czwartek, 26 lipca 2018

Rejs po greckich wyspach cz. 2 - Hydra, Poros, Egina

Z pierwszej części relacji z naszego rejsu po greckich wyspach mogliście dowiedzieć się trochę  na temat wielu zalet i kilku wad, jakie ma dla mnie pływanie żaglówką. Starałam się dorzucić kilka informacji praktycznych, o tym co warto ze sobą zabrać na łódkę, no i przede wszystkim - pokazałam dużo "typowo greckich" zdjęć. Skąd ten cudzysłów? Otóż okazuje się, że białe domki z niebieskimi oknami i tarasami na dachach to tylko jedno z obliczy greckich wysepek.

port

W dzisiejszym wpisie mniej będzie o samym żeglowaniu. Chcę wam raczej pokazać wysepki, na które łatwo można się dostać  promami z Aten (port w Pireusie). Jeśli wybieracie się do greckiej stolicy, to poza zwiedzaniem Akropolu zaplanujcie sobie jednodniowe wycieczki do tych uroczych miejsc. Prom płynie 1-2 godziny, a przeniesiecie się do zupełnie innego świata niż głośne, niezbyt czyste i bardzo zatłoczone Ateny. 


HYDRA

Ta wyspa zachwyciła mnie jeszcze zanim moja stopa stanęła na stałym lądzie. Główny port znajduje się w uroczej zatoczce. Wpływając do niego mijamy stare forty, a dalej naszym oczom ukazuje się zabytkowa wieża zegarowa i domki z ceglastymi dachówkami, które pną się w górę po zboczach, tworząc coś na kształt amfiteatru nad zatoką. Architektura miasteczka jest zupełnie odmienna od tej, którą pokazywałam w poprzednim wpisie. Nad domkami górują skaliste wzniesienia. To chyba najładniejsza z wysepek położonych w Zatoce Sarońskiej.

Przy deptaku w porcie znajdują się liczne kawiarenki, sklepiki z pamiątkami i... wypożyczalnia osiołków. A to dlatego, że miasteczko ma tylko jedną ulicę (oraz jedną śmieciarkę, jedną ciężarówkę do przewozu materiałów budowlanych, itp. i jedną karetko-straż pożarną) i zakaz poruszania się pojazdami mechanicznymi. Cała reszta uliczek to tak naprawdę wąskie schody. Jedyny sposób, żeby przetransportować zaopatrzenie do wyżej położonych sklepików, ciężkie walizki do hotelików, itd. to załadować ten towar na osła lub muła.

Uwielbiam łazić takimi wąskimi uliczkami, zaglądać w bramy i podwórka, a do tego zagęszczenie pięknych drzwi na metr kwadratowy jest tam zupełnie nieprzyzwoite więc czułam się na Hydrze jak w raju. Bliżej portu znajdziecie liczne kawiarenki i sklepiki, ale im wyżej tym spokojniej. Można spotkać jedynie lokalesów z obowiązkowym bujnym wąsem, podziwiać egzotyczną roślinność (drzewka cytrusowe i opuncje na każdym kroku), zachwycać się licznymi kwiatami, pnączami i pięknie pachnącymi drzewami (niektóre widziałam pierwszy raz w życiu).

Niedaleko głównego portu znajduje się kilka starych, okazałych willi, które zostały zagospodarowane jako muzea. My nie mieliśmy czasu, żeby je zwiedzić, bo bardziej zależało nam na zobaczeniu miasta. Wyspa ma również sporo szlaków trekkingowych i niewielkich plaż więc wydaje się, że to idealne miejsce na wypoczynek zarówno dla wielbicieli gór, jak i pluskania się w morskiej wodzie. Poniżej duuużo zdjęć.

port

Greece

Greece

Hydra, Grecja

Greece

bugenwila

plener malarski


Greece

osioł

Greece

Greece

drzwi


fort

port


Greece

Greece

czerwone dachy

Greece

czerwone dachy

Greece

bugenwila

restauracja

niebieskie drzwi

kwiaty

port

drzwi

POROS

Niedaleko Hydry znajduje się kolejna niewielka, ale urocza wysepka - Poros. Od strony morza wygląda tak samo górzyście jak pozostałe okoliczne wyspy, ale jest znacznie bardziej zielona. Ponieważ teren dość szybko się tu wznosi, to zabudowa głównego miasteczka jest bardzo rozciągnięta wzdłuż wybrzeża. Wydaje się, że to niekończący port, nad którym wznoszą się 2-3 rzędy domów. W sumie pewnie dzięki temu każdy mieszkaniec ma szansę posiadać własną łódkę i cumować ją tuż pod oknem ;)

My zacumowaliśmy na cyplu Sferia , na którym znajduje się główne miasteczko - Port Poros. Nad nami górowała charakterystyczna biała wieża zegarowa będąca symbolem miasta. Oczywiście czym prędzej wdrapaliśmy się labiryntem wąskich schodków na górę, żeby podziwiać widoki. A jest co podziwiać, bo po drugiej stronie kanału rozciąga się Peloponez. Dodatkowa ciekawostka dotycząca samej wieży jest taka, że jej dolna część jest przeszklona i można podejrzeć mechanizm ciągle działającego, prawie stuletniego zegara.

Udało nam się również zobaczyć miasteczko, pospacerować wzdłuż portowego wybrzeża w świetle zachodzącego słońca, a na koniec dnia zjeść kolejną pyszna kolację z greckimi specjałami w jednej z portowych tawern. Spędziliśmy na wyspie tylko jedno popołudnie i wieczór, ale gdybyście wy mieli więcej czasu to polecam zwiedzić ruiny świątyni Posejdona. Poniżej kilka fotek z Port Poros.

port

 
hibiskus

port

opuncja

kutry


kamienice


EGINA

Egina leży rzut beretem od stolicy Grecji i pewnie dlatego jest dla Ateńczyków taką samą weekendową bazą wypadową jak dla Warszawiaków Zalew Zegrzyński, czy Puszcza Kampinoska. Obawiałam się, że w związku z tym może tu być bardziej tłoczno, ale na szczęście były to obawy zdecydowanie na wyrost.

Samo główne miasteczko portowe wydało mi się trochę zapyziałe. Jest tu bardzo dużo willi z XIX wieku, no i spora część z nich wymaga trochę czulszej opieki i mniejszych lub większych remontów. Być może moje estetyczne oczekiwania zostały mocno rozbuchane przez widoki z poprzednich wysp i wcale nie jestem obiektywna. Jest szansa, że te domki z balkonikami, drewnianymi okiennicami i kruszącą się dachówką wydadzą się wam urocze :)

W głównym mieście warto pospacerować wąskimi uliczkami. Można się tu natknąć nie tylko na małe sklepiki i tawerny, ale również na zadaszony targ rybny, na którym sprzedawane są świeżutkie ryby i owoce morza. Dodatkowo w porcie, przy samym nabrzeżu są zacumowane łodzie przerobione na stragany owocowo-warzywne. Takich dobrych pomarańczy, jak te kupione z jednego z nich, nie jadłam chyba nigdy w życiu. No i kupiliśmy pierwsze w sezonie truskawki (była połowa kwietnia) i też nieźle dawały radę :)

Na Eginie spędziliśmy więcej czasu niż na Hydrze i Poros. Dodatkowo mieliśmy do dyspozycji samochód, dzięki czemu mogliśmy całkiem nieźle eksplorować wyspę. Pierwszym obowiązkowym punktem do zobaczenia jest świątyni Afai. Świetnie zachowane ruiny z V wieku p.n.e. (jedne z najstarszych w Grecji) są usytuowane na wysokim wzgórzu. Jeśli więc nie jesteście fanami archeologii, to warto tu przyjść chociażby ze względu na widoki. Wejście kosztuje kilka euro.

Naprzeciwko wejścia na teren świątyni znajduje się mała sklepiko-kawiarenka, do której koniecznie zajrzyjcie. Spokojnie, nie namawiam was do zakupu żadnych badziewiastych pamiątek. Za to namawiam was na lody! Można tu kupić tylko jeden smak. Na początku nie byłam zachwycona, bo to nie jest smak, za którym szczególnie przepadam, ale ponieważ innych smaków nie ma, a dzień był upalny to się skusiłam. I to była petarda! Najlepsze na świecie lody pistacjowe. Tak dobre, że kupiłam sobie drugą porcję na dokładkę :)

A musicie wiedzieć, że Egina słynie właśnie z uprawy pistacji. Wyspa jest jednym z największych producentów orzeszków pistacjowych w Europie. W porcie przy deptaku są stragany, na których możecie kupić pistacje prosto od rolników. Polecam wam wersję niesoloną. Nigdy wcześniej nie jadłam takich orzeszków. Mają lekko kwaskowaty posmak i są przepyszne. Zjedliśmy ich chyba kilka kilogramów ;)

Kolejnym charakterystycznym miejscem na wyspie jest prawosławny Monastyr Agios Nektarios. Na dość rozległym i pięknie zadbanym terenie znajduje się klasztor, ogromna bazylika i kaskadowy ogród. Bazylika, która jest największym kościołem w całej Grecji, robi duże wrażenie swoim kształtem, zdobieniami i mozaikami. W środku znajduje się m.in. bogato dekorowana kaplica z grobem świętego i ciekawa podłoga z mozaiką przedstawiającą wyspy Hydra, Poros i Egina. Wejście do bazyliki i do klasztoru jest bezpłatne, ale trzeba pamiętać o odpowiednim stroju. Nogi i ramiona muszą być zakryte. Żeby ułatwić zwiedzanie turystom, których ubrania są zbyt wakacyjne, zostały przygotowane specjalne chusty, którymi można się opasać, żeby wejść do środka.

Bardzo blisko bazyliki znajduje się wzgórze z uroczymi kamiennymi kapliczkami. Podobno kiedyś było ich 365 - po jednej na każdy dzień roku. Zostały wzniesione w IX wieku razem z dużym bizantyjskim miastem Paleochora, wybudowanym dla ochrony przed piratami.  Niestety turecki pirat Barbarossa zniszczył to miejsce na początku XVI wieku i do naszych czasów przetrwało jedynie ok. 30 kapliczek.
Na mnie to miejsce zrobiło ogromne wrażenie. Samo wzgórze to wielka łąka pełna kwiatów, motyli i cykad. Rozciągają się z niego niesamowicie piękne widoki na zatokę, na sosnowe lasy i gaje oliwne w dolinach, na serpentyny dróg. Ścieżka prowadzi od jednego kościółka do drugiego. Są w różnym stanie. Większość z nich jest otwarta.  W środku znajdują się drewniane ołtarze, palą kadzidełka, stoją bukiety świeżych kwiatów. Widać, że ludzie dbają o to miejsce i przychodzą się tu modlić. Ściany niektórych kapliczek ozdobione są malunkami mającymi tysiąc lat! I jak sobie człowiek uświadomi jakie zabytki właśnie ogląda, przez nikogo nie pilnowany, bez biletów wstępu, itp., to przestają go dziwić takie rzeczy jak napotkany na schodkach starożytny fragment kolumny korynckiej, który pełni funkcję stolika lub siedziska.

Na Eginie jest jeszcze trochę starożytnych ruin. Tuż przy porcie można oglądać pozostałości świątyni Apollina, ale prezentują się znacznie gorzej niż świątynia Afai i moim zdaniem nie warto płacić za wstęp. Za to warto podjechać na ładne plaże, których trochę tu jest. Kolor wody to istny obłęd.

Po wyspie najłatwiej poruszać się wypożyczając samochód lub skuter. Są też lokalne autobusy, które wożą turystów z portu pod świątynię Afai. 

No i foteczki.

Aegina

Aegina

Aegina, Greece

Aegina monastyr

Aegina Paleochora

Aegina Paleochora


Aegina Paleochora

opuncja

Aegina

Aegina

Na zakończenie naszego rejsu popłynęliśmy do Aten, ale ponieważ nas nie zachwyciły, to nie będę ich tu opisywać. Jest to bardzo duże i tłoczne miasto. Niestety niezbyt zadbane. I mimo, że nie tak dawno odbywały się tam Igrzyska Olimpijskie, na które podobno wszystko odpicowano, to dziś raczej nie ma po tym śladu. 

Na pewno warto zobaczyć najważniejsze zabytki. Ich wielkość i stopień zachowania do czasów współczesnych robią wrażenie. Miłe jest również odnajdywanie małych "starożytnych smaczków", np. gdy część chodnika jest przeszklona bo znajdują się pod nim piękne mozaiki.
Żałuje jedynie, że nie mieliśmy dodatkowego dnia na zwiedzenie muzeum przy Akropolu. Jakiś czas temu zostało ono rozbudowane i muszę przyznać, że minimalistyczna architektura budynku zachwyca i stanowi doskonałe tło dla skarbów zebranych w środku. Dodatkowym smaczkiem jest duża ilość przeszkleń w zewnętrznych ścianach budynku i podświetlenie eksponatów w taki sposób, że są widoczne z ulicy. 

Może kiedyś wrócę, żeby zwiedzić muzeum, a dziś pozostawiam w pamięci zachód słońca na wzgórzu z widokiem na Akropol. No chyba, że polecicie mi jeszcze coś ekstra do zobaczenia w Atenach i moja motywacja do powrotu wzrośnie ;)

Miłego dnia!
Marta

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tak, Grecja jest przepiękna, zwłaszcza o tej porze roku i przy takiej pogodzie, chociaż teraz trochę psuje wszystko cała ta tragedia w Attyce. No ale może lepiej pozostać przy pozytywach.

      Usuń
    2. Straszna tragedia z tymi pożarami :( Ale myślę, że tym bardziej warto jechać do Grecji na wakacje. Oni zarabiają na turystyce i przydadzą im się pieniądze jakie tam zostawimy. A kraj jest piękny, wart zobaczenia na własne oczy.

      Usuń
  2. Piękne miejsca są ciągle na mojej liście marzeń. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie tak daleko i wcale nie drogo. Trzeba mieć plan i w drogę ;)

      Usuń
  3. Cudowne zdjęcia! Warto zobaczyć takie widoki na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto na żywo. Nie umiem oddać na zdjęciach tego uroku i atmosfery, jaka tam panuje.

      Usuń
  4. WOOOW super zdjęcia, chętnie bym to wszystko zobaczył na żywo ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...