Podobno kobieta zmienną jest. Nie wiem, nie umiem tego obiektywnie ocenić. Jedno wiem za to na pewno. Najbardziej zmienne na świecie są dekoracje w moim mieszkaniu ;) Ale ponieważ jeszcze nie udało mi się dotrzeć na koniec tęczy, żeby zgarnąć gar złotych monet (no i duch zero waste jest mi dość bliski), to staram się nie kupować co chwilę nowych bibelotów. Dlatego dzisiejszy wpis będzie o tym, jak tworzę dekoracje w kółko z tego samego.
Każda nowość w naszym domu powoduje lawinę zmian. Wystarczy, że wrócę z kolejna doniczką, świecznikiem, sezonowym bukietem lub garścią kasztanów i zaczyna się przestawianie, przenoszenie między pokojami, rearanżowanie. Lubię ten ruch. Przedmioty wędrują po mieszkaniu. Czasem dostają nowe funkcje, a czasem po prostu pasują mi do kompozycji.
Przez tych kilka lat, odkąd tu mieszkamy (i odkąd możecie podglądać nasz dom na blogu) chyba najczęściej eksperymentowałam ze starymi gąsiorami. Stały już nawet w łazience. Same w sobie stanowią piękną dekorację, ale doskonale sprawdzają się także w innych rolach. Na zdjęciach zebrałam kilka przykładów.
Gdy przyjrzycie się dokładniej poniższym zdjęciom i cofniecie do starych wpisów z naszego mieszkania, zobaczycie, że takich przedmiotów pojawiających się to tu, to tam jest znacznie więcej. To dlatego, że mam swoje ulubione graty, z którymi nie umiem się rozstać i gdy gdzieś mi już nie pasują, to szukam dla nich nowych zastosowań.
Tak było np. z drucianymi domkami, które kiedyś wisiały w naszym kącie biurowym. Dziś to miejsce wygląda inaczej, ale domki odnalazły się jako dekoracje na innych półeczkach. Podobnie wygląda sprawa ze szklanym lampionem, który nieźle spełnia funkcję dekoracyjnego pojemnika lub z białym zegarem wędrującym po ścianach.
Wędrują u nas nie tylko dekoracje, ale również przedmioty codziennego użytku. Weźmy chociażby plecioną podkładkę. Jednego dnia chroni stół przed gorącym talerzem, innego ozdabia stolik w salonie, a w przyszłości - kto wie - może przyczepię ją do ściany i będzie spełniać rolę tablicy korkowej. Fajnie dać się ponieść kreatywności ;)
Dla mnie niewyczerpanym źródłem dekoracyjnych aranżacji są tace. Moją ulubioną jest stara drewniana taca, która stanowiła już bazę niezliczonych kompozycji. Jest wielka więc może sporo pomieścić. Udźwignie doniczki, wazony, świeczniki, miski z owocami, kamienie, szyszki, małe dynie, nawet kalendarz adwentowy...
Na wielu zdjęciach z naszego domu zobaczycie też powtarzające się drobiazgi, jak np. ceramiczne owoce, sznury lampek, wazoniki origami, lub lampion-domek. Dzięki temu, że są niewielkich rozmiarów, można je łatwo zestawić z większymi elementami, np. kwiatami. Wykorzystuję je ciągle i ciągle na nowo. I choć mam też w domu inne durnostojki łapiące kurz, to jakoś tak się składa, że te, dzięki jasnym, neutralnym kolorom, zawsze najlepiej mi się komponują.
Jeśli zastanawiacie się jaki wpływ na przestrzeń ma zmiana kilku przedmiotów, to niech te stare zdjęcia z przedpokoju będą przykładem. Moja komoda często stanowi najlepsze odzwierciedlenie panującej aktualnie pory roku. Czasem wystarczy 4-5 elementów, żeby stworzyć nowy klimat. W tej chwili stoi na niej lampka, hoja w białej doniczce, ceramiczny domek, który widzieliście wyżej, duży obraz i drewniana taca. Zdaje się, że najwyższa pora zrobić aktualne zdjęcie ;) Ale póki co zapraszam do śledzenie mojego profilu na instagramie - tam na bieżąco dzielę się codziennymi kadrami.
Zwróćcie też uwagę na gałki zamontowane przy szufladach. Je też od czasu do czasu zmieniam, przekładając inne, np. z szaf w sypialni.
Zwróćcie też uwagę na gałki zamontowane przy szufladach. Je też od czasu do czasu zmieniam, przekładając inne, np. z szaf w sypialni.
Gdy najdzie mnie na zmiany, to nie ograniczam się tylko do durnostojek zabierających miejsce na wszelkich powierzchniach płaskich. Przewieszam między pokojami obrazy. Przekładam poduszki. Szukam nowych połączeń wzorów i kolorów. A jak mi tego mało, to wymieniam obrazy i plakaty w ramach i zmieniam poszewki na poduszkach. Wszystko w zależności od tego jaki mam nastrój i jakimi kolorami chcę się akurat otaczać. Czasem kończy się na przemalowaniu kawałka ściany, ale to już inny wątek ;)
Większe gabaryty też u nas wędrują. A to walizki zalegną na innej szafie. A to stara, zielona skrzynia od maszyny do szycia zmieni pokój. A to fotel wywędruje do jadalni lub na balkon. Gdy w mieszkaniu stoi choinka swoje miejsce zmienia również niebieski stolik i kosz z salonu.
Czasem te przemeblowania to realna potrzeba, a czasem chwilowy kaprys. I choć to większe zmiany, niż przestawienie doniczki z kwiatkiem, to warto je od czasu do czasu wprowadzać. Dzięki nim przełamujemy rutynę funkcjonowania w mieszkaniu. Można też znaleźć jakieś nowe, lepsze niż dotychczasowe, ustawienie mebli.
Czasem te przemeblowania to realna potrzeba, a czasem chwilowy kaprys. I choć to większe zmiany, niż przestawienie doniczki z kwiatkiem, to warto je od czasu do czasu wprowadzać. Dzięki nim przełamujemy rutynę funkcjonowania w mieszkaniu. Można też znaleźć jakieś nowe, lepsze niż dotychczasowe, ustawienie mebli.
Urządzamy się w tym mieszkaniu od siedmiu lat i pewnie zajmie nam jeszcze drugie tyle zanim dojdziemy do efektu, który nas zadowoli. Chociaż sądzę, że to nigdy ostatecznie nie nastąpi, bo nawet jeśli wymienimy niektóre meble, to wtedy też pewnie będę żonglować drobnymi przedmiotami. Niestety przestrzeń to nie gumka od majtek i nie chce się rozciągnąć. A ja lubię urządzać, przestawiać i dekorować. Skoro nie mam dodatkowych pokoi, żeby móc w nich poszaleć, to pozostają póki co wędrówki ulubionych rzeczy. Dobrze, że mam męża, który się temu nie dziwi ;)
Zastanawiam się, czy tylko ja mam potrzebę takich ciągłych, chociażby drobnych zmian wprowadzanych w najbliższym otoczeniu. Znacie to uczucie? Też tak przestawiacie? A może jednak, gdy znajdziecie jakieś optymalne, sprawdzone ustawienie, to się go trzymacie? Dajcie się lepiej poznać i napiszcie w komentarzach, jak to u was w domu wygląda.
P.S. Zdaję sobie, że jakość niektórych archiwalnych zdjęć w tym wpisie nie powala i nie ma zagrożenia przerostu formy nad treścią ;) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i uznacie razem ze mną, że są czasem takie momenty w życiu, gdy cel uświęca środki.
Miłego dnia!
Marta
Te Twoje gąsiory i w ogóle szklana kolekcja jest przepiękna. W każdej odsłonie, ze wszystkimi dodatkami prezentują się bajecznie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
coś w tym jest. Butle robią robotę :)))
UsuńJak ja Cię bardzo, bardzo rozumiem! CO prawda nie mam do dyspozycji całego mieszkania, a jedynie 2 pokoje w domu rodziców, które zajmujemy z mężem i synem, ale jednak dekoracje i kwiaty wędrują po całej tej przestrzeni i pełnią różne funkcje - identycznie jak u Ciebie. Podobne jest również nasze podejście do zakupów i zero waste, a także chęć zmian naszego otoczenia. No jakbym czytała o sobie :D To chyba te Marty tak mają :)
OdpowiedzUsuńHaha, klub Mart dekoratorek powinnyśmy założyć ;)
UsuńOj tak ja tez lubię polatać z meblami!
OdpowiedzUsuńOd razu lepiej jak wpadnę na jakiś nowy świetny pomysł. - o dziwo zawsze jest lepiej niż przedtem :)
Mam czasem jakieś kompozycje, do których wracam, ale zwykle jak coś dużego zmieniam, to wersja PO jest zawsze bardziej zadowalająca.
UsuńA napisz, proszę, skąd pochodzą: komoda (HEMNES Ikea?), regały na książki (BILLY Ikea?) oraz stolik przy sofie (palety?)? Jak sprawują się regały? Chcemy zmienić swoje, zastanawiamy się na jakie.
OdpowiedzUsuńSporo u mnie mebli Ikea :) Biała komoda w sypialni i szarobrązowa w przedpokoju to Hemnes. Regały to Billy. Ja jestem z nich zadowolona. Mamy je już kilka lat i nic się nie rozkleja, nie wygina i nie żółknie. Stolik w salonie samodzielnie robiliśmy z palet. Niestety z biegiem lat zrobił się za żółty więc planuję go wyszlifować i pobielić, ale tak, żeby zachować strukturę słojów.
Usuń