wtorek, 17 marca 2020

Salon w sam raz na kwarantannę

Jeśli do tej pory zastanawialiście się po co zawracać sobie głowę urządzaniem mieszkania i dbaniem o ładną przestrzeń wokół, to oto nadeszła odpowiedź: kwarantanna.
Z powodu epidemii koronawirusa od kilku dni pracuję zdalnie i chociaż tęsknię za koleżankami i kolegami z pracy, to jednak cieszę się, że mogę przebywać w miejscu, w którym czuję się bezpiecznie i które lubię. Prawda jest taka, że w pełni polubiłam swoje mieszkanie dopiero niedawno. Zajęło mi to 9 lat, ale wreszcie czuję, że to jest to. A wszystko za sprawą sporego przemeblowania.


Skoro akcja #zostańwdomu trwa w najlepsze, to pomyślałam, że to niezły moment, żeby pokazać wam gdzie się teraz kisimy. Zwłaszcza, że nasz duży pokój przeszedł ostatnio spore zmiany.

Największą z nich było przestawienie biblioteczki na przeciwległą ścianę. To pozwoliło nam poszerzyć ją o kolejne 120 cm. Wyobraźcie sobie ile to miejsca na książki! Wystarczyło dołączyć do dotychczasowej witryny regały, które kiedyś stały w sypialni, a następnie ukrywały se za drzwiami w salonie. Nie obyło się oczywiście bez problemów. Dodatkowe regały nie mały drzwiczek i nadstawek, a Ikea wycofała już z produkcji ten wzór drzwiczek, który mają nasze witryny. Pozostało polowanie na OLX. Może kiedyś uda nam się skompletować całość ;)



Żeby przestawić regały musieliśmy pozbyć się z salonu przedwojennej szafy. Lubię tę staruszkę, a na dodatek to rodzinna pamiątka i nie chciałam się jej pozbywać. Ale to oznaczało, że musimy wygospodarować dla niej miejsce w sypialni. A przecież tam wisiały inne szafki. I tak oto szafki przywędrowały z sypialni do dużego pokoju i zawisły na ścianie za drzwiami, w miejscu, gdzie kiedyś ukrywały się regały. Nadążacie? ;)



Gdy wszystkie meble znalazły nowe miejsca okazało się, że miało być pięknie, a wyszło jak zwykle, czyli dotychczasowe biurko jest za długie i albo nie będą się otwierały drzwi od regału, albo okno balkonowe. Nie zastanawiając się długo oddaliśmy dość spontanicznie blat biurka w dobre ręce i postanowiliśmy kupić podobny, tylko krótszy. I tu zaczęły się prawdziwe schody.

Objechaliśmy różne sklepy meblarskie, markety budowlane, a nawet specjalistyczne sklepy zajmujące się  produkcją blatów i okazało się, że nigdzie nie ma tego, czego chcemy. Skończyło się więc na kupieniu dokładnie takiego samego blatu, który mieliśmy wcześniej i przycięciu go do odpowiedniej długości. Był lekki strach, że w środku jest tylko powietrze i tektura (bo jest) i jak ciachniemy, to blat się zwichruje, ale póki co (odpukać, ODPUKAĆ!) nic złego się nie dzieje.
Pomiędzy biurkiem a regałem zmieścił się jeszcze pomocnik na kółeczkach, a więc zyskaliśmy dodatkowe miejsce do przechowywania (a tak naprawdę do robienia pierdolnika z części komputerowych zmieszanych z różnymi kabelkami i narzędziami - zgadnijcie czyja to sprawka).



O jakże się mylicie, jeśli sądzicie, że na tym skończyły się nasz perypetie z dopieszczaniem salonu. No bo przecież została do zagospodarowania jeszcze jedna ściana - ta na której wcześniej stały regały. Kilka metrów kwadratowych białej, łysej powierzchni będącej przez długi czas jednym, wielkim wyrzutem sumienia. Wiedzieliśmy, że chcemy zrobić tam szafkę, która pomieści większe segregatory i pozwoli nam na zwolnienie kilku półek na regale (książki maja pierwszeństwo - wiadomo!). Wiedzieliśmy, że szafka ma być raczej nie za wysoka, raczej podwieszana, albo na nóżkach i raczej jasna. Marzyła mi się jakaś ciekawa faktura frontów, albo nietypowe uchwyty. 

Przez kilka (a może kilkanaście) długich tygodni śledziłam kampanie na Westwing, przejrzałam oferty wszystkich polskich sklepów z komodami, od wielkich sieciówek, po małe manufaktury, odbyłam kilka wizyt w Ikea, a nawet zrobiłam swój szkic projektu i zdobyłam namiary na dobrego stolarza. I co? I nic. Wszystko było albo za brzydkie, albo za drogie, albo w złych wymiarach, albo niezbyt funkcjonalne.



Aż nagle mnie olśniło. Po co szukać komody, skoro doskonale sprawdzą się najprostsze szafki kuchenne. Mają idealne wymiary. Nie kosztują miliony monet. Można w środku zrobić szuflady. Są łatwe w montażu (przynajmniej w teorii, bo nasze krzywe ściany dostarczyły pewnych wyzwań). Da się do nich dobrać ciekawe uchwyty. No przyznajcie - same zalety. Najtrudniej było wytłumaczyć pani w sklepie, że szuflada w górnych szafach kuchennych to jest dokładnie to, czego chcemy. I nie, nie będziemy mieli problemu, żeby coś z niej wyjąć, ponieważ górne szafki będą zamontowane na wysokości kolan, a na dodatek nie w kuchni, tylko w salonie.

I tak oto, po 3 wizytach w Ikea w ciągu kolejnych 3 dni udało nam się skompletować wszystkie elementy i powiesić szafki. Poza miejscem na brzydkie segregatory i kolekcję płyt CD zyskałam również idealną półkę na duże rośliny. Mają tu dużo światła i chyba jest im dobrze, bo wypuszczają nowe liście jak szalone. 


Wreszcie lubię ten pokój. Wreszcie mam poczucie, że jest skończony (jeszcze tylko znajdę te drzwi do regałów na olx, wyszlifuję i załuguję stolik...). Wreszcie podoba mi się to co widzę, niezależnie od tego czy siedzę na kanapie, w hamaku, czy w fotelu. 

Mam nadzieję, że wy też lubicie wasze mieszkania, że ładujecie w nich bateryjki, odpoczywacie i po prostu fajnie spędzacie w nich czas. I że nie wychodzicie z nich teraz jeśli nie musicie. Trzymajcie się zdrowo i wystrzegajcie wirusów!

Miłego dnia!
Marta

6 komentarzy:

  1. Marta, te białe szafeczki przy balkonie wyglądają świetnie! A poza tym zazdroszczę porządku (nawet jeśli jest to bałagan przegarniany do zdjęcia) :-) Trzymaj się i dzięki za wpis.
    Ola Mu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałagan zwykle "sam się robi" w okolicach biurka, czyli tam gdzie urzęduje mój chłop, ale ostatnio nie jest źle i do tych zdjęć wystarczyło odłożyć na półkę dwa laptopy i niespecjalnie musiałam cokolwiek przegarniać :)))

      Usuń
  2. Bardzo fajna metamorfoza, sueper wrażenie robi regał z książkami. To naprawdę dobry pomysł. Wchodzisz a tu tyle książek. Pomysł na szafki też mi się bardzo podobba. Lubiłam Twój poprzedni salon (również ze względu na szafę) ale rozumiem potrzebę zmian we wnętrzu. I tu masz absolutną rację, często traktujemy nasze mieszkania bardzo byle jak, a właśnie w takich momentach okazuje się jak ważne jest jego urządzenie, estetyka i otoczenie się przedmiotami, które sprawiają nam przyjemność.
    Ja w swoim nie czuję się jeszcze komfortowo, bo mam sporo do zrobienia, ale mam ogród i jak coś mi nie leży w chacie, to przelecę się po nim i nastrój mi się poprawia (choć tu jeszcze więcej do zrobienia).

    Buźka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę ogrodu. Gdybym miała taki kawałek zielonego, to na pewno w sezonie traktowałabym go jak dodatkowy pokój ;) Może w tym roku wreszcie urządzę jakoś balkon. Ciągle nie umiem znaleźć na niego dobrego pomysłu, który połączyłby funkcje przechowywanie rowerów i jakiś gratów ze strefą roślinno-relaksacyjną.

      Usuń
  3. Piękny salon, w szarej rzeczywistości potrafi z pewnością doskonale rozbudzić wyobraźnię. Wszystko ma swój styl, ma swoje miejsce - to mi się podoba. Fajny wpis:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...