Znów ogołociłam drzewo. Przyznaję się. Tym razem padło na rosnąca pod blokiem jabłonkę. Wszystko przez to, że niezwłocznie potrzebowałam jakiejś zielonej, żywej dekoracji na parapet do jadalni.
Niestety zioła, które tam mieszkały do tej pory, zostały wyeksmitowane do śmietnika. Wywędrowały razem ze stadem maleńkich białych muszek, które czuły się na tyle swobodnie, że postanowiły się bezwstydnie rozmnażać pośród listków bazylii i tymianku. Rozmarynu i melisy też nie oszczędziły, a miętę upodobały sobie szczególnie. Więc całe towarzystwo wyfrunęło z hukiem, a ja postanowiłam odczekać chwilę zanim odnowię mój bujny zielnik. Wolę mieć pewność, że nic białego w rozmiarze milimetra nigdzie nie lata i nie postanowi się znowu zadomowić i przedłużać rodu na moim parapecie.
Czy u was też jest tak zimno i wietrznie? Gdzie to słońce? Gdzie to lato? Mnie znowu boli gardło. Wszystkiemu jak zwykle winna klimatyzacja, ale aura panująca na zewnątrz też nie pomaga :(
Miłego dnia!
Marta
Słońca u mnie pod dostatkiem! Przesyłam troszkę :-)
OdpowiedzUsuńPogoda zdecydowanie nas nie rozpieszcza. Na szczęście dzisiaj nie pada, ani nie wieje tak niemiłosiernie jak wczoraj, można spacerować, chociaż latem bym tego nie nazwała. Podobno od piątku ma się rozpogodzić. Rozumiem Twoją potrzebę zielonej dekoracji w domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zachcialo mi sie babcinych papierowek...
OdpowiedzUsuńu mnie cieplo i duszno, pozdrawiam