji składników, ale sam pomysł bardzo m się spodobał więc postanowiłam go zrealizować. Proporcje bardzo "na oko" :)
DŻEM Z DYNI
ok. 2 kg dyni
2 grapefruity
2 pomarańcze
2 cytryny
ok 0,8 kg cukru
ok. 2 cm świeżego imbru
przyprawy korzenne (cynamon, kardamon, itp)
woda
Dynię obrałam i pokroiłam na nieduże kawałki. Z grapefruitów, pomarańczy i jednej cytryny wycisnęłam sok (uważajcie na pestki, bo jeśli ich nie wyjmiecie, to dżem będzie z niespodzianką). Dynię zalałam sokiem z cytrusów, zasypałam połową cukru i odstawiłam na noc do lodówki.
Następnego dnia odlałam sok, a dynię razem z nierozpuszczonym cukrem, który został na dnie miski przełożyłam do garnka. Dodałam sok i skórkę startą z jednej cytryny. Dorzuciłam posiekany drobno imbir resztę cukru. Całość dusiłam, aż dynia zaczęła się rozpadać. Ponieważ masa była trochę za gęsta dolałam w trakcie duszenia trochę wody i soku z cytrusów. Na koniec dodałam sporą ilość świeżo mielonych przypraw korzennych (u mnie była to mieszanka firmy kamis). Masę zmiksowałam blenderem, bo nie chciało mi się czekać, aż dyna się całkowicie rozleci i gorącą przekładałam do wyparzonych słoików. Słoki odstawiałam do góry dnem, żeby się zassały.
Do mojej listy przetworów dołączyły jeszcze ostry chutney z bakłażana i chutney gruszkowo-dyniowy z orzechami, ale nie będę podawać tu przepisów, bo to nic odkrywczego i możecie je znaleźć w necie.
Lubicie figi? Ja bardzo, a najbardziej za ten fantastyczny kolor.
W mieszkaniu kolejne zmiany. W kuchni Adam dopasowuje nowe blaty. W łazience zabudowaliśmy pralkę, ale niestety wciąż nie możemy skończyć tego pomieszczenia, bo pan, który miał przesunąć kaloryfer, zwodzi nas od miesiąca. Chyba prędzej zacznie się sezon grzewczy, niż uda nam się to załatwić:( Jeśli chodzi o kaloryfery, to zdecydowanie nie mamy szczęścia. Zdjęcia z postępów prac już wkrótce.
Miłego dnia!
Marta
Ja jestem fanką Twoich blogowych fot - są świetne!!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ktoś tak sądzi, bo ja z moich fotek jestem rzadko kiedy naprawdę zadowolona:) I Ciągle robię je na czuja, bo za mądry jest chyba dla mnie ten mój aparat i nie ogarniam różnych ustawień. Ale ćwiczę, ćwiczę... :)
OdpowiedzUsuńHehe ja mam podobnie, inni się zachwycają, ja uważam że moje zdjęcia są całkiem normalne :P fajne zdjęcia fig i bakłażanów! też uwielbiam ich kolor :) pozdrowionka
OdpowiedzUsuń