Miało być kulinarnie więc jest. Ostatnio w nielicznych wolnych chwilach robię przetwory. Nie jest to łatwa sprawa, gdy do dyspozycji ma się jedynie jeden palnik kuchenki elektrycznej (bo kuchnia nadal niegotowa), ale w końcu "dla chcącego nic trudnego".
Fajne jest to, że blisko domu mam bazar, na którym jest duży wybór wszelkich warzyw i owoców sezonowych. Tak więc w sobotę od rana zasuwam z plecakiem i torbami i kupuję na potęgę. A potem, jak jakimś cudem dotacham do domu te wszystkie kilogramy, przez trzy kolejne dni boli mnie kręgosłup. No ale widząc te pyszności nie mogę się powstrzymać;) To, co widać na powyższym zdjęciu, to tylko część zakupów, bo plecaka jeszcze wtedy nie rozpakowałam:)
W tym roku zaczęłam tradycyjnie od dżemu z rabarbaru. To jeden z moich ulubionych, bo ja raczej jestem fanką dżemów kwaśnych. Najbardziej lubię taki z dodatkiem truskawek. Wtedy jest kwaśny, ale bez przesady. Niestety zanim się za niego zabrałam, skończył się sezon na truskawki:( Zamieniłam więc truskawki na maliny i też wyszło pysznie.
Następne w kolejce były pomidory. Robię zwykle wersję wzbogaconą o cukinię, cebulę, czosnek i świeże zioła. W wersji na ostro dodaję papryczki chili. Taki sos świetnie się sprawdza na wszelkiego rodzaju wyjazdach, kiedy trzeba samemu zrobić jakiś obiad, a nie ma się na to czasu i warunków. Wystarczy podgrzać, dodać makaron i gotowe.
Kolejne przetwory były na słodko. Najpierw konfitura z malin.
Potem dżem z dyni z dodatkiem soku z cytrusów, imbiru i przypraw korzennych.
A ostatnio dżem jabłkowy z dodatkiem bananów. Może to nietypowe połączenie, ale mi bardzo smakuje. Kojarzy mi się ze słoiczkami dla niemowlaków:) A ja, chociaż jestem już dużą dziewczynką, czasem sobie takie owocowe słoiczki na deser kupuję. Teraz zrobiłam też własne mini porcje, więc nie będę musiała kupować:)
Spiżarka powoli się zapełnia.
Gdzieś tam wyżej pojawiła się jedna z ostatnio upolowanych gałek. Miałam nadzieję, że zamontuję ją w naszej odmalowanej szafie, ale niestety z powodu zamka i prętu idącego przez całą wysokość drzwi, raczej się to nie uda. Musze wymyślić coś innego, ale gałeczki na pewno się nie zmarnują:)
Miłego dnia!
Marta
Jaka pracowita pszczółka :) Wygląda smakowicie...
OdpowiedzUsuńMogę Cię poprosić o przepis na dżem jabłko+banan i na ten z dyni???
Gałki są piękne, aż jestem ciekawa jak je wykorzystasz :)
To grzyby się kupuje? Ech... mieszczuchy.
OdpowiedzUsuńmieszczuch, to prawda:) Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że lasu pełnego grzybów w okolicy nie ma, a bez sprawnego samochodu (padł w maju i ciągle go nie reanimowaliśmy) trudno się gdzieś dalej wybrać.
OdpowiedzUsuńA poza tym ja jestem strasznym śpiochem więc wstawanie bladym świtem i jechanie na grzyby mocno nadwyrężyłoby moją silną wolę:)
Katarzynko
OdpowiedzUsuńdżem jabłkowo-bananowy jest bardzo prosty. Biorę pół na pół jabłka i banany. Do tego jedna cytryna i cukier (ilość wedle uznania, ja wolę kwaśne dżemy więc biorę mało). Gdy jabłka z częścią cukru i sokiem z cytryny się rozgotują i zaczną rozpadać, dodaję pokrojone banany i gotuję, aż też się rozpadną. Chyba dodałam też kilka goździków, ale wyjęłam je przed przełożeniem dżemu do słoików. Jeśli jest taka potrzeba, to dosładzam i gorący mus pakuję do słoików. Zakręcam, odstawiam do góry dnem i gotowe.