sobota, 2 sierpnia 2014

Do spiżarni (czyli przygrzało mi)

Upał odbiera zdolność logicznego myślenia, przez co cierpię dzisiaj podwójnie. Po pierwsze dlatego, że mimo weekendu musiałam trochę popracować (a przy takich temperaturach móżdżenie nie idzie mi najlepiej). Po drugie dlatego, że w ramach przerwy w pracy postanowiłam przerobić na dżem ponad 5 kg mirabelek zebranych wczoraj w ogrodzie siostry. Jeśli jeszcze kiedyś wymyślę, gotowanie i przecieranie przez sitko hurtowych ilości mirabelek w taki upał, niech mnie ktoś walnie, obezwładni, czy co tam jeszcze - byle ten pomysł z głowy wybić. Pocieszam się, że mogło być gorzej. Mogłam jeszcze zrealizować pomysł pieczenia szarlotki ;)




Na szczęście powstał efekt uboczny w postaci pysznego, kwaskowatego kompotu, który po schłodzeniu i dodaniu świeżej mięty ratował mnie dzisiaj od odwodnienia. 
A jutro pewnie przyjdzie czas na jabłka. Mnie nie trzeba przekonywać do ich jedzenia żadnymi akcjami. Dzisiaj zajadałam się surowymi, ale sterta papierówek aż się prosi o przerobienie na ciacho lub mus. Na wszelki wypadek nie sprawdzam prognozy pogody na jutro :)

A jak Wy radzicie sobie z takimi temperaturami?

Miłego dnia!
Marta

22 komentarze:

  1. Rozumiem o czym mówisz. Też to poczułam dotkliwie, kiedy kilka dni temu wymyśliłam, żeby upiec na obiad kurczaka. A że chwilę musiał siedzieć w tym piekarniku, to w mieszkaniu zrobiło się prawie tak gorąco jak na zewnątrz. Podobno człowiek uczy się na błędach, tak gdzieś słyszałam ;)
    Śliczne masz te wazoniki, wpadły mi w oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się chyba nie uczę ;) zawsze nachodzi mnie na pieczenie czegoś jak są upały. Może to wynika z błędnego, podświadomego rozumowania, że w piekarniku samo się robi i nie trzeba stać przy gorącej kuchence i parujących garach?

      Usuń
  2. Martuś nie radzimy sobie :)))) Ja nie cierrrrpię takich upałów !!! Puchnę jak balon i oddychać nie mam czym , jak pada to jestem w niebie :)))) a z mirabelkami walczyłam w zeszłym roku , tak , że drylownica padła trupem :)) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pestki w moich mirabelkach za mocno trzymały się miąszu - nawet nie próbowałam drylować.
      Ja też siedzę spuchnięta. Obrączka i pierścionki schowane do szkatułki, nogi w górze... ale i tak wolę upały niż wielomiesięczną, ponura zimę.
      Ściskam :)))

      Usuń
  3. Kochana,ja w ogóle nie radzę sobie z tymi upałami,takie tropikalne temperatury i żar z nieba to nie dla mnie ;p
    Taki kompocik pyszności!Mniam ;p
    Paczka ze sznurem do aparatu już doszła w piątek :)) Dzięki,pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przydałby się wielki basen i zimne drinki z palemką ;) ale kompocik tez daje radę :)))
      cieszę się, że paczka doszła. Niech Ci dobrze służy!
      pozdrowionka

      Usuń
  4. Oj tak lato w tym roku mamy udane lecz ja wole chłodek :)
    Przynajmniej macie pyszny kompocik :) bardzo ładne wazoniki.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem ciepłolubna, ale 34 stopnie w cieniu to nawet jak dla mnie lekka przesada ;)
      to białe to faktycznie wazonik, ale to koralowe to świecznik od BoConcept - fajnie się zgrały.

      Usuń
  5. oj tak, gorąco i też się chłodzę czym się da:)
    ooo, a znasz może jakiś dobry przepis na mus jabłkowy do szarlotki (taki słoiczkowy)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja kulinarnie zawsze eksperymentuję i nigdy nie robię dokładnie wg. przepisów. Pyszny mus wyszedł mi jak dodałam różne przyprawy korzenne (nie tylko cynamon, ale też goździki, kardamon, imbir) - w sam raz do zimowej szarlotki.

      Usuń
  6. Ja sobie nie radzę...ale ten mały wazonik do złudzenia przypomina lampę Chestnut Snowpuppe, uroczy!

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie ratują hektolitry mrożonej kawy i lemoniady- i inne chłodzące mikstury;) Szczytem odmóżdżenia było natomiast odpalenie pieca- ale musiałam sprawdzić, czy dobrze go podłączono:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mrożona kawa i chłodzace mikstury - też stosuję :)
      jak to miło się dowiedzieć, że nie tylko ja jestem lekko szurnięta, ufff :)

      Usuń
  8. Ha:) Ja smażyłam konfitury z wiśni.. :)))) Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witamy w klubie wariatek z upośledzonym instynktem samozachowawczym ;)

      Usuń
  9. Witaj
    co roku sobie powtarzam, ze zwariowałam, że porywam się z motyką na słońce, ze po co mi to wszystko.
    Ale co roku przerabiam dary lata i jesieni. A zimą i wczesną wiosną jestem z siebie dumna otwierając pachnące latem słoiczki i słoiki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skąd ja to znam. Teraz trochę pocierpimy, ale za to w zimie będziemy sobie gratulować ;)

      Usuń
  10. Ja też sobie z tymi upałami nie radzę! Ratuje mnie kompot z polskich jabłek :P, pysznych śliwek i wieczory spędzone w ogrodzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawe jest to, że w dzieciństwie nie przepadałam za kompotami, a teraz są dla mnie odkryciem sezonu. Może na starość w głowie przewraca mi się bardziej niż sądziłam ;)

      Usuń
  11. Piekne zdjęcia;) Kompot z miętom to to, co uwielbiam:) A mirabelki do tej pory widziałam tylko żołte:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też kojarzyłam tylko żółtą odmianę, ale okazuje się, że są też czerwone (choć w środku też żółciutkie)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...