ale nie mam weny, żeby coś wymyślić. Zwalam to na fakt, że jest poniedziałek, na dodatek po smutnym i trudnym dla mnie weekendzie. Za oknem ponuro, deszczowo i zimno. W pracy duuuużo nudnej roboty. Czy ktoś wie, gdzie jest słońce? Myślę, że gdyby się pojawiło, to od razu miałabym lepszy nastrój.
Pan Zdzisław z Adamem dzielnie pracują i najgorsze remontowe prace zbliżają się powoli do końca. W tym tygodniu wyzwaniem było przerobienie zaworów i liczników wody w kuchni, bo wypadały na granicy dwóch szafek i nie byłoby do nich dostępu. Sama przeróbka to dla Pana Zdzisia pryszcz, ale żeby to zrobić, trzeba było odciąć dopływ wody w pionie. I tu pojawił się problem, bo nasz pan dozorca nie był przekonany, czy może to zrobić. Na szczęście 20 zł załatwiło sprawę. Oczywiście my łapówek nie dajemy więc dorzuciliśmy Panu Zdzisławowi tą kwotę w ramach jego "wydatków związanych z remontem":)
Pan Zdzisław dzielnie mozoli się z odzyskiwaniem i czyszczeniem starej klepki, żeby uzupełnić dziury w podłodze. Wyrównał też ściany przy oknie kuchennym oraz wykuł wszystkie stare parapety.
Wczoraj, po tygodniach poszukiwań, znaleźliśmy idealną umywalkę do wc. Niestety po raz kolejny okazało się, że ta na ekspozycji, to ostatni egzemplarz. Tym razem jest jednak szansa, że nie będziemy musieli czekać na następny statek z Chin, bo ponoć w innym markecie mają jeszcze 17 sztuk. Może się uda. Trzymajcie kciuki.
Mamy dylemat dotyczący domofonu. Adam chciał go zamontować na prawo od włącznika światła w przedpokoju. Widać to na poniższym zdjęciu. Ja nie jestem przekonana do tego pomysłu. Po prawej stronie planujemy wieszak na kurtki i wydaje mi się, że sięgając z niego ciuchy, będziemy strącać słuchawkę. Wersja ostateczna jest więc taka, że przenosimy domofon poniżej włącznika światła. Nie jest to idealne miejsce, ale chyba lepszego nie ma, bo nad włącznikiem byłoby za wysoko.
Dotarły zamówione listwy przypodłogowe. Kupiliśmy drzwi do sypialni, farbę do łazienek i kuchni, lakier do podłogi, ług i olej do bielenia drewna, kolejne worki zapraw oraz całą masę drobnicy w stylu mydła do ścian, papierów ściernych, itp.
Wszystko oczywiście składujemy w mieszkaniu. Do tego panowie mają ostatnio jakąś nadprodukcję śmieci - wszędzie worki, gruz, kable, ścinki, itp. No i nie zapominajcie, o trwającym remoncie elewacji budynku, który zmusił nas do wniesienia do mieszkania wszystkich rzeczy z balkonu (w tym różnych pozostałości po poprzednich właścicielach) oraz o kupionych przez nas w styczniu meblach kuchennych, które zapakowane w jakieś pięćdziesiąt paczek, stoją w salonie. Do tego wszędzie jest kilkucentymetrowa warstwa pyłu. Jednym słowem - pobojowisko.
Czeka nas w tym tygodniu wielkie sprzątanie. Jak Pan Zdzisio skończy kuchnię (zafuguje kafle, umyje i pomaluje ściany) będziemy przenosić tam wszystkie graty, żeby przygotować podłogę do lakierowania. Musimy też zmyć cały pył. To dopiero wyzwanie. I najwyższa pora zobaczyć, gdzie jest i jak wygląda nasza piwnica i spróbować wynieść tam trochę rzeczy.
Miłego dnia!
Marta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.