Ahoj załogo! Gotowi na rejs?
Chciałoby się napisać, że jako kapitan zabieram
was na łódkę i płyniemy razem na Cyklady, ale prawda jest taka, że ja to nawet
na majtka się średnio nadaję. Tak się jakoś składa, że na dźwięk słów: morze,
fale i bujanie robię się lekko zielona. Możecie więc sobie wyobrazić jaki był
ze mnie pożytek na łódce, gdy na początku naszego kwietniowego rejsu po
greckich wyspach wiało w porywach do 40 węzłów, a fale pięły się w górę
;)
Ale przecież co nas nie zabije, to nas wzmocni. Lekka
dieta też jeszcze nikomu nie zaszkodziła. I jaka to fajna przygoda! Zakładasz
kamizelkę, przypinasz się stalowymi linkami i możesz poczuć się jak na zawodach
Volvo Ocean Race. No i na szczęście (prawdziwi żeglarze łapią się teraz za
głowy) przez większą część wyjazdu mieliśmy jedynie lekki wiaterek, gładkie
morze i gorące słoneczko. Czyli coś w sam raz dla zmęczonych długa zimą i spragnionych
relaksu szczurów lądowych.
Przez 10 dni naszym domem była żaglówka HappyHours – ta sama, którą kilka lat temu pływaliśmy po Kanarach. Sprawdzona łódka,
sprawdzona załoga i tylko okolica była dla nas zupełnie nowa. W Grecji nas jeszcze nie było więc chłonęłam jak gąbka wszystkie widoki, lokalne
smaki, itp.
Pływaliśmy zwiedzając Cyklady i Peloponez. Do
dzisiejszego wpisu wybrałam fotki z trzech wysp, o wiele mniejszych niż popularna
Kreta, Rodos, czy Zakynthos. I choć liczę na to, że ich nie znacie, to odnajdziecie
tu typowe greckie widoczki. Są skaliste
wyspy, są białe domki z niebieskimi elementami, są wszędobylskie kapliczki i
kościółki. Nie brakuje donic z sukulentami, różowych krzewów bugenwilli i gajów
oliwnych. Wąskie uliczki, kręte schodki i malowane chodniki też są. I tak sobie
myślę, że jedyna rzecz, jakiej brakuje, a która jest typowa dla Grecji, to koty.
Nie wiem jakim cudem nie załapały się na moje zdjęcia, bo są naprawdę wszędzie i to w hurtowych ilościach.
Na początek zapraszam do jednego z portowych miasteczek na wyspie Milos.
Wyspa Milos słynie nie tylko z posągu pięknej Wenus, który został tu odnaleziony, ale również z wapiennych klifów. Są naprawdę okazałe. Wiatr i woda wyrzeźbiły w nich niesamowite kształty i jaskinie. Duże połacie śnieżnobiałej skały pięknie kontrastują z turkusową wodą, a w słoneczny dzień rażą w oczy nawet pomimo okularów przeciwsłonecznych. W głąb wyspy wcina się duży wapienny wąwóz a w nim tworzy się płytka zatoczka. Wymarzone miejsce do pluskania ;)
To była pierwsza połowa kwietnia, a przyroda była tak spalona słońcem, jak u nas w połowie lata. Jedyne drzewa na wyspie to stare gaje oliwne. A poza tym łąki, kwitnące kwiaty, pachnące zioła i grające ogromne cykady. Atmosfera naprawdę wakacyjna. Wolę sobie nie wyobrażać jakie temperatury panują w tym rejonie w lipcu.
Pływanie łódką ma tę przewagę, że sporo atrakcyjnych, polecanych w przewodnikach miejsc, jeszcze fajniej wygląd od strony morza. Tak jest np. ze słynnymi kolorowymi wioskami rybackimi na Milos. Stojąc na lądzie nie sposób dostrzec tej palety kolorów.
A jak człowiek ma trochę szczęścia, to jeszcze delfiny dotrzymają mu towarzystwa :)
A poniżej kilka kadrów z wysepki Kythnos. Zacumowaliśmy w zatoczce, w niewielkim porcie tuż obok plaży. Wokół było tyle tawern, że nie wiedzieliśmy, którą wybrać. W końcu usiedliśmy w lokalu dokładnie na przeciwko naszej łódki i czas pokazał, że to był dobry wybór. Dostaliśmy ogromną ilość pysznego jedzenia. Owoce morze, sery i oliwki jako przystawki, potem świeżutkie ryby. A na koniec szef kuchni chciał nas jeszcze w gratisie poczęstować jakimś deserem, ale nie daliśmy rady już nic zmieścić. I wiecie co zrobili w tej knajpie? Uznali, że skoro nie chcemy deseru, to nam dadzą dwie flaszki lokalnego wina na wynos. To się nazywa ugościć klientów!
Na deser zostawiłam zdjęcia z
wyspy Serifos. Dopłynęliśmy do niej pod wieczór mijając po drodze różne
skałki i inne wysepki. Szybko zacumowaliśmy i pognaliśmy do Hory, czyli
białego miasta na szczycie wzgórza, żeby z najwyższego punktu obejrzeć
zachód słońca. Nie wiem czy to zasługa widoków, czy światła, czy
wąziutkich uliczek i bardzo starych, białych domków, ale to miejsce
absolutnie skradło moje serce. Ten organ nadwyrężyłam tego wieczoru dość
mocno, bo dostałam też mini zawału, gdy okazało się, że na szczycie, po
zrobieniu kilkunastu, zdjęć padła mi bateria w aparacie. Nie mogę wam
zatem pokazać tyle, ile bym chciała, ale może to dobrze, bo ten wpis
mógłby się nie skończyć.
Wakacje na żaglówce są obarczone pewnym ryzykiem. Jeśli pogoda nie dopisze możemy zmarznąć (bo wiatr), zmoknąć (bo fale wlewają się na pokład) i walczyć - często nieskutecznie - o utrzymanie śniadania w żołądku (bo buja i przechyły). Nam zdarzyły się dwa takie dni. Warto więc spakować dobrą kurtkę z kapturem i czapkę. Rękawiczki też mogą się przydać, gdy liny są mokre, a koło sterowe zimne. Pamiętajcie też o butach, które się nie ślizgają! I choć mój organizm trochę się wymęczył, przez te dwa dni, to prawda jest taka, że nie żałuję ani chwili. Rozbujane, ciemne morze jest piękne. No i jakie opowieści ma się w zanadrzu po powrocie ;)
Za to ilość plusów takiego wyjazdu jest ogromna. Po pierwsze płyniesz gdzie chcesz. Nie musisz się martwić o to, że nie masz zarezerwowanego hotelu, bo wszystko czego potrzebujesz, zabierasz ze sobą. Jest łóżko, jest łazienka, jest kuchenka. Gdy chcesz pozwiedzać i uzupełnić zapasy, cumujesz w porcie, a te - jak wiadomo - stanowią zwykle centrum greckich miasteczek. Za niewielkie pieniądze śpisz przy tym samym, najładniejszym deptaku, przy którym stoją najdroższe pensjonaty! Sklepiki i tawerny są na wyciągnięcie ręki. I to dosłownie. Zdarzyło nam się nie schodząc z łódki zamówić kawę z restauracji, na przeciwko której cumowaliśmy. Pan kelner ochoczo przyjął nasze zamówienie, a potem wszedł po trapie z tacą pełną mrożonego frappe i zaserwował nam je bezpośrednio na pokładzie!
Żaglówka daje wolność i niezależność. Podczas jednego wyjazdu możesz zobaczyć kilka różnych wysp. Możesz zacumować w cichej zatoczce, z dala od cywilizacji i spędzić niezapomnianą noc pod gwiazdami. Magia! Możesz kąpać się na środku morza. Możesz opalać się na pokładzie podziwiając zmieniające się widoczki (koniecznie spakuj krem z mocnym filtrem). Możesz wziąć gitarę i odstraszać delfiny swoim śpiewem ;)
Nasz rejs miał jeszcze jedną dużą zaletę. Odbywał się tuż przed rozpoczęciem sezonu turystycznego. W odwiedzanych przez nas miejscach często byliśmy jedynymi obcokrajowcami. Mogliśmy chłonąć atmosferę leniwych greckich miasteczek i podglądać codzienne życie nie przejmując się zgiełkiem, tłumem i wysokimi cenami.
Choć w bardzo turystycznym miejscu też byliśmy, ale o tym opowiem w następnym odcinku.
Za to ilość plusów takiego wyjazdu jest ogromna. Po pierwsze płyniesz gdzie chcesz. Nie musisz się martwić o to, że nie masz zarezerwowanego hotelu, bo wszystko czego potrzebujesz, zabierasz ze sobą. Jest łóżko, jest łazienka, jest kuchenka. Gdy chcesz pozwiedzać i uzupełnić zapasy, cumujesz w porcie, a te - jak wiadomo - stanowią zwykle centrum greckich miasteczek. Za niewielkie pieniądze śpisz przy tym samym, najładniejszym deptaku, przy którym stoją najdroższe pensjonaty! Sklepiki i tawerny są na wyciągnięcie ręki. I to dosłownie. Zdarzyło nam się nie schodząc z łódki zamówić kawę z restauracji, na przeciwko której cumowaliśmy. Pan kelner ochoczo przyjął nasze zamówienie, a potem wszedł po trapie z tacą pełną mrożonego frappe i zaserwował nam je bezpośrednio na pokładzie!
Żaglówka daje wolność i niezależność. Podczas jednego wyjazdu możesz zobaczyć kilka różnych wysp. Możesz zacumować w cichej zatoczce, z dala od cywilizacji i spędzić niezapomnianą noc pod gwiazdami. Magia! Możesz kąpać się na środku morza. Możesz opalać się na pokładzie podziwiając zmieniające się widoczki (koniecznie spakuj krem z mocnym filtrem). Możesz wziąć gitarę i odstraszać delfiny swoim śpiewem ;)
Nasz rejs miał jeszcze jedną dużą zaletę. Odbywał się tuż przed rozpoczęciem sezonu turystycznego. W odwiedzanych przez nas miejscach często byliśmy jedynymi obcokrajowcami. Mogliśmy chłonąć atmosferę leniwych greckich miasteczek i podglądać codzienne życie nie przejmując się zgiełkiem, tłumem i wysokimi cenami.
Choć w bardzo turystycznym miejscu też byliśmy, ale o tym opowiem w następnym odcinku.
Byliście kiedyś w Grecji? Dajcie znać w jakich rejonach. Ciekawa jestem waszych wrażeń. Może polecicie mi, gdzie następnym razem powinniśmy się wybrać?
No i koniecznie się odezwijcie jeśli również macie doświadczenie w żeglowaniu! Gdzie pływaliście? Mi się marzą chorwackie wyspy. Ktoś ma złote rady dotyczące rejsów w tym rejonie Morza Śródziemnego?
Miłego dnia!
Marta
Bardzo fajna relacja, oby takich więcej :) Przymierzam się właśnie do rejsu w Grecji i zbieram info - bardzo pomocny wpis - dzięki!
OdpowiedzUsuńbędzie więcej ;)
UsuńFantastyczna wyprawa! :D
OdpowiedzUsuńzdecydowanie przerosła moje oczekiwania. Było świetnie :)
UsuńRaj dla oka ! Piękne zdjęcia i piękne miejsca, chętnie bym odgapiła ;)
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, ale są takie miejsca, że w która stronę się nie obrócisz, to widzisz pocztówkowy kadr. W Grecji było bardzo dużo takich miejsc.
UsuńNa pierwszy rzut oka widać, że blog prowadzony z pasją, a po wczytaniu się w posty mamy tylko potwierdzenie tego :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńdziękuję i pozdrawiam :)
Usuń